Od 1 stycznia 2014 roku, kiedy zniesiono ograniczenia wjazdowe dla Rumunów i Bułgarów, do Wielkiej Brytanii oficjalnie przyjechało 47 tys. obywateli tych dwóch państw. Victor Spirescu był jednym z pierwszych odważnych, a traf chciał, że to właśnie jego powitali w Londynie parlamentarzyści i dziennikarze. Wypytywano go czy przyjechał do UK do pracy czy raczej po to, aby żyć na zasiłkach. Więcej o powitaniu -
tutaj.
Spirescu na Wyspach zaczął najpierw pracować w myjni samochodowej, ale po jednym dniu zmienił pracę i przeniósł się na budowę. Dziś, po rocznym pobycie, uważa, że w Wielkiej Brytanii jego rodakom trudno się „dorobić”. – Nie zachęcam znajomych do przyjazdu. Ciężko jest tu dobrze zarobić, trzeba się naprawdę postarać, aby coś odłożyć. Aby tak się stało, człowiek musi mieć trochę szczęścia. Ja przyjechałem tu do pracy, nie po zasiłki socjalne – imigrant opowiada dziennikarzom brytyjskiej prasy.
Zdaniem Victora Spirescu, brytyjscy politycy rozdmuchali sprawę zniesienia ograniczeń wjazdowych dla Rumunów i Bułgarów. Ma niezbyt pochlebne zdanie zwłaszcza o liderze UKIP, Nigelu Farage. – Widać, że ma jakiś problem z imigrantami, a przecież jego żona nie jest Brytyjką. Ogólnie ten człowiek wygaduje dużo głupich rzeczy.
Spirescu na początku pobytu w UK zarabiał około 30 funtów dziennie. Dziś, jak mówi, jego wynagrodzenie sięga 250 funtów dziennie. Pracuje cały czas na budowach, a zarobione pieniądze przesyła rodzicom na przechowanie. Oszczędza po to, aby po jakimś czasie wrócić do ojczyzny i tam z zarobionych w UK pieniędzy „żyć jak król”.
Obecnie w Wielkiej Brytanii mieszka około 250 tys. obywateli Rumunii i Bułgarii. Niedawno w mediach pojawiły się
wyniki badań , według których co piąty imigrant z tych dwóch krajów jest na bezrobociu.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk