Mecz Polski z Niemcami jako pierwszy na tych mistrzostwach zakończył się bez bramek. Duża w tym zasługa naszej defensywy, ale i rywale mogą mówić o szczęściu w postaci nieskuteczności Arkadiusza Milika.
W pierwszej części oglądaliśmy prawdziwe piłkarskie szachy. Mistrzowie świata przeważali i metodą tysiąca podań przedostawali się pod pole karne Łukasza Fabiańskiego. Było troche strachu, ale niewiele konkretów. Także dlatego, że rywale obawiali się kontrataków. I słusznie, bowiem już w pierwszej takiej sytuacji, w trzeciej minucie gry, Khedira zarobił żółtą kartkę za akcję ratunkową na Miliku, a pół godziny później kolejny gracz Loewa - Mesut Oezil - został ukarany za powstrzymanie Krychowiaka.
Mimo optycznej przewagi, gracze niemieccy nie potrafili rozwinąć szybkiej gry, rajdów skrzydłami, ani prostopadłych podań. To zasługa świetnego ustawienia w defensywie. Momentami byliśmy zamykani w polu karnym, jednak nie była to bezładna obrona Częstochowy. Zdarzały się indywidualne błędy (Goetze główkował na czwartym metrze nie niepokojony przez żadnego z obrońców, Łukasz Piszczek stracił piłkę na rzecz Thomasa Muellera blisko pola karnego), jednak bez konsekwencji. Niemal bezbłędnie poczynał sobie za to Michał Pazdan, a Łukasz Fabiański pokazał świetną formę już w pierwszej interwencji. Na ósmym metrze wyciągnął się jak struna łapiąc pewnie dośrodkowanie.
Kamil Grosicki w meczu z Niemcami dwukrotnie obsłużył Arkadiusza Milika podaniami otwierającymi drogą do zdobycia bramki! (fot. Jakub Zajączkowski)
Druga połowa powinna należeć do zespołu polskiego. Już na początku mistrzowie świata wrócili z dalekiej podróży. Grosicki dograł na trzeci metr górną piłkę do wchodzącego Milika. Milik miał bramkę przed sobą, a Neuer nawet nie zamierzał interweniować, ale lekko trącona futbolówka o centymetry minęła słupek. Sytuacja ta podkręciła tempo meczu. Mario Goetze przedarł się środkiem obrony i strzelił wprost w Fabiańskiego. Te zapędy potrafił powstrzymać nasz środek pola. Krychowiak przewiózł na swoich plecach Thomasa Muellera wywalczając rzut wolny, a przede wszystkim nie pozwalając rywalom zapomnieć o zagrożeniu jakie niesie polska drużyna. W 69 minucie Arkadiusz Milik zmarnował drugie cudowne podanie Kamila Grosickiego. Tym razem otrzymał piłkę na 11 metrze, miał miejsce, nie był atakowany, zamierzał posłać strzał natychmiast i... mówiąc potocznie "machnął się" w sposób ekstra widowiskowy!
Przeciwnicy również nie próżnowali pod naszą bramką, ale do tak klarownych sytuacji nie dochodzili. Mimo to groźnie strzelali (Goetze zaraz po przerwie, Kroos w 65 minucie, Schurrle w 71 minucie). Polski zespół pozwalał na swobodne rozgrywanie piłki, ale już nie na kombinacyjne wypady w pole karne. W końcówce trener Nawałka wprowadził graczy o inklinacjach ofensywnych (Kapustka, Peszko) i okazało się to słusznym posunięciem. Przeciwnicy nie mogli być pewni zachowania czystego konta. Wreszcie, ku uldze obu stron (naszej z powodu zwycięskiego remisu i niemieckiej z powodu przerwania bicia głową w mur), holenderski arbiter odgwizdał koniec spotkania.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.