Jak donosi brytyjskie Mental Health Foundation, za 90 proc. spośród 5 tys. samobójstw popełnianych każdego roku w Wielkiej Brytanii odpowiedzialna jest choroba psychiczna. Na czele listy, obok alkoholizmu i schizofrenii, znajduje się depresja.
Zdaniem specjalistów z krajów skandynawskich, do których słońce dociera najrzadziej, na wzrost zachorowań ma wpływ również sezonowość. - Co roku, kiedy kończy się lato, a zaczyna długa deszczowa brytyjska jesień, która potem przechodzi w szarą, jeszcze bardziej deszczową zimę, dopadają mnie nastroje depresyjne – mówi Jolanta S. z Hammersmith, która od kilku lat korzysta z usług polskiego psychologa – Na szczęście teraz już wiem, że nie mogę ich lekceważyć”.
23 lutego cały świat obchodzi Dzień Walki z Depresją. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia na tę chorobę cierpi już 350 milionów mieszkańców ziemi, co stanowi pięć proc.całej populacji planety. Najwięcej zachorowań obserwuje się w krajach wysokorozwiniętych, między innymi w Wielkiej Brytanii, w której mieszka ponad 600 tysięcy Polaków.
Patrycja Gagan uważa, że zachorowań na depresję niekoniecznie jest z roku na rok coraz więcej. Więcej jest natomiast pacjentów, którzy zgłaszają się po pomoc do specjalistów. Skończyło się demonizowanie depresji, więcej się o niej mówi, pisze, pokazuje w filmach i książkach. Ludzie coraz więcej wiedzą na jej temat i nie boją się szukać pomocy, zwłaszcza w krajach wysokorozwiniętych, takich jak Wielka Brytania.
Według założycielki Zielonej Przychodni, dr Krystyny Tajchman, w dziedzinach takich jak psychiatria czy psychologia niezwykle ważny, często decydujący o przebiegu leczenia, jest brak bariery językowej. Pacjenci, nawet świetnie znający język angielski, zdecydowanie lepiej wyrażają emocje posługując się rodzinnym językiem. Równie istotne jest – wciąż powszechne wśród emigrantów – zaufanie pacjentów do profesjonalizmu polskich specjalistów.
Inf.pras.