Aktywiści zaproponują też, aby rząd zarezerwował więcej miejsc pracy dla Brytyjczyków, wprowadził limity dotyczące dozwolonej liczby wpuszczanych imigrantów z poszczególnych krajów UE. Kolejny pomysł zakłada wykluczenie przedstawicieli najbiedniejszych państw z UE z terenu Wielkiej Brytanii – czytamy w „The Times”.
Przedstawiciele Demos przypomną też premierowi, że w ostatnich kilkunastu latach Wielka Brytania stała się terenem „największego ruchu imigrantów w czasach pokojowych”, co oznacza napływ około 1,5 mln ludzi od 2004 roku.
Trzymać z zamożnymi krajami
Zdaniem szefa Demos, Davida Goodharta, wpływ tak ogromnej imigracji to wiele negatywnych czynników, których rząd nie do końca dostrzega i nie traktuje poważnie. Podaje przykład rynku pracy, na którym w ciągu ostatniej dekady odsetek pracowników z Europy Wschodniej wzrósł dziesięciokrotnie. Aktywiści przypominają, że od nowego roku Wielką Brytanię czeka kolejna fala imigrantów, tym razem z Rumunii i Bułgarii.
Według Goodharta, rząd Wielkiej Brytanii powinien zawrzeć bliższą współpracę z takimi krajami jak Dania, Niemcy, Holandia czy Szwecja. Głównie po to, aby wspólnie bronić interesów swoich rodzimych obywateli.
- Płacimy zbyt dużą cenę za bycie w Unii Europejskiej. Swobodny przepływ pracowników sprawił, że zamiast korzyści ekonomicznych mamy coraz więcej minusów. Doszło do sytuacji, w której spora grupa krajów UE „eksportuje bezrobotnych” do Wielkiej Brytanii – twierdzi szef Demos. Jego zdaniem kraje, które nie osiągają co najmniej 75 proc. średniego produktu PKB dla UE, nie powinny mieć możliwości korzystania z wolnych granic dla poszukujących pracy.
Imigrancie – wracaj do domu, albo przygotuj się na areszt
Dyskusja przedstawicieli Demos zbiegła się z kontrowersyjną kampanią Home Office i bilbordami „Go home”. Przez kilka dni po sześciu londyńskich dzielnicach Barnet, Hounslow, Barking i Dagenham, Ealing, Brent i Redbridge jeździł samochód z dużym bilbordem, na którym widniało hasło: „Wracaj do domu albo przygotuj się na areszt”.
Rzecznik rządu Camerona twierdzi, że zainteresowanie ze strony nielegalnych imigrantów, którzy w wyniku kampanii chcą legalnie opuścić UK jest duże. W to nie do końca wierzy nie tylko opozycja, ale inni politycy koalicji. Cześć z nich kampanię nazywa po prostu głupią i obraźliwą. Minister ds. biznesu, Vince Cable nazwał inicjatywę rządu „głupią i obraźliwą”, nawet Nigel Farage, lider antyimigracyjnej partii Ukip, określił ją jako „obrzydliwą”.
- Nie mam złudzeń, że kilka samochodów z plakatami jeżdżącymi po północnym Londynie sprawi, że nagle opinia publiczna zacznie dobrze postrzegać politykę imigracyjną rządu – dodał wicepremier Clegg.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk