Musiałam podjąć w banku dużą sumę pieniędzy, żeby przekazać ją córce. Nie było takiej możliwości, żebym mogła dać jej kartę, musiała być to gotówka. Odebrałam pieniądze i jeszcze stojąc w banku przy okienku, włożyłam je do wewnętrznej zapinanej na zamek kieszeni w kurtce i wyszłam z banku. Nie wiem co mnie podkusiło,że postanowiłam zrobić po drodze małe zakupy i weszłam do Sainsbury's. W sklepie podczas wkładania warzyw do koszyka pojawiła się nagle jakaś „zakręcona” kobieta. Otarła się o mnie z jednej strony, potem niby się zachwiała i otarła z drugiej.
O pieniądze byłam spokojna, bo miałam je w wewnętrznej kieszeni, a kurtka była zapięta. Nie przyszło mi nawet do głowy, że to właśnie o nie chodzi. Poza tym sklep pełen ludzi i do tego monitoring.
Nagle, jak już odchodziłam od stoiska, ta sama kobieta przytrzymała mnie za rękaw i zaczęła coś mówić. Byłam zdezorientowana i nie bardzo wiedziałam o co jej chodzi. A ona chwyciła za dół mojej kurtki i pokazuje,że jest z tyłu brudna. Obejrzałam się i faktycznie - była polana jasnobrązową farbą.
Pierwsza myśl - musiałam pobrudzić się gdzieś w autobusie Druga - no ładnie, że tak po mieście chodzę. Zbytnio nie przejęłam się i powiedziałam kobiecie,że wracam do domu. Ona wyjęła chusteczkę i zaczęła mnie wycierać. W tym momencie pojawił się jakiś mężczyzna i bardzo przejętym tonem powiedział,że cała kurtka jest z tyłu brudna.
Nie pamiętam, czy to ja sama ją zdjęłam, czy to ta kobieta mi ją rozpięła - w każdym razie kurtka wylądowała na koszyku i zobaczyłam, że cała z tyłu spływała farbą. Kobieta zaczęła mi pomagać wycierać tę farbę, gdy nagle poczułam,że ktoś mnie pociągnął za nogawkę od spodni. Odwróciłam się i zobaczyłam inną kobietę, która pokazywała mi, że mam też oblane farbą spodnie z tyłu.
Zdenerwowana tym, co się stało i całym zamieszaniem, doszłam do wniosku,że i tak tej farby nie wytrę, założyłam więc kurtkę i postanowiłam jechać do domu. I w tej chwili przypomniałam sobie o pieniądzach. Już ich nie było. Wyparowały tak, jak i „pomagierzy”.
To trwało dosłownie sekundy - rzuciłam się za nimi w pogoń, ale uciekli ze sklepu. Nie goniłam ich po ulicy, bo i tak nie miałam szans, więc zawróciłam od drzwi i zaczęłam krzyczeć do ochrony, żeby szybko wezwali policję. Policja przyjechała błyskawicznie. Funkcjonariusze przejrzeli nagrania z kamer w sklepie, a potem w banku.
Okazało się, że mężczyzna, który do mnie podszedł obserwował mnie już w banku i szedł za mną. Kobieta w sklepie, obchodząc mnie i potrącając oblała mnie farbą z plastikowego kubka, takiego w którym sprzedają np. kawę.
Dowiedziałam się, że to nie był pierwszy przypadek i tak działa rumuński gang na terenie Londynu. Obserwują ludzi w bankach, a potem znajdą sposób, żeby ich okraść.
Autor: NoNickname
Porozmawiaj na ten temat na naszym forum