Nie zabraknie uczniów
„… bo zabieramy dzieci do Polski. Wracamy. Od września będą kontynuowały naukę w szkole w kraju”, to najczęstsze argumenty rodziców, dotyczące rezygnacji z kontynuacji edukacji w polskich szkołach sobotnich ich dzieci w roku szkolnym, który rozpocznie się już za kilka tygodni. Szkoły jednak nie narzekają na nadmiar miejsc. Nadal są przeludnione i prowadzą listy osób oczekujących na wolne miejsce w szkolnej ławce. – Moja córka uczęszcza do brytyjskiej szkoły. Jest w drugiej klasie. Na 30 uczniów w jej klasie, aż 15 dzieci to Polacy. Ta sytuacja może minimalnie zmieni się po wakacjach, a przecież Polacy mimo Brexitu nadal przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii. Pracuję w dużym polskim sklepie, rozmawiam z ludźmi, obserwuję nowe twarze. W ostanim czasie pozyskaliśmy nową, młodą, emigracyjną klientelę, która jest tutaj od kilku miesięcy. Nie wspominam już o tych pracownikach, którzy przyjechali na sezon i zostaną do końca października – wymienia Lucyna Mrożek, która na Wyspach mieszka od dziewięciu lat. – Mimo że część rodziców zdecydowała się wrócić do Polski i tak uczniów nam nie brakuje. Populacja szkoły rośnie z roku na rok. Podobnie sytuacja kształtuje się w innych placówkach. Najwięcej chętnych jest do klas najmłodszych. Nic nie wskazuje na to, że Polaków na Wyspach ubywa. Oczywiście część rodzin, które były z nami od początku założenia szkoły i których dzieci ukończyły poszczególne poziomy nauczania, zgłosiła swoją decyzję o powrocie do kraju. To nie były jednak decyzje dyktowane Brexitem, lecz realizacją wcześniej założonych planów lub przypadki losowe. Taka decyzja o powrocie do Polski też nas cieszy, ponieważ polskie rodziny wracają do swojego kraju, do którego szacunku i miłości uczymy właśnie w naszej szkole – mówią pracownicy Zarządu polskiej szkoły im. Heleny Modrzejewskiej w Londynie. Nauczyciele placówki dodają, że wszyscy uczniowie otrzymują świadectwa, które są respektowane przez dyrektorów szkół w Polsce. Ich zdaniem uczniowie polskiej szkoły na Hanwell w zdecydowanej większości są bardzo dobrze przygotowani do kontynuowania edukacji w kraju, ponieważ szkoła realizuje wysoki poziom nauczania, a jej uczniowie biorą udział w niekonwencjonalnych lekcjach historii, patriotyzmu, polskości i bezpieczeństwa.
Ciągnie wilka do lasu...
– Nie jest nam łatwo teraz, podobnie jak nie było łatwo, kiedy podejmowaliśmy decyzję o emigracji. Minęło kilka lat, przyzwyczailiśmy się, dzieci nawiązały przyjaźnie, jednak zdecydowaliśmy się na wyjazd ze względu na dziewczynki. Myśleliśmy o tym od dwóch lat. Tutaj jesteśmy emigrantami, może w niektórych aspektach żyje nam się trochę lepiej, ale jesteśmy pozbawieni stałych kontaktów z rodziną w Polsce. Odwiedzamy się tylko dwa razy w roku, dziewczynki wychowują się z dala od dziadków, kuzynostwa. Nasza sytuacja finansowa też jest średnia. Od lat wynajmujemy mieszkanie, nie zapowiada się, że kiedykolwiek będzie nas stać na zakup swojego lokum – mówią rodzice Emilki i Elizy Malec, siedmioletnich bliźniaczek, uczennic jednej z polskich szkół sobotnich w Londynie. Państwo Malec przekonują, że emigracja nie jest taka słodka i że na dłuższą metę nie ma sensu jej kontynuować. Dlatego podjęli decyzję o wyjeździe, a Brexit ich zdaniem, tylko przyspieszył sprawę i już od września dziewczynki będą uczęszczały do szkoły w Polsce, a oni zajmą się organizowaniem zatrudnienia dla siebie w kraju.
Matka dziewczynek obawia się powrotu, ale zaznacza, że decyzji nie zmieni. – Już wysłaliśmy część bagaży, wymówiliśmy mieszkanie, zrezygnowaliśmy z edukacji w polskiej szkole, którą dziewczynki bardzo lubiły. Jest mi trochę żal, bo zostawiam tutaj znajomych, niektórych bardzo bliskich, ale jak to się mówi „ciągnie wilka do lasu”, a nas ciągnie do domu. Wielu naszych znajomych natomiast ciągnie na Wyspy. Brexit ich nie odstrasza. Cztery tygodnie temu przyjechała tutaj siostra męża, a za miesiąc wybiera się moja koleżanka z ogólniaka. Odziedziczy po mnie pracę – podsumowuje. – Brexit nie zagraża tym Polakom, którzy nie boją się pracy, decydują na pobyt w Wielkiej Brytanii i nie uzależniają go od otrzymania benefitów. Ci, którzy są tutaj ponad pięć lat, pracowali, płacili podatki, rozliczali się z urzędem skarbowym, nie mają się czego obawiać. Brexit wprowadzi ograniczenia przed nadużyciami, co jest przecież słuszne i zrozumiałe. My nie wyjeżdżamy ze względu na Brexit, ale dlatego że życie na Wyspach nam średnio odpowiada. Nie jest warte tego, co możemy stracić na dobre w Polsce, a tam też znajdzie się i dach nad głową, i praca, by nie umrzeć z głodu. Tutaj większość Polaków dziaduje, tylko o tym milczy, bo nie ma punktu zaczepienia w kraju, by wrócić – przekonuje Janusz Malec.
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk