Wśród nich są także i tacy, którzy azymut Anglia, wybrali z zupełnie innych powodów – ucieczki przed grożącymi im sankcjami karnymi z powodu licznych nadużyć w postaci zadłużeń, niespłaconych kredytów, niezapłaconych mandatów, zobowiązań alimentacyjnych i braku rozliczeń z polskim urzędem skarbowym lub ZUS-em w przypadku nieprzerwanej ciągłości prowadzenia interesów w kraju. Ci Polacy także wyruszyli w poszukiwanie lepszego jutra na Wyspach, puszczając w niepamięć to, czego nie uregulowali wyjeżdżając z Polski. Wszystko w myśl zasady, że skoro o tym się nie mówi, to nie ma problemu, lub jak sądzi Marek – respondent Dziennika – długi po jakimś czasie ulegają przedawnieniu. Kto po kilku latach pamięta o niezapłaconych mandatach na jakieś tam drobne sumy, skoro Polacy mieszkający w Polsce, także ich nie płacą, a komornik nie ma z czego im tego zadłużenia „ściągnąć”. Podobnie z alimentami, czy kredytami. W Polsce jest zresztą fundusz alimentacyjny, który powinien te sprawy regulować ze skarbu państwa. Niech mi tam w Polsce naliczają odsetki. Mój ośrodek życiowy znajduje się od lat w Anglii, a Polskę odwiedzam jedynie podczas wakacji – mówi Marek.
Tylko, czy aby na pewno nic mu nie grozi i podobnym jemu, czy Polacy, którzy nie uregulowali swoich zobowiązań finansowych w kraju, mogą czuć się bezkarni i bezpieczni na terenie UK?
Niespodzianka na lotnisku
Mąż Agnieszki Adam od 7 lat pracuje w Londynie. Jest właścicielem prężnie działającej firmy budowlanej, jak sądzi, jemu i jego partnerce powodzi się nieźle. Nie myślą o powrocie do Polski, z Anglią wiążą swoją przyszłość, ale często odwiedzają rodzinę w kraju. Zazwyczaj jadą samochodem, bo to i coś przywieźć i zawieźć można, a i samochód na miejscu jest potrzeby – mówi Agnieszka. Adam przyznał się, że zdarza się mu złamać prawo drogowe w Polsce i otrzymać mandat, ale nigdy nie ma zamiaru go zapłacić, ponieważ jak twierdzi – nie mam stałego meldunku w Polsce i nic mi nie mogą zrobić. Biorę taki mandat i tyle mnie widzieli. Auto mam na angielskich blachach, unijne prawo jazdy i brak adresu w Polsce, a w Anglii nie ma czegoś takiego, jak posiadanie stałego zameldowania – wyjaśnia Adam.
A jednak okazało się, że rozumowanie Adama było błędne. W lutym br. poleciał na kilka dni do Gdańska w nagłych sprawach rodzinnych. Na miejscu podczas kontroli paszportowej został zatrzymany pod zarzutem zadłużenia na rzecz skarbu państwa. Widniał w rejestrze dłużników. Wysokość sumy wynikającej z niezapłaconych przez Adama mandatów wraz z odsetkami karnymi i opłatą administracyjną uniemożliwiła mu uregulowanie zaległości na miejscu. W rezultacie Adam spędził dzień w areszcie, zanim zdołał się skontaktować ze swoją żoną i zgromadzić pieniądze na zadłużenie.
Podobny los może czekać Paulinę. Ona ma świadomość takiej sytuacji i obawia się, że w wyniku zatrzymania jej na lotnisku, zatrzymane zostaną także jej nieletnie dzieci (roczny Tomek i 4-letnia Alicja – przp. red.), które zamiast w ramiona stęsknionych za nimi dziadków, którzy nie są ich prawnymi opiekunami, mogą trafić do pogotowia opiekuńczego, na wypadek zatrzymania ich mamy podczas kontroli paszportowej. Paulina ma od kilku lat nieuregulowane sprawy z polskim ZUS-em. Dawniej miała w Polsce zarejestrowaną firmę, w ramach której sprzedawała ubezpieczenia na życie Polakom w Polsce i na Wyspach, ale zapomniała opłacać składek do ZUS-u. Uznała, że wystarczające i mnij kosztowne będą opłaty na brytyjski NIN. Nie odbierała również korespondencji, która najpierw z ZUS-u, a potem z sądu (ZUS – oddał sprawę do rozpatrzenia w sądzie – przy. red.) została wysyłana na jej adres zamieszkania w Polsce. Korespondencję odbierał ojciec, regularnie informując córkę o bieżącej sytuacji, ale Paulina nakazy ignorowała, łudząc się przedawnieniem sytuacji. Sprawa nie została przedawniona, ale jej tok postepowania nasilił się. W efekcie Paulina jest na liście dłużników w Polsce i ma do zapłacenia ponad 15 tysięcy złotych wraz z odsetkami i kosztami sądowymi i przynajmniej na jakiś czas, jak sama sądzi, zamkniętą możliwość przyjazdu do Polski, dopóki sprawy nie zostaną ostatecznie rozstrzygnięte, a ona nie zapłaci pieniędzy zasądzonym instytucjom. Na razie jednak na to się nie zanosi, ponieważ Paulina jest samotną matką, mieszka na Wyspach i oszczędności, jak twierdzi, nie posiada. Ma jednak obawy, co do przyszłości swojego postepowania, mimo że jak mówi, na razie pogodziła się z niemożnością odwiedzenia rodziny w kraju.
– Zastanawiam się jednak, czy nie zacznie mi coś grozić z tego powodu na Wyspach, bo skoro przyznałam ZUS-owi w rozmowie telefonicznej, że mieszkam większość roku kalendarzowego w UK, tutaj pracuję, tutaj mam firmę, tutaj urodziły się moje dzieci, to wówczas poproszono mnie o przesłanie do urzędu w Polsce stosownej dokumentacji na odpowiedniej formie, którą mogę otrzymać z tutejszego Inland Revenue. Wybrałam się po taki druk do Inland Revenue, ale odmówiono mi jego wydania, ponieważ argumentowano, że tutaj tego typu praktyk się nie stosuje. To może pogarszać moją sytuację, w celu wyjaśnienia jej w Polsce, ponieważ nie jestem ani rezydentem, ani obywatelem UK, co z kolei mogło przypieczętować mój pobyt na Wyspach – mówi Paulina.