MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

02/07/2014 07:26:00

"Specjalni goście", czyli życie w powojennym obozie

"Specjalni goście", czyli życie w powojennym obozie– Może się wam wydawać, że „Polish builders” to nowe zjawisko na Wyspach. Moje rodzinne zdjęcia pokazują, że Polacy pracowali w budowlance w UK już 70 lat temu – przekonywał Wiesław Rogalski, który dzieciństwo spędził w obozie dla byłych żołnierzy w hrabstwie Surrey. Rogalski opowiadał o obozie Tweedsmuir Camp  na spotkaniu w centrum historycznym w Woking.

Wiesław urodził się już po wojnie, w 1947 r., gdy jego rodzice mieszkali w Tweedsmuir – bazie wojskowej w Thursley (wiosce między Milford i Hindhead) pozostawionej przez kanadyjską armię.


– Po wojnie na Wyspach pozostało lub dotarło z różnych frontów 200 tysięcy polskich żołnierzy. Ponieważ walczyli pod brytyjskim dowództwem, po demobilizacji tutejszy rząd pozwolił im zostać, jako „specjalnym gościom”. Aby rozwiązać problem z zakwaterowaniem, lokowano ich w nieużywanych już bazach wojskowych – tłumaczył Rogalski. – Ta w Tweedsmuir nadawała się do tego, bo tam stały baraki, czy chatki. Kanadyjski rząd nie zgadzał się na skoszarowanie swoich żołnierzy w namiotach, więc zbudowano dość solidne budynki.

a
Matka Wiesława w czasie wojny prowadziła amerykańskiego dodge’a w Azji i we Włoszech. Zdjęcie z Iranu, z 1943 r. Fot. ARCHIWUM BRACI ROGALSKICH

Tego typu obozy, Polish Resettlement Corps, powstały w całej Wielkiej Brytanii. – Jak już był dach nad głową, to trzeba było poszukać zajęcia. Brytyjczycy nie uznawali kwalifikacji uzyskanych w Polsce, więc choć Polacy jako grupa posiadali najrozmaitsze umiejętności, pracowali głównie fizycznie. Pracę w zawodzie otrzymywali tylko specjaliści, np. dentyści – przybliżał Wiesław tamte lata. – Mężczyźni zarabiali przede wszystkim na budowach i w rolnictwie. Kobiety, o ile nie musiały doglądać dzieci, też licznie pracowały. W Surrey, przykładowo, firma Secretts w Milford (obecnie spore centrum ogrodnicze – przyp. red.) zatrudniała sporo Polek.

Tymczasowość bez końca

Niektórzy z uchodźców chcieli kontynuować walkę o wolną ojczyznę, tym razem z Sowietami. Dla nich pobyt w polskich ośrodkach był zawsze „tymczasowy”; liczyli, że kiedyś jednak wrócą do Polski. Ale nie otrzymywali żadnych sygnałów, kiedy mogłoby to nastąpić. Inni, po przemierzeniu wojennych szlaków na Bliskim Wschodzie, w Afryce, we Włoszech (rodziców Wiesława koniec wojny zastał w Bolonii), postanowili osiąść na Wyspach na dobre. I jedni, i drudzy, starali się prowadzić normalne życie. Pobierali się, rodziły się dzieci… – Śluby i inne kościelne ceremonie odbywały się w kościele Św. Edmunda w Godalming. To była najbliższa polska parafia – wspominał Rogalski. – W tamtejszych archiwach można znaleźć sporo polskich nazwisk.

a
Na przykładzie swojej rodziny, Wiesław Rogalski przybliżył fragment historii Polaków osiadłych po wojnie w hrabstwie Surrey. Fot. GRZEGORZ BOCZAR

Traumatyczny początek nauki

Ogromnym wyzwaniem dla polskich dzieci było podjęcie nauki. – Bardzo trudno było zasymilować się poprzez edukację. W szkole trzeba było znać angielski, i kropka – kontynuował Wiesław. – Rodzice nie mogli zbytnio pomóc, bo sami często nie znali języka, a na pewno nie za dobrze. Nie byli też w stanie wyjaśnić dzieciom, dlaczego na placu zabaw stoją same, dlaczego angielscy rówieśnicy nie chcą się z nimi bawić. Tak, początek nauki był traumatycznym doświadczeniem… Żadnych „teaching assistants”, żadnego wsparcia. Ja tak naprawdę poprawiłem swój angielski dopiero po przenosinach do Londynu, gdzie miałem dodatkowe lekcje językowe. Do dziś pamiętam dwie rzeczy. Po pierwsze: jak przeliterować „Mississippi”; po drugie: kiedy się stoi, to trzeba krzyżować ręce z tyłu, a nie z przodu, żeby trzymać plecy prosto!

W Tweedsmuir Camp swój dom na kilkanaście lat znalazło 80-100 polskich rodzin. Pod koniec lat 50., obóz zaczął pustoszeć. Jego mieszkańcy rozjechali się do pobliskich miejscowości: Godalming, Milford, Guildford, albo też osiedli w Londynie. – Mnie i bratu bardzo się wtedy podobało. Ileż było budynków, w których mogliśmy hasać! – uśmiechał się gość wieczoru. Wiesław, Zenon i ich rodzice wyjechali z Thursley w 1957 roku.

a

Obóz został zlikwidowany w l. 1959-60. Wiesław Rogalski przybliżył historię tej placówki w ramach „Tygodnia Uchodźców”, zorganizowanego przez Surrey History Centre w Woking. Na wieczorną prezentację dotarło raptem kilkanaście osób (część z nich to polonusi); pierwsze koty za płoty – chcemy wierzyć, że z czasem spotkania Polaków poza Londynem będą lepiej rozpowszechnione i przez to bardziej popularne.

Szansa już w najbliższą niedzielę, 6 lipca. Rural Life Centre w Tilford (rzut kamieniem od dawnego obozu) zaprasza na Polish Day. Polskie tańce, prezentacje po polsku, polskie jedzenie i piwo – klasyczny sposób na fajny dzień. Do tego, Wiesław oprowadzi was po pozostałościach Tweedsmuir Camp…  Szczegóły wkrótce.

Grzegorz Boczar, MojaWyspa.co.uk

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska