Eksperci nawet zdążyli już dla takiego zachowania wymyślić specjalną nazwę – to „fat blindness”. Innymi słowy chodzi o to, że coraz dłużej trwa u nas proces, w którym zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy za grubi i warto coś z tym zrobić. Przeciętny mieszkaniec Wielkiej Brytanii dopiero po osiągnięciu 87 kg zaczyna dość wstępnie myśleć o diecie. Do prawdziwego odchudzania jeszcze daleka droga.
Z najnowszych analiz wynika, że jedna czwarta populacji Wielkiej Brytanii jest otyła. Coraz więcej osób nie myśli o odchudzeniu do chwili, gdy ich otyłość zaczyna być już naprawdę poważna. Jak się okazuje, jednym z najbardziej skutecznych bodźców do rozpoczęcia odchudzania jest przyglądanie się sobie na zdjęciach. Dopiero wtedy część osób dostrzega, jak obfite ma kształty.
Jemy coraz więcej, mniej się ruszamy. W efekcie w ciągu ostatniej dekady mieszkańcy UK „wzbogacili się” o ponad 6 kg. BMI przeciętnego Brytyjczyka obecnie wynosi 32, a jeszcze kilka lat temu było to 29,2. Aż 850 tysięcy mieszkańców Wysp kwalifikuje się dziś do natychmiastowej walki z otyłością. To 25 proc. populacji, a 10 lat temu było takich osób tylko 11 proc.
Eksperci podkreślają, że większość z nas ma problem z oceną dostrzeżenia swojej nadwagi czy nawet otyłości. Co bardziej alarmujące – 68 proc. otyłych ludzi twierdzi, że nie zdawało sobie z tego sprawy, zanim o problemie nie dowiedzieli się od lekarza czy innego specjalisty. Zgodnie z danymi NHS, dziś w UK 64 proc. mężczyzn i 58 proc. kobiet ma nadwagę lub cierpi na otyłość.
- Niezdolność do rozpoznania własnej nadwagi, to dowód na to jak wiele osób nie ma pojęcia na temat zdrowego poziomu wagi i zdrowych kształtów ciała. W efekcie odwlekamy w czasie decyzję o zrzucaniu zbędnych kilogramów, dopiero gdy nadwaga przeradza się w otyłość, wtedy szukamy pomocy – mów Zoe Hellman z Weight Watchers.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk