Wśród tych polskich rodzin, które większość wakacji spędziły właśnie w swoich rodzinnych stronach, są i takie, które jednak nie zdecydowały się na powrót do brytyjskiej rzeczywistości. Niektóre z nich podjęły decyzję o pozostaniu na stałe w Polsce i właśnie tam postanowiły układać sobie życie na nowo. Przed nimi nowy życiowy rozdział. Z jednej strony dobrze im znany, z drugiej pełen niespodzianek, bo czas spędzony na emigracji zarówno zmienił ich samych, jak i warunki życia w Polsce, do których będą musieli się dostosować. Zarówno dorośli, jak i dzieci.
– Będziemy mieli wiele barier do pokonania, ale w Polsce nie jesteśmy sami. Trzeba będzie znaleźć pracę i pomóc dzieciom w nauce, w szkole. Moi synowie przez kilka lat uczęszczali do polskiej szkoły w Anglii, ale zdaję sobie sprawę z tego, że różnice programowe są ogromne. Liczę na pomoc i zrozumienie ze strony dyrekcji szkoły w Polsce oraz na pomoc ze strony lokalnych władz samorządowych, które mogą opłacić np. konsultacje psychologiczne, gdyby zaistniały problemy z adaptacją dzieci w nowym miejscu – mówiła Agata Nawrocka, która po ośmiu latach pobytu na Wyspach zdecydowała się na powrót do Polski.
Agata Nawrocka przyznała, że z podjęciem takiej decyzji wahała się od ponad roku, od czasu kiedy kilkanaście miesięcy temu zginął jej mąż, który był pracownikiem budowlanym.
– Marek miał swoją firmę, podobnie jak większość Polaków mieszkających na Wyspach i zatrudniał pracowników. Zawsze podejmował prace na terenie Londynu, ale z czasem konkurencja stała się tak duża, że trzeba było szukać pracy poza stolicą. Wtedy postanowił wyjechać do Edynburga. Widywaliśmy się tylko w weekendy, bo nie mógł przecież dojeżdżać codziennie do pracy. Podjęliśmy wyzwanie, ponieważ od lat budowaliśmy w Polsce dom i chcieliśmy zakończyć ten proces. Myśleliśmy o zamieszkaniu w nim razem z chłopcami, ale decyzję o powrocie odkładaliśmy, aż było za późno, by móc wrócić razem. I wtedy zdarzył się wypadek, w który zginął mój mąż, w drodze z Edynburga do Londynu. Świat zawalił nam się na głowę. Próbowałam się jeszcze pozbierać, bałam się powrotu do kraju. Aż wreszcie zrozumiałam, że dłużej tak żyć się po prostu nie da. W Polsce synkowie mają dziadków i dalszą rodzinę, a tutaj jesteśmy skazani tylko na siebie. Czeka na nas też dom, a tutaj mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu. Postanowiłam, że wyjedziemy, wrócimy do domu – powiedziała mama Adriana i Maksymiliana.
Kiedyś wrócimy…
Państwo Maciejewscy do Wielkiej Brytanii przyjechali 9 lat temu. Kilka miesięcy po tym, jak Polska znalazła się wśród krajów UE. Początkowo byli zachwyceni życiem na Wyspach. Obydwoje mieli dobrze płatne posady i udało im się odłożyć spore kwoty pieniędzy. Oni również wybudowali dom, a właściwie mały pensjonat w dolnośląskim uzdrowisku.
– Żyliśmy jak pączki w maśle. Pracowaliśmy i było nas na wiele stać, często żyliśmy ponad stan, a kiedy jechaliśmy w odwiedziny do Polski, bliskich obdarowywaliśmy drogimi prezentami. Lata 2005 do 2007, to był cudowny czas w Anglii. Dużo pracy, dobre zarobki. Aż przyszedł krach. Straciłem posadę i Iwona zaszła w ciążę. Z czasem musiała zrezygnować ze swojej pracy, a po urlopie macierzyńskim okazało się, że nie ma już do niej powrotu. I los odwrócił się, popadliśmy w długi – mówił Bartek Maciejewski.