Zgodnie z rosyjskim prawem Władimir Putin uzyskał zgodę Rady Federacji na zbrojne zajęcie Ukrainy. Na razie oficjalnie wojska rosyjskie koncentrują się na granicy Kaukaz-Krym i czekają na rozkaz Putina. Jednocześnie od kilku dni na terenie Ukrainy (Autonomicznej Republiki Krymu) rosyjskie wojska prowadzą operację specjalną w nieoznakowanych mundurach. Wojska te zablokowały drogi, lotniska i porty oraz zmusiły do poddania się bez walki wszystkie ukraińskie siły zbrojne na Krymie.
Wojskowa obecność Ukrainy na Krymie jest aktualnie całkowicie sparaliżowana i władze tego państwa nie są w stanie nic zrobić, aby przeciwdziałać przyłączeniu Krymu do Rosji. To, czy Krym zostanie do Rosji przyłączony, czy zachowa autonomię w granicach Federacji Rosyjskiej, zależy aktualnie wyłącznie od decyzji Władimira Putina. Operacja ta z całą pewnością musiała być zaplanowana wiele tygodni wcześniej i aktualnie odbywa się na oczach międzynarodowych mediów.
Europa Zachodnia nie jest w stanie w żaden skuteczny sposób przeciwdziałać zajęciu części Ukrainy przez Rosję. Rozważane są takie możliwości, jak sankcje gospodarcze, wizowe, blokady kont. Nie uderzy to jednak w Rosję, a jedynie w interesy ekonomiczne części oligarchów oraz interesy państw zachodnich handlujących z Rosją. Aktualnie media światowe informują o tym, że Władimir Putin zgodził się na inicjatywę pokojową Angeli Merkel. Bliższe szczegóły jednak nie są znane. Nie słychać jednak, aby kanclerz Niemiec czy przedstawiciele innych krajów domagali się zachowania integralności granic Ukrainy, ani wycofania wojsk rosyjskich z Krymu.
Dzięki temu możemy być w naszych czasach świadkami sytuacji identycznej, jak miała miejsce w latach 30-tych ubiegłego wieku podczas aneksji części Czech przez Niemcy.
tb, MojaWyspa.co.uk