Sukces, który w maju br. odnieśli obrońcy siedziby Ogniska Polskiego w Londynie okazał się zaraźliwy – podczas ostatniego Nadzwyczajnego Zjazdu Stowarzyszenia Polskich Kombatantόw, który odbył się w Leicester odwołano jednogłośnie cały Zarząd Głόwny SPK w Wielkiej Brytanii, w tym wszystkich powierników Fundacji SPK, członkόw Komisji Rewizyjnej, prezesa Sądu Koleżeńskiego i dyrektorόw spόłki PCA Ltd zarządzającej majątkiem SPK.
Czym zasłużył sobie poprzedni zarząd na odwołanie? Lista przewinień jest długa, ale najważniejsze, to niezgodna ze statutem próba likwidacji Stowarzyszenia i przejęcia jego majątku w celu dalszej odsprzedaży. Majątek to 10 budynków usytuowanych w różnych miastach Anglii i Szkocji. Kiedyś było ich 50, ale zostały już spieniężone. Argumenty, którymi Zarząd Główny SPK posługiwał się, by uzasadnić sprzedaż tych obiektów, był zawsze ten sam: „brak środków na utrzymanie”. Inną sprawą jest, że niewiele robiono w tym kierunku, by było inaczej. Warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że to nieruchomości położone w atrakcyjnych miejscach, wystarczyłoby więc trochę dobrych chęci, żeby obiekty te nie tylko zarabiały na swoje utrzymanie, lecz wręcz przynosiły zyski. O tym, że jest to możliwe – w dalszej części artykułu.
Lata świetności i upadku
Po II wojnie światowej większość Polaków osiadłych na Wyspach zdała już sobie sprawę, że Polska raczej na dobre znalazła się w strefie wpływów sowieckich, w związku z czym ich powrót do ojczyzny - w dającej się przewidzieć przyszłości - nie nastąpi. W tej sytuacji nie pozostało nic innego, jak organizowanie się. Zaczęły powstawać różnego rodzaju stowarzyszenia, które miały na celu nie tylko kultywowanie polskości, tradycji narodowych, kultury itp., lecz również pomoc tym, którzy najbardziej jej potrzebują. Właśnie w ramach takiej pomocy począwszy od końca lat 40 powstały na Wyspach domy kombatantów. Na ich budowę względnie zakup wykładali pieniądze Polacy, których los rzucił właśnie do tego miasta. Przez długi czas pełniły rolę ośrodków, w którym emigranci mogli się nie tylko spotykać, ale prowadzić różnego rodzaju działalność: społeczną, kulturalną, polityczną i charytatywną, jednym słowem było to miejsce jednoczące Polonię, jak również punkt, w którym szybko rozchodziły się wieści w rodzaju: kto potrzebuje pomocy, kto może pomóc itp.
Takich domów powstało około 50. Po pewnym czasie, wraz z dobrodziejstwem inwentarza przekazano je Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów.
Organizacja ta miała nie tylko nimi zarządzać, lecz również kontynuować to, co wcześniej czyniła zbierająca się tam polska społeczność. Głównym jednak zadaniem Stowarzyszenia była pomoc tym, których dotknęło ubóstwo. Zostało to zapisane zarówno w statucie, jak i w rejestrze stowarzyszeń prowadzących działalność charytatywną.
Z czasem ośrodki te zaczęły podupadać, co w dużym stopniu było skutkiem uwarunkowań biologicznych - pokolenie kombatanckie z racji wieku topniało. Domy świeciły pustkami i tylko incydentalnie otwierały podwoje, zazwyczaj przy okazji świąt czy ważnych rocznicowych obchodów.
Dla chcącego nic trudnego
Świadkami tego upadku była nowa emigracja, która przybyła na Wyspy po 2004 roku. Kiedy stała się już na tyle liczna i świadoma swojego znaczenia, jej co bardziej wyrobieni społecznie przedstawiciele, uznali, że za wszelką cenę trzeba utrzymać istniejące jeszcze „wyspy polskości” w Wielkiej Brytanii i tym celu wstępowali do SPK. Niestety, „nowym” nie zawsze udawało się znaleźć wspólny język ze „starymi”, ale – jak twierdzi Krzysztof Lus, były prezes Koła SPK w Bristolu, obecnie jeden z wiceprezesów Zarządu Głównego SPK - to wszystko się zmienia, czego najlepszym dowodem jest
skuteczna obrona siedziby Ogniska Polskiego w Londynie przed zakusami „powierników”. Okazało się że stara i nowa emigracja potrafi się zjednoczyć jeśli sytuacja tego wymaga. Lus, to przedstawiciel młodej emigracji, przyjechał na Wyspy 2004 roku. Kiedy słyszy o tym, że na utrzymanie budynków brakuje środków, uśmiecha się ironicznie: - Nigdy nie mieliśmy problemu budynek, który znajduje się pod naszą opieką zarabia na siebie i nic nie stoi na przeszkodzie, by podobnie było w pozostałych przypadkach.