MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

10/03/2014 06:01:00

Felieton: Suma wszystkich strachów

Felieton: Suma wszystkich strachówZnowu nas straszą. Zimną wojną, ciepłą wojną i trzecią wojną – światową. Czy jest się czego bać? Jasne! Zawsze jest. Nie ma to jak zdrowa porcja paranoi o poranku lub na dobry sen.

Panie w polskiej telewizji, odziane w czarne sukno, głosem godnym oracji pogrzebowej relacjonują wydarzenia na Krymie. Łączą się z korespondentami, zapraszają do studia ekspertów, zwieszają głos, unoszą głos, namaszczają głos. Ze wszystkich kątów wyłazi zgroza i armagedon. Nie no – jasne, że nie ma się z czego cieszyć, obserwując rozróbę na Ukrainie. Tyle że znowu jakoś się nie mogę odciąć od poczucia wszechogarniającej farsy.


To zresztą przypadłość, z którą zmagam się od lat. Ot, przeczucie, że gdzieś tam w wyższych sferach rzeczywistości robią nas solidnie w ciula. I nie chodzi mi o szumowiny z parlamentu. To zwyczajni doliniarze, którzy płacą haracz mafii za dostęp do żerowiska. Inni szatani są tu czynni – nawiązując do słów klasyka. Inni szatani dbają o dyskrecję, lecz uderza powtarzalność ich czynności. Taktykę mają bowiem dosyć prostą: nastraszyć i napuścić, napuścić i nastraszyć lub nastraszyć i zastraszyć. Generalnie jeden kocioł – chodzi o to, żebyśmy się bali i gonili w piętkę, skacząc sobie do gardeł.

Weźmy taką Ukrainę. Kraj ościenny, lecz odmienny. Fakt: słowiański, więc pokrewny według etykietek, tyle że mentalnie z innej bajki. Kto był i spędził trochę czasu, dobrze wie: nasi wschodni sąsiedzi – uciekając się do niesprawiedliwego uogólnienia – mają inaczej poukładane niż Słowianie znad Wisły. Dotychczas jakoś nie poczuwaliśmy się specjalnie do powinowactwa. Owszem, w ostatnich latach na fali „fascynacji Wschodem” modne były (głównie wśród studentów) alkoholowe-etnograficzne eskapady na zieloną Ukrainę, ale większej metafizyki w tym nie było. A jednak z jakiejś nieodgadnionej przyczyny ktoś nam wkręcił przekonanie, że musimy czynnie wesprzeć naszych wschodnich braci w walce o najlepszy z możliwych ustrojów, czyli demokrację parlamentarną. Raz już takie hece przerabialiśmy – w 2004, gdy nasz uduchowiony mainstream znalazł się na barykadach „pomarańczowej rewolucji” po to, by po jej zwycięstwie wszystko zostało, jak było, tylko z innym składem przy korycie. A że historia lubi się powtarzać, to i teraz ruszyła procesja z ziemi polskiej na Majdan – grajkowie, ludzie pióra, złotouści z Wiejskiej i inni celebryci z pieśnią na ustach.

Zupełnie inaczej na wydarzenia u sąsiadów zareagowali Węgrzy, którzy – również z jakiejś nieodgadnionej przyczyny – postanowili nie mieszać się w sprawy Ukrainy, ograniczając się do kurtuazyjnego sformułowania, że „uczestniczą we wspólnym europejskim wysiłku, aby osiągnąć pokój, bezpieczeństwo i poszanowanie prawa międzynarodowego”. Niestety Polacy zawsze byli mięsem armatnim – rzucanym na pierwszy front lub napuszczanym na silniejszego przez „innych szatanów”, którzy posługiwali się nami jak pionkiem w swoich rozgrywkach. Więc nie wierzcie, że nadstawiamy karku za „wolność Ukrainy”, a nie za interesy „euroatlantyckie”, czyli biznes, którego kasjerzy znajdują się na innym kontynencie. Od kilku dni wiadomo, że snajperzy na Majdanie, którzy doprowadzili do eskalacji zadymy, strzelali zadziwiająco swawolnie – celując nie tylko w buntowników, ale również w milicjantów. Ciekawe, po co, jeśli nie w celu zaognienia sytuacji? To by się ładnie wpisywało w najnowsze rewelacje, jakoby na rzecz uniemożliwienia porozumienia działał nasz bezcenny Radek Sikorski, skonszachtowany z brytyjskim Foreign Office i MI6 – raczej nie w interesach własnego kraju. No i jakie są efekty naszego zaangażowania? Rosja oskarża Polskę o szkolenie majdanowców, a szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego straszy Polaków rosyjską inwazją. Słowem: jest się czego bać!

No, ale przecież zawsze jest. Bo strach jest fundamentem rzeczywistości społecznej i przekazu medialnego. Nie tylko dlatego, że jest najlepszym sprzedawcą – spyli niemal wszystko: od niusów, przez systemy alarmowe, „ekożywność”, szczepionki, po dewocjonalia. Również dlatego, że strach to najskuteczniejsze narzędzie odwracania uwagi i zarządzania masami ludzkimi. Globalizacja przyniosła nowe wyzwania w tym zakresie. Dlatego w ostatnich latach lasuje nam się mózgi rozmaitymi breweriami, z których najpopularniejsze to:
- globalne ocieplenie i anomalie pogodowe,
- pandemia świńskiej grypy,
- kryzys gospodarczy,
- terroryzm,
- pedofilia,
- Mariusz Trynkiewicz,
- i ostatnio – zbrojny konflikt rosyjsko-NATO-wski, czyli w praktyce ryzyko wojny światowej.
Nie, żeby wszystko to był pic na wodę – to pic na wodę plus inżynieria społeczno-gospodarza. Czyli gigantyczny piar na niekiedy realnym, choć sztucznie stworzonym podkładzie. Stworzonym oczywiście przez „innych szatanów” – stąd poczucie wszechogarniającej farsy.

Cóż więc począć, panie dzieju? Nie wiem, na browara iść. Ale tamtego szajsu nie łykać. Szkoda życia, które – jak wiadomo – kończy się śmiercią. Nie tylko wskutek wojen, ale również w warunkach pokoju, zdrowia społecznego i gospodarczej prosperity.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska