Na stronie Polskiej Macierzy Szkolnej odnajdziemy spis większości polskich szkół sobotnich, które funkcjonują na Wyspach Brytyjskich. Do takiej ewidencji przymierza się także Zrzeszenie Nauczycielstwa Polskiego za Granicą, ponieważ nauczyciele pracujący w wielu szkołach sobotnich są również członkami Zrzeszenia. Jednak to nie wszystkie polskie placówki, które z łatwością można odnaleźć na mapie polskich szkół sobotnich, ponieważ osoby zakładające polskie szkoły nie mają obowiązku zgłaszania i rejestrowania ich w PMS, ani innych organizacjach działających na rzecz szkolnictwa polonijnego. Polska szkoła sobotnia to działalność często zarejestrowana w Company House, również w ConinYou, której twórcy z czasem mogą ubiegać się o status charity umożliwiający im m.in. otrzymywanie darowizn i dotacji na rzecz rozwoju organizacji służącej przede wszystkim korzyściom na rzecz osób, dla której świadczą usługi, a nie jako działalności biznesowej. Zarówno PMS, jak i ZNPZ stawiają sobie za cel pracę na rzecz polskich szkół, wsparcie dla nauczycieli, uczniów i często całych ich rodzin, które zmierzają się z problemem polskiej edukacji swoich dzieci.
PMS organizuje m.in. konferencje dla uczniów i nauczycieli, pod jej auspicjami mają miejsce egzaminy z języka polskiego, a ZNPZ spotkania z nauczycielami, prelekcje, kiermasze książek i konkursy czytania dla dzieci i młodzieży. Obie organizacje za cel nadrzędny stawiają sobie rozwój i nauczanie języka ojczystego wśród dzieci i młodzieży, krzepienie polskości i nauczanie patriotyzmu, a także niesienie pomocy wielopłaszczyznowej, o szerokim zakresie, bo polskie szkoły sobotnie po 2004 roku, musiały zamienić się w instytucje o szerszej działalności, niż tylko nauczanie języka i tradycji.
Jednak jak się okazuje, to kropla w morzu potrzeb, bo dzisiejsza polska szkoła bardzo różni się od tych, które funkcjonowały na Wyspach jeszcze pięć, sześć lat temu i liczyły po około 100 uczniów. Dzisiejsze polskie szkoły pękają w przysłowiowych szwach od chętnych kształcenia się w nich i tworzą długie listy kandydatów oczekujących na wolne miejsce. Mówi się, że szkół jest za mało i stale rośnie zapotrzebowanie na nie, bo polskich dzieci na Wyspach przybywa.
Nauczyciele polskich szkół sobotnich mówią, że w szkolnych ławach, często w jednej klasie, zasiadają uczniowie, których znajomość i umiejętność posługiwania się językiem polskim, zasób słownictwa i wiedzy są na bardzo zróżnicowanym poziomie. Każdy z nich ma inną, odmienną historię przyswojonej polskości. Wielu uczniów obarczonych jest problemami natury logopedycznej, wadami wymowy i licznymi zaniedbaniami w tym zakresie. Wśród nich znajdują się także jednostki, które potrzebują pomocy psychologicznej związanej z akceptacją, akulturacją itp. Dzieci uczące się w polskich szkołach pochodzą także z małżeństw mieszanych, rodzin niepełnych, przypisane są im różnego rodzaju bariery typu: zespół Aspergera itp. oraz uwikłane są w różnego rodzaju problemy, często patologie wyniesione z domu rodzinnego. To wszystko wpływa na ich rozwój, nauczanie, przystosowanie i socjalizację. Zdaniem wychowawców, bez pomocy specjalistów wiele z tych dzieci nigdy nie będzie w stanie pokonać obciążających ich barier, które w wyniku dalszych zaniedbań i braku możliwości wyeliminowania ich, będą się pogłębiać. Duży procent tych dzieci nie może także liczyć na pomoc rodziców w tej kwestii, ponieważ oni sami nie wiedzą, gdzie i w jaki sposób powinni takiej pomocy szukać dla swojego dziecka. Pomoc logopedyczna i psychologiczna są terapiami odpłatnymi, na które wiele rodzin nie stać. Ponadto wielu rodziców nie będąc specjalistami nie potrafi dostrzec problemu, który przytrafił się ich dziecku.
Polskie szkoły sobotnie, to w zdecydowanej większości szkoły zakładane i utrzymywane przez rodziców. Z ich funduszy opłacane jest przede wszystkim utrzymanie placówek, na co m.in. składa się wynajm budynku, ubezpieczenie, zakup pomocy naukowych i inne niezbędne rzeczy potrzebne do tego, aby przez co najmniej 30 sobót rocznie mógł dzwonić szkolny dzwonek wzywający uczniów na lekcje. Nauczyciele pracujący w szkołach wypełniają swoją rolę na drodze wolontariatu. Gdyby sytuacja po 2004 roku nie zmieniała się i na Wyspy nie przybyłaby taka liczba polskich rodzin, zapewne polskie szkoły sobotnie nie musiałyby zderzać się z problemami będącymi skutkiem migracji na taką skalę. Jednak sytuacja przerosła możliwości i okazuje się, że nie tylko brakuje miejsc w szkołach już istniejących, ale brakuje szkół i pracujących w nich specjalistów dostępnych dla wszystkich potrzebujących dzieci. Ponadto szkołom brakuje funduszy na wsparcie, które w dzisiejszej rzeczywistości szkolnej okazuje się być konieczne, aby przyszłe pokolenie mogło na tyle nauczyć się ojczystego języka, by móc i chcieć posługiwać się nim nie tylko w mowie, ale także w czytaniu i piśmie, kiedy stanie się już dorosłymi ludźmi oraz będzie stało przed wyzwaniem określenia swojej tożsamości.
Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska