Jak to osiągnąć w bezbolesny sposób?
Najważniejsza sprawa – dziecka nie trzeba uczyć, natomiast trzeba z nim rozmawiać, mówić do niego i czytać po polsku. Angielski przyjdzie sam, kiedy młody człowiek wyjdzie z domu, gdyż będzie go słyszał na placu zabaw, w przedszkolu, w szkole. Jeżeli dziecko zostanie pozbawione kontaktu z polskim od urodzenia, będzie mu bardzo trudno nauczyć się go później i z całą pewnością pojawią się kłopoty z pisaniem. Może zabrzmi to dziwnie, ale takie dziecko stanie się analfabetą po polsku.
Natomiast osoby, które uczą się języka obcego od dzieciństwa, nie mają akcentu, a proces edukacyjny przebiega naturalnie, bez żadnych problemów – bo mówią po polsku z mamą i tatą, albo z jednym z rodziców, jeśli drugie jest innej narodowości.
Dlatego poradnik jest w wersji polskiej i angielskiej?
To pierwsza publikacja przedstawiająca dwujęzyczność jako konieczność, więc było dla mnie oczywiste, że powinna być napisana w dwóch językach. Tym bardziej, że jest ona adresowana także do rodzin, gdzie tylko jedno z rodziców mówi po polsku. Zależało mi na tym, żeby przekonać niepolską matkę czy ojca do idei dwujęzyczności albo nawet trzyjęzyczności, gdyż na Wyspach rodzi się sporo dzieci, których oboje rodzice są obcokrajowcami.
Pytanie tylko, czy jednakowy model nauki jest adekwatny w stosunku do wszystkich dzieci? Nie jest tak, że dla niektórych młodych ludzi dwa czy trzy języki wpajane do głowy naraz to za dużo?
Nie ma obawy, wszystkie dzieci są na tyle inteligentne, że szybko nauczą się, w wieku dwóch czy trzech lat, że na przykład mama mówi do nich po polsku, tata po szwedzku, a w przedszkolu słyszą angielski. I będą zmieniały języki jako coś naturalnego. W końcu w Holandii, Szwecji, Luksemburgu czy na Malcie praktycznie wszyscy są dwu- lub trzyjęzyczni i przynosi to wymierne korzyści. Nie ma, nie było i nie będzie człowieka, który żałuje, że umie mówić w kilku językach, jest za to mnóstwo ludzi, którzy boleją nad tym, iż nie nauczyli się mowy przodków. Bać się, że to za dużo wysiłku, to tak jakby obawiać się, że dziecko jednocześnie uczy się jazdy na rowerze, wrotkach i jeszcze do tego pływania w basenie.
Ale najważniejszy, i chcę to bardzo mocno podkreślić, jest fakt, żeby nie wymagać od rodziców uczenia języka. Oni mają tylko mówić, czytać, bawić się, rozmawiać po polsku, natomiast nigdy nie poprawiać swoich latorośli. Chodzi o to, żeby robić to, co przychodzi naturalnie. To od samego dziecka, kiedy już trochę dorośnie, będzie zależało czy nauczy się języka tak, żeby było dwujęzyczne – jednak bez podstaw, wymowy, słownictwa i wzorców kulturowych nabytych w dzieciństwie ta edukacja jest naprawdę trudna. A od rodziców wymagajmy, żeby ich angielszczyzna była coraz lepsza – w końcu oni też powinni być dwujęzyczni!
Jaka w tym procesie jest rola polskich szkół sobotnich?
Bardzo duża. Wielu pracujących tam nauczycieli studiowało nauczenie polskiego jako drugiego języka, więc zdają sobie sprawę z tego, co znaczy stawać się osobą dwujęzyczną. W ostatnich latach bardzo wiele się w tym względzie zmieniło. I to na lepsze…
Poradnik „Po polsku na Wyspach” w formacie pdf, epub, mobi można pobrać na stronie http://puno.edu.pl/poradnik/ oraz na stronie Ambasady Polskiej w Londynie.
Piotr Gulbicki, Tydzień Polski
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.