41-letni Sean Maddison, właściciel baru w Sunderland, nie zaprzeczał całej sytuacji, ale od początku twierdził, że jego wypowiedź nie miała tła rasistowskiego. Do zdarzenia doszło na tyłach sklepu należącego do rodziców Karoliny Osmak, który sąsiaduje z barem należącym do Maddisona.
Przebieg zdarzenia został nagrany, dlatego też Brytyjczyk nie za bardzo mógł zaprzeczyć swoim słowom. A to, że kazał wracać Karolinie do jej kraju uznał za zupełnie pozbawione podtekstu rasistowskiego czy antypolskiego. Sprawa trafiła do sądu, bowiem sąsiedzi generalnie nie żyją ze sobą zgodnie. Sporo nieporozumień dotyczy m.in. podrzucania zawartości do kontenerów na śmieci czy otwierania lub zamykania bramy.
Pewnego dnia zirytowany Maddison zapukał do drzwi Polki domagając się otwarcia bramy od zaplecza. Całe zajście filmował telefonem krewny kobiety. Rozpoczęła się kłótnia, 41-letni Brytyjczyk zaczął tracić panowanie nad sobą, przeklinał, a w końcu kazał kobiecie wynosić się do jej kraju.
Karolina Osmak przed sądem zeznała, że poczuła się mocno zaskoczona taką wypowiedzią sąsiada. – Mieszkamy i pracujemy w tym kraju, płacimy podatki, wspieramy państwowy budżet. Robimy co możemy, aby interes się kręcił. Mamy takie same prawa jak każdy Anglik – mówiła w sądzie Polka.
Maddison w sądzie argumentował, że miał na myśli to, że jeśli komuś się nie podoba tutejsze prawo czy przepisy, może wrócić do siebie. – To proste. Jeśli nie chce się przestrzegać miejscowych przepisów, można wrócić do swojego kraju. Sam zatrudniam Polaków, a także Greków czy Hiszpanów. Z pewnością bym tego nie robił, gdybym był rasistą. To samo co do tej pani, powiedziałbym każdemu Anglikowi. Jeśli ci się tu nie podoba, wracaj do siebie, tam gdzie zasady ci bardziej pasują – mówił właściciel baru.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk