Policja trafiła na ślad kobiety, którą przywieziono do Wielkiej Brytanii po to, by pobrać od niej nerkę do nielegalnego przeszczepu. Na świecie odbywa się około 7 tys. takich operacji rocznie, ale w Anglii to pierwszy taki przypadek w historii. Nieznane są jak dotąd personalia kobiety, ani kraj jej pochodzenia. Na razie policja nie ujawnia też, czy do pobrania organów już doszło i czy ofiarę udało się odnaleźć przed operacją. Według „Daily Telegraph" handel organami odbywa się na trzy sposoby: ofiara jest zmuszana do oddania nerki czy wątroby przemocą, godzi się na to i dostaje w zamian pieniądze lub wmawia się jej, że potrzebuje operacji i bez jej wiedzy pobiera się od niej organ.
Nie tylko kobiety
Korzystając z tego, że o handlu ludźmi zrobiło się głośno, swoje statystyki ujawniła Armia Zbawienia, zajmująca się pomocą dla ofiar takiego procederu. Według nich 41 proc. ofiar to mężczyźni, głównie z Europy Wschodniej i Afryki. Przeczy to powszechnej opinii, jakoby handel żywym towarem dotyczył tylko kobiet. Osoby, które padły ofiarą przemytników najczęściej są zmuszane do świadczenia usług seksualnych (45 proc.) i pracy niewolniczej ( 43 proc.). Zaskakuje pozostałe 8 proc. przypadków dotyczy osób przywożonych z mniej rozwiniętych krajów do pracy jako domowi służący.
Głównie z Europy Wschodniej
Armia Zbawienia wpiera takie ofiary od pół roku. Do grudnia zeszłego roku pomogła 78 mężczyznom i 112 kobietom. 58 proc. z nich pochodziło z Europy Wschodniej, 25 proc. z Afryki, 12 proc. z Azji a 4 proc. z samej Anglii. Wszystkie dane dotyczą dorosłych - handel dziećmi to w krajach „starej" Unii na szczęście wciąż margines. Armia Zbawienia ujawnia przykład pomocy, jakiej udziela: niedawno pomogła dwóm Czechom, którzy odpowiedzieli na ogłoszenie w gazecie dotyczące pracy za granicą jako brygadziści w fabryce, zostali przewiezieni do Anglii i zmuszeni do niewolniczej pracy bez wynagrodzenia. Mężczyźni byli następnie odsprzedawani kolejnym gangom. Obecnie otrzymali czasowe mieszkanie i wsparcie, a następnie zostali przeniesieni do Szkocji, by tam zacząć nowe życie.
Sonia Grodek, MojaWyspa.co.uk