O unijny budżet – kto ile płaci, kto ile zyskuje – pytał niedawno „The Daily Telegraph”. Najwięcej do europejskiej skarbonki wrzucają Niemcy – ponad 7 mld euro. Wielka Brytania jest na trzecim miejscu – oddaje 4,7 mld euro, co, jak tłumaczy „Telegraph”, dla przeciętnego Brytyjczyka oznacza 144,7 funtów rocznie.
Kto w Unii Europejskiej zyskuje na tym najwięcej? Polska. Dziennik podaje, że w zeszłym roku nasz kraj otrzymał z Brukseli 11,2 mld euro. Pieniądze mają być przeznaczone bezpośrednio na rozwój oraz na zatrudnienie, co pomoże biedniejszym regionom w Polsce utrzymać się na poziomie reszty kraju i ujednolicić rynek.
„Polska wkłada te pieniądze w rozwój? Więc dlaczego Polacy przyjeżdżają do pracy do Wielkiej Brytanii, pobierają benefity i zabierają je do Polski?” – bulwersował się jeden z komentatorów na stronie dziennika. „Cała Unia Europejska to szaleństwo – musimy się wydostać natychmiast!” – dodawał.
Tymczasem, dolewając oliwy do ognia, „Financial Times” w tym samym tygodniu poświęcił rozwojowi naszego kraju cały dodatek pt. „Inwestycje w Polsce”. Polski korespondent Jan Cielski pisze o tym, że mimo trudności nasz kraj ma małe powody, aby obawiać się recesji, i w wielu dziedzinach rośnie w siłę.
Cielski podkreśla, że Polska miała najlepszy wynik ekonomiczny ze wszystkich krajów unijnych od czasu kryzysu w 2008 r. Jednocześnie ostrzega, że ten oraz kolejny rok mogą być dla nas najtrudniejsze przy obecnym kryzysie w strefie euro – głównym rynku zagranicznym dla naszego kraju. Budżet, jaki otrzymujemy od Unii, do tej pory pomógł Polsce zbudować nowe oczyszczalnie ścieków, lotniska, stacje kolejowe, autostrady i drogi.
W dodatku „FT” ukazał się również wywiad z polskim ministrem finansów Jackiem Rostowskim. Uważa on, że wyhamowanie polskiej gospodarki będzie „tylko przejściowe”. Sądzi też, że eurostrefa uniknęła czarnego scenariusza. Rostowski wskazuje, że kryzys w strefie euro nie wpłynął istotnie na tempo wzrostu polskiej gospodarki, która w latach 2002-06 rosła średnio w tempie 4,1 proc. rocznie, a w latach 2008-11 tylko o 0,2 proc. mniej. W tych samych okresach średnia dla UE wyniosła 2,1 proc. i –0,1 proc.
Minister uważa, że gospodarka polska odbije się szybko m.in. dzięki inwestycjom w autostrady, których pięć lat temu nie było, oraz postępom w deregulacji i poprawie długofalowej perspektywy finansów państwa dzięki wydłużeniu wieku emerytalnego.
Rostowski jest przekonany, że Polska nie będzie miała trudności ze sprzedażą swych obligacji dłużnych, „ponieważ jest jednym z zaledwie czterech krajów UE, których dług liczony w proporcji do PKB obniża się, wzrost jest odporny (na zagrożenia), część potrzeb finansowych na 2013 r. zaspokojono jeszcze w bieżącym roku, a do dyspozycji ma również elastyczną linię kredytową MFW”.