Związkowcy z Aslef poinformowali właśnie, że 24-godzinny protest zaplanowano na środę, 5 sierpnia. Zamknięcie metra na całą dobę po raz kolejny w odstępie miesiąca z pewnością nie jest dobrą wiadomością dla mieszkańców Londynu. Jak na razie nie wiadomo jeszcze, na ile pewna jest ta data, gdyż przedstawiciele ACAS cały czas wzywają zwaśnione strony do kolejnych rozmów i porozumienia.
Przypomnijmy, że kością niezgody pomiędzy pracownikami i pracodawcą są m.in. polityka kadrowa, warunki pracy, ale przede wszystkim obsługa nocnych połączeń, które mają ruszyć od 12 września. Problem w tym, że zdaniem przedstawicieli Transport for London, protestujący dostali na początku lipca uczciwą propozycję ustępstw, ale związkowcy widzą tu zupełnie inaczej. Ich zdaniem propozycja to rodzaj ultimatum, które nie rozwiązuje najbardziej zapalnych kwestii w całym sporze.
Według związkowców z Aslef wiele na to wskazuje, że kolejne 24-godzinne zamknięcie londyńskiego metra rozpocznie się 5 sierpnia o godz. 21.30. Pozostają więc tak naprawdę trzy tygodnie na rozmowy obu stron, jednak część ekspertów patrząc na ich dotychczasowy przebieg, jest sceptyczna jeśli chodzi o szczęśliwy finał. Lepiej więc przygotować się na to, że na początku sierpnia w stolicy UK znowu zapanuje komunikacyjny chaos.
Przedstawiciele ACAS (Advisory, Conciliation and Arbitration Service), instytucji, która zajmuje się monitorowaniem pracowników oraz pracodawców, starają się nakłonić związkowców i pracodawców do świeżego podejścia do rozmów.
– Zwróciliśmy się na piśmie w tej sprawie do wszystkich organizacji związkowych zaangażowanych w tę sprawę, a także do London Underground. Pisma zawierają też konkretne zaproszenie do rozmów, które chcielibyśmy przeprowadzić jutro rano – mówi rzecznik ACAS.
- Kolejny 24-godzinny strajk w metrze w tak krótkim czasie to bardzo zła wiadomość, nie tylko dla mieszkańców, ale również dla biznesu i przedsiębiorców, którzy tego typu akcje odczuwają mocno po kieszeni. W sytuacji, gdy pracownicy nie są w stanie dojechać do pracy, wiele firm musiało sobie w jakiś sposób poradzić. Podczas niedawnego strajku część z nich wykazała się elastycznością, pozwalają swoim ludziom pracować zdalnie, a wiele spotkań z klientami odbyło się online. To jednak tylko półśrodki i najlepiej byłoby, aby nasza gospodarka nie notowała strat z powodu takich protestów – mówi John Allan, prezes Federation of Small Businesses.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.