Kierowcy w Wielkiej Brytanii ostatnio litr paliwa za mniej niż funta mogli kupić pięć lat temu. Nic więc dziwnego, że pomysł właściciela trzech stacji Harvest Energy, które można znaleźć w Redditch, Walsall i Birmingham bardzo się spodobał klientom. Eksperci szacują, że w ślady tego przedsiębiorcy wkrótce pójdą inne niezależne stacje benzynowe.
Dr Velautham Sarveswaran swoje trzy stacje prowadzi wraz z żoną. Kupił je jako obiekty zamknięte w 2002 roku i postawił na nogi. Jak mówi, sekretem jego udanego biznesu jest obniżanie cen za paliwo. – Nadal będę zarabiał, a klienci będą jeszcze bardziej zadowoleni. Mamy stałe grono kupujących paliwo, którzy cenią nie tylko jego jakość i cenę, ale także naszą obsługę. Przyjeżdżają do nas nawet z miejscowości odległych o 30 km – mówi przedsiębiorca.
Sarveswaran wyjaśnia, że zdecydował się obniżyć cenę benzyny, dlatego, że miał dość nieuczciwej polityki stacji znajdujących się przy supermarketach. – Te stacje nadal zarabiają fortunę i nie chcą obniżać cen. To zwykłe oszustwo. U nas nie ma na to miejsca. Zadowolenie klienta jest na pierwszym miejscu, taki klient zawsze wróci. A o to przecież chodzi – mówi biznesmen.
Niechętnie obniżają ceny
Cena litra benzyny to około 20-25 proc. kosztu paliwa, a resztę stanowią akcyza (57 proc.) i podatki. Ropa naftowa tanieje na światowych rynkach, ale giganci jak BP czy Shell oraz stacje przy supermarketach niechętnie obniżając ceny paliw, a już najbardziej bronią się przed zejściem poniżej 1 funta.
We wtorek głos w tej sprawie zabrał kanclerz George Osborne, który przypomniał liniom lotniczym i firmom energetycznym o możliwościach obniżki cen usług w związku z taniejącą ropą. Zagroził nawet rządowymi sankcjami, w wypadku opieszałości. Jego zdaniem gospodarstwa w UK powinny odczuć taniejącą ropę nie tylko na stacjach benzynowych, ale również podczas korzystania z przelotów samolotem czy w przypadku płacenia rachunków za ogrzewanie i energię. Pisaliśmy o tym
tutaj.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk