Nowa twarz SPK
Sprawa domów kombatanta od początku miała posmak afery i nieodparcie przywodziła na myśl takie skandale, jak sprzedaż Fawley Court, czy próbę sprzedaży siedziby Ogniska Polskiego w Londynie. Rozwiązany kilkanaście dni temu Zarząd Główny SPK dążył do rozwiązania organizacji, co miało już nastąpić w październiku br. Gdyby to się powiodło, los budynków byłby przesądzony – zostałyby sprzedane, a pieniądze ze sprzedaży trafiłby do „The Polish Ex – Combatants’ Association in Great Britain Trust Fund”, gdzie mogłyby przepaść jak kamień w wodę – w Wielkiej Brytanii kontrola nad fundacjami charytatywnymi nie jest zbyt ścisła.
Wiele wskazywało na to, że odwołanemu zarządowi uda się dość łatwo spieniężyć pozostałe „wyspy polskości”, wystarczyło tylko rozwiązać SPK. To również wydawało się łatwym zadaniem, bo sprzeciwić się temu mogło jedynie walne zgromadzenie członków. Konieczne było zebranie co najmniej 600 osób – bo takiej liczby wymaga statut, by walne zgromadzenie mogło się odbyć. Stanowiło to nie lada problem, bo jak zawiadomić, w krótkim czasie taką liczbę członków? Z pomocą przyszły polonijne media, które opublikowały dramatyczny list frakcji SPK sprzeciwiającej się rozwiązaniu Stowarzyszenia. To było skuteczne posunięcie, a efekty przeszły najśmielsze oczekiwania – na apel odpowiedziało aż 872 członków organizacji,czyli sporo ponad wymaganą 51-procentową większość! Zjazd wybrał nowy zarząd, nowych dyrektorów PCA Ltd. oraz nowy Komitet Rewizyjny. Nowego prezesem został znany i wybitny działacz polonijny Wiktor Moszczyński z Londynu, przedstawiciel tzw. starej emigracji, a funkcje czterech wizeprezesόw objęli: Halina Kalinowska z Kirkcaldy w Szkocji, Andrzej Rόżycki z Manchesteru, Tomasz Kaźmierski z Southampton oraz cytowany już wcześniej Krzysztof Lus z Bristolu.
Duże wyzwanie
Nowy prezes SPK WB, Wiktor Moszczyński delegat londyńskiego Koła SPK, jechał na zebranie do Leicester – jak przyznaje – z dużym poczuciem niepewności: - Spodziewałem się zobaczyć garstkę sfrustrowanych działaczy narzekających na władze centralne Stowarzyszenia. Pomyślałem sobie że to znów sytuacja jak Fawley Court, gdzie ludzie ocknęli się, że ich kluby i koła są już w ostatniej fazie likwidacji przez władze organizacji. Ponarzekają, ponarzekają – pomyślałem - a proces likwidacji ich dorobku pόjdzie naprzόd.
Po wyborach nie krył zadowolenia, choć miał świadomość, że ani on, ani zarząd nie będą mieli łatwego zadania, bo nie wiadomo jak zareaguje odwołany zarząd na dymisję: - Miały one charakter pisemny i odwołani próbują tę formę dymisji kwestionować - martwi się prezes Moszczyński i dodaje., dodając: - Sytuacja jest i smutna i dramatyczna. Z jednej stare władze SPK wśrόd ktόrych jest jeszcze mała garstka autentycznych kombatantόw częściowo już poważnie chorych czy w szpitalach, a przy nich członkowie rodzin kombatanckich często bardzo zasłużonych jako społecznikόw i działaczy kombatanckich. Z drugiej strony niemniej zasłużeni działacze społeczni utrzymujący życie polskie w terenie. Dla nich tradycja i trzon organizacyjny SPK to najlepszą gwarancją przetrwania polskich wartości na tych terenach. Około pόł miliona Polakόw żyje poza Londynem, w wielkich miastach jak Birmingham i małych miasteczkach jak Grantham czy Redditch. Pamiętajmy że 20 tysięcy polskich dzieci rodzi się rocznie w Wielkiej Brytanii, z czego dwie trzecie poza Londynem. Kto się zajmie podporą dla polskich szkόł, gdy te koła i kluby zrzeszające ich rodzicόw będą zlikwidowane?
Pomimo tego nowemu zarządowi nie brakuje wiary w to, że nie tylko ocali istniejące „wyspy polskości”, lecz tchnie w nie nowe życie, a być może stworzy kolejne.
Janusz Młynarski, MojaWyspa.co.uk