MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

22/06/2016 10:12:00

Chciałem być marynarzem, a zostałem lodziarzem

Chciałem być marynarzem, a zostałem lodziarzemOd wielu lat staram się odnaleźć swoją drogę życia. W poszukiwaniach natrafiłem na kolejną ze ścieżek, podobną do tych już przebytych, ale zgoła inną – bo z ruchem lewostronnym. Krany jakieś inne, powietrze, pogoda też. Zachęcam do lektury mojego „first impact shock report" :)

I'M A POLISHMAN IN CHELTENHAM

Welcome abroad!

Podróż rozpocząłem (co dosyć oczywiste) na lotnisku. Nie byłbym sobą, gdyby przez moje lenistwo i niedopatrzenia przygody nie spotkałyby mnie już na samym początku. O mały włos, a plan zmiany życia ległby w gruzach przez jedno pęknięcie, którego wcześniej nie zauważyłem, a panowie ze straży granicznej – już tak. Pęknięcie na moim dowodzie osobistym, z którym to mogę (jak dowiedziałem się dopiero na lotnisku...) zostać niewpuszczony na pokład. Postanowiłem więc nie uświadamiać obsługi lotniska o tym małym uszczerbku. Nie mam pojęcia, czy to tylko dobra wola Pani Sprawdzającej Dokumenty, czy może ktoś tam u góry nade mną czuwa, ale udało się, kamień spadł z serca, a tyłek w ekspresowym tempie dostarczony został do Bristolu już bez większych problemów.

Powiem więcej – przed swoim „pierwszym razem” oczekiwałem jakichś fajerwerków – a podróż okazała się być po prostu zwyczajną podróżą (no, może z ładnymi widoczkami z okna :)

Bloody watches, what time is it?!

Wylądowany, wpuszczony do Anglii (nawet z pękniętym dowodem!) doznałem pierwszego ataku paniki – ląduję, patrzę na zegarek – damn – spóźniłem się godzinę, kto mnie teraz odbierze, w jakim kierunku się udać. Po czym, jak przystało na obytego i inteligentnego człowieka, rozwiązanie problemu znalazłem wiszące na ścianie w postaci zegara. Lekcja numer jeden – bądź świadom stref czasowych, by później nie zgrzytać zębami w przypływie bezsilności.

Home, sweet home... oh, wait, I'm homeless


Z moich obserwacji wynika, że większość emigrantów wyjeżdża „do kogoś". A przynajmniej z obserwacji samego siebie. I ten ktoś zazwyczaj może nam pomóc, użyczyć kawałka podłogi, kanapy przez pierwsze tygodnie, by znaleźć godziwy dach nad głową. Gorzej, jeżeli nagle okaże się, że lokatorom nie jest po drodze z nowym squattersem pod jednym dachem, więc zmuszonym się jest do szukania mieszkania „na już". Ale jak? Przekopałem cały portal spareroom.co.uk, w zasadzie to kopałem cztery dni. I nie znalazłem nic. Mieszkania były albo za drogie, albo już zajęte albo dostępne za miesiąc... Kolejnym etapem był research wśród znajomych, który pomimo informacji o rzekomo wolnych pokojach to tu to tam, spełzł na niczym.

W końcu, za radą przyjaciela, poszedłem do jednego z wielu polskich sklepów – na witrynie wywieszone były polskie ogłoszenia. Oczywiście, żeby nie było zbyt kolorowo, wszystko było nieaktualne, telefony nie odpowiadały. Gdy byłem już w dołku i nawiedzały mnie wizje powrotu do Polski, zadzwonił telefon. Jest pokój do wynajęcia, z Polakami, tanio, od zaraz. BINGO! Wniosek? Chcesz coś załatwić, nie wiesz jak to zrobić –  idź do najbliższego polskiego sklepu – oni już to przeszli i zazwyczaj chętnie pomagają.

Work, work, work...

Skoro już mam gdzie mieszkać, wypadałoby znaleźć pracę. Zadziwiło mnie to, jak szybko i bez zbędnych problemów można tutaj pracować. Idąc główną ulicą Cheltenham zobaczyłem nowo otwartą deserownię, zostawiłem więc CV. Jakie wielkie było moje zdziwienie, kiedy po trzech minutach otrzymałem smsa od menagera tego lokalu, by przyjść na rozmowę kwalifikacyjną. A urosło do niebotycznych rozmiarów, kiedy po chwili rozmowy stwierdził, bym nie szukał już innej pracy i zapytał, czy mogę zostać na „trial shift". Tak też się stało – zostałem i tym sposobem dostałem pracę, de facto najszybciej w swoim życiu. Możliwości pracy jest dużo, wystarczy nie bać się, uśmiechać i pytać – a bez większych problemów będziecie mogli się przyczynić do bogacenia się właściciela restauracji, sklepu, stacji benzynowej czy fabryki aluminium.

I don't want to be mean...

Kolejna rzecz, która mnie zdziwiła (jak chyba większość emigrantów) to sposób bycia Anglików. Są grzeczni, nie szukają i nie tworzą problemów tam, gdzie ich nie ma. Przykład – tutaj policja raczej nie zatrzyma cię bez powodu próbując go znaleźć na siłę już po zatrzymaniu. Nie wlepi  mandatu za przejście na czerwonym. Z tego co zauważyłem i doświadczyłem do tej pory – wszyscy traktują się bardziej po ludzku, bardziej wyrozumiale.

Polisz szopping

Przy pierwszej wizycie w Tesco nadszedł niemały szok. Idę wzdłuż regału z tzw. „kuchniami świata", patrzę i nie wierzę własnym oczom. Przecieram oczy i TO nadal tam jest. Polski regał z polskimi towarami! Prince Polo, Kubuś, Tymbark. Jak komuś bardzo już będzie tęskno, to może mieć małą namiastkę ojczyzny poza jej granicami. Mało tego, pełno jest „polskich" sklepów, w których kupić można dokładnie to samo co u nas. Skąd ten cudzysłów powyżej? Zdecydowana większość prowadzona jest nie przez Polaków, to klientela zdecydowanie polska. W pierwszych dniach ciągle dziwiłem się też a raczej cieszyłem spotkawszy rodaka na ulicy. Jest nas tutaj bardzo dużo, dotarłem do informacji, że w Cheltenham jest około 8 proc. Polaków co przy stu tysiącach mieszkańców nie jest małą liczbą. Przestałem się dziwić, kiedy w Lidlu spotkałem na kasie Polkę obsługującą polskie małżeństwo w wieku około 70 lat. Da się? Da się. Chcesz iść do fryzjera? Po co się fatygować – polska fryzjerka dojedzie do Ciebie. Chcesz świeżych warzyw od polskiego rolnika? Z dowozem pod same drzwi!

Nawet nie wiecie, jak trudno jest zakończyć tekst, kiedy wokół tyle nowych rzeczy, tyle zmian. To pierwszy z wielu (miejmy nadzieje) moich tekstów o tym, jak to jest naprawdę (i na niby również) w tej Anglii. Już za tydzień o tym, jak przyjemni mogą być sąsiedzi w cheltenhamskim Chavsolandzie*.
Do przeczytania!


*Taki Disneyland, tylko, że zamiast Donalda i spółki są chavsi i chavsi.

Piotr Brzegowski

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)






 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

galadriel

821 komentarz

23 czerwiec '16

galadriel napisała:

Mnie tez sie podoba. Pisz, pisz.

: )

profil | IP logowane

radiesteta

38 komentarzy

23 czerwiec '16

radiesteta napisał:

Ciekawe artykuł. Chętnie poczytam dalej zwłaszcza rozdział kupuje samochód i go ubezpieczam.

profil | IP logowane

autor65

74 komentarze

23 czerwiec '16

autor65 napisał:

Witam na "Mojej Wyspie" świeże pióro :)
Zachęcam do dalszego pisania. Mnie się podobało i chętnie poczytam dalszy losy autora. Powodzenia.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska