– Potrafił być jednak czuły, troskliwy i opiekuńczy, tym mnie ujął, bo przecież był naznaczony patologią – dodaje. Monika przyznaje, że „prawdziwego Marka” zobaczyła w akcji po ślubie, kiedy krzyczał jak opętany, gdy ich młodsza córka zniszczyła mu słuchawki, a Monika akurat w tym dniu również zapomniała zapłacić ważnej dla niego raty w banku. To w opinii Moniki było dla niego za dużo. Wpadł w szał. Jej zdaniem, wtedy to musiał być fatalny zbieg okoliczności, uważa, że w tym dniu miała pecha, ale też, że ten dzień pozwolił jej przejrzeć na oczy. – I wtedy mnie „telepnął”... W tym dniu pierwszy raz, bo to musiała być przecież moja wina. Żartowałam, że jest taki sam, jak ten facet z reklamy, co „zupa była za słona”. Wtedy dostałam drugi raz... Tym razem wymierzył mi silniejszy cios. W pierwszej chwili nie byłam pewna, co się w ogóle dzieje. Nie wierzyłam, nawet w pierwszym odruchu chciałam go przepraszać. Bo jego zdaniem nic nie robiłam i na dodatek źle wychowywałam córkę, podczas, gdy on ciężko pracował na nas całymi dniami. Było mi wstyd, chciałam ukryć całą prawdę, bo uchodziliśmy za taką fajną parkę, a tu nagle czar prysł – żaliła się Monika.
Najtrudniej pierwszy raz, każdy następny przychodzi gładko...
Kolejne akty przemocy w rodzinie Agaty i Maćka zdarzały się coraz częściej, coraz częściej do obelg, wyzwisk i szantaży ze strony Maćka pod adresem Agaty, dochodziła przemoc fizyczna. Najpierw były to przepychanki, potrącania, potem agresywne chwytanie jej za ramiona i wyprowadzanie do drugiego pomieszczenia. Izolowanie, poniżanie, zmuszanie do seksu.
– Czasami popychał mnie na ścianę, raz rzucił na meble. Spadło mi na głowę kilka kilogramów książek. Innym razem ukrywałam siniaki na twarzy pod grubą warstwą pudru, zakładałam okulary przeciwsłoneczne w deszczowe dni, unikałam wychodzenia z domu, ale musiałam zrobić zakupy, zaprowadzić dziecko do przedszkola. I potwornie się bałam, wstydziłam przed koleżankami, rodziną w Polsce. Mąż w towarzystwie był szarmanckim aniołem, niczego nam nie brakowało, w opinii wielu traktował mnie jak księżniczkę. A ja wolałabym nie mieć męża tyrana i domu na kredyt, całej szafy szmat i nowego mercedesa pod domem – argumentowała. Zanim odważyła się mówić o swojej sytuacji rodzinnej, najpierw prosiła o pomoc najbliższych. Bez skutku. Nikt nie zrozumiał jej codziennego dramatu. – Raz przez telefon wspomniałam o tym matce. Powiedziała, że przesadzam. Przyjaciółka z kolei uznała, że chociaż jedna rzecz mi się nie udała, ale ona za cenę komfortu znosiłaby czasami humory męża... Myślałam, że ze mnie kpi, ale ona była przekonana o swojej racji. To na długo zamknęło mi usta, by mówić komukolwiek – żaliła się Agata, która mówi o tym, jak w końcu któregoś dnia miarka się przebrała. Zaczęło się od ostrej wymiany zdań, nie wystarczyły wyzwiska i rękoczyny. Maciek w szale złości zepchnął Agatę ze schodów. Miała złamany obojczyk i nogę. Świadkiem zdarzenia była ich pięcioletnia córka. – Tak niefortunnie mnie uderzył, że znienawidziłam go w jednej chwili. Wiedziałam, że niczego już nie będzie można zmienić, ani naprawić. Nawet nie czułam bólu fizycznego, ale psychicznie czułam się śmieciem, dokładnie tym, jak zwykł mnie nazywać – wyznała ocierając łzy. – Przyrzekłam sobie, że nigdy więcej i zaczęłam działać. Muszę przyznać, że było naprawdę trudno... – ociera łzy.
Dzisiaj Monika i Maciek są już po rozwodzie. Obydwoje mieszkają na Wyspach. Utrzymują kontakt ze względu na dzieci. Rzadko ze sobą rozmawiają, zdaniem Agaty, raczej wymieniają komunikaty odnośnie spraw związanych z widzeniami z dziećmi, z planowaniem świąt oraz wakacji. Nigdy nie zabierają dzieci razem. – Jestem szczęśliwa, mimo że nie wierzyłam i bałam się odejść od męża. W chwili kiedy zdecydowałam się mówić otwarcie o domowej przemocy, spotkałam inne kobiety, które przeszły przez swoje piekło na ziemi, udzieliły mi porad i wsparcia. Nie jestem gotowa na nowy związek, ale spotykam się z Jackiem, który też jest ofiarą przemocy podsumowuje Monika. – To wydaje się być śmieszne, trudne do uwierzenia, że kobieta może stosować przemoc wobec mężczyzny. Zrozumie to tylko ofiara, bo przemoc nie ma granic, wszędzie szuka ofiar – wyjaśnia Jacek.