Najnowsze dane z urzędu statycznego utwierdzają ekspertów w przekonaniu, że „migrant baby boom” nadal ma się dobrze. Gdy przeanalizujemy dane za ubiegły rok to zobaczymy, że prawie 188 tysięcy urodzeń na łączną liczbę 695 tysięcy to przypadki, gdy mamą została imigrantka. W porównaniu do 1997 roku, liczba urodzeń przez kobiety nie pochodzące z UK wrosła w 2014 roku dwukrotnie.
Oczywiście średnia mówiąca dziś o co czwartym dziecku przypadającym na mamę-imigrantkę, to dane ogólnokrajowe. A są przecież miasta, a nawet dzielnice, gdzie ten odsetek jest jeszcze wyższy. W Londynie bez trudu znajdziemy dzielnice, gdzie już teraz ponad jedna trzecia noworodków to potomkowie imigrantek.
Skąd pochodzą przedstawicielki „migrant baby boomers”? Głównie z Polski, Pakistanu i Indii. To dane za 2013 rok. A w ujęciu za 2008-2013, jeśli chodzi o ojców, to prym wiodą Pakistańczycy. Dane po migracyjnym boomie urodzinowym opublikowano zaledwie tydzień po najnowszych informacjach dotyczących wskaźnika migracji. Okazuje, że wskaźnik bije rekordy – urósł w ciągu roku o 50 proc. i obecnie wynosi 318 tysięcy. To najwyższa liczba od 10 lat. Przypomnijmy, że jeszcze niedawno premier Cameron twardo obiecywał, że zredukuje go do poziomu poniżej 100 tys.
Skoro rodzi się dużo dzieci, w tym również imigrantów, to rośnie również populacja Wielkiej Brytanii. Obecnie doliczono się 64,8 mln mieszkańców, w stosunku do ubiegłego roku mamy do czynienia z wzrostem o 400 tys. Dane o rekordowej liczbie mieszkańców UK szybko stały się pożywką dla dyżurnych krytyków imigracji. Pojawiają się już komentarze straszące społeczeństwo tym, że wzrost populacji oznacza dodatkowe obciążenia dla i tak już obciążonego sektora usług publicznych.
- Nie trzeba być geniuszem, żeby powiązać rosnącą liczbę urodzeń imigrantek, z rosnącą populacją, a także z większym obłożeniem sektora mieszkaniowego, służby zdrowia, szkolnictwa. W takim tempie osiągniemy 70 mln mieszkańców szybciej niż się tego spodziewamy – mówi Alp Mehmet z MigrationWatch.
Obecny rząd w swoich prognozach uwzględnia wzrosty. Ministerstwo edukacji przewiduje, że do 2018 liczba uczniów w szkołach podstawowych zwiększy się do 4,6 mln. Dla porównania – w 2009 roku było ich 3,9 mln. Z kolei liczba uczniów szkół ponadpodstawowych do 2023 roku wzrośnie do 3,2 mln – teoretycznie, aby zagospodarować ten wzrost, trzeba by wybudować 500 nowych szkół.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk