Choć lokowanie funduszy w rajach podatkowych jest legalne, jest to forma unikania brytyjskiego podatku, którą trudno uznać za właściwą dla otoczenia premiera. Szczególnie takiego, który zapewnia, że liczy się dla niego dobro kraju i „prostych ludzi", i zamierza traktować niezwykle ostro bogaczy, którzy dzięki dobrym prawnikom unikają płacenia podatku. David Cameron obniżył ostatnio stopę podatku, a na krytykę opozycji zareagował słowami: „Najbogatsi ludzie w kraju zapłacą dzięki temu podatek i zyski wzrosną pięciokrotnie".
Spadek po tacie
Ian Cameron zgromadził za granicą 2,74 miliona zwolnionych od podatku funtów, z czego po jego śmierci w 2010 roku syn David dostał 300 tys. funtów. Dane te opublikował „The Guardian", przypominając, że niekoniecznie musi to być cała kwota zgromadzona w ten sposób przez ojca premiera - w 2009 znalazł się on na liście najbogatszych magazynu „The Sunday Times” z majątkiem wycenianym na 10 milionów funtów. Dziennikarze przypuszczają też, że część fortuny senior rodu mógł przed śmiercią przekazać żonie i wskazują, że w 2006 przepisał wart 2,5 miliona funtów dom najstarszemu synowi Alexandrowi, a posiadłość wartą milion funtów przekazał dwóm córkom.
Ian Cameron był też dyrektorem Blairmore Holding Inc z siedzibą w Panama City i akcjonariuszem Blairmore Asset Management w Genewie. Blaimore House to nazwa domu, w którym urodził się nestor rodu Cameronów w Aberdeenshire. Jednym z udziałowców panamskiego funduszu był członek Torysów Lord Vinson. Dane z samego tylko 2009 roku pokazują, że wpłacił on tam 82 tys. funtów - prawie jedną czwartą wszystkich inwestycji w fundusz. W tym samym roku przekazał też dziesiątki tysięcy funtów na wiodące prawicowe organizacje. Rzecznik rządu postanowił nie wypowiadać się o „prywatnych sprawach rodziny Camerona".
Sonia Grodek, Mojawyspa.co.uk