Wysłała wiele maili, zapewne nie tylko do redakcji "Dziennika Polskiego". Mieszka w jednym z brytyjskich miast i prosi o całkowitą anonimowość. Opieka społeczna odebrała jej dzieci. Natalia uważa, że w sumie bezpodstawnie. – Bo nic takiego na mnie nie mają, jedynie, że awanturowałam się przy dzieciach z moją matką.
Natalia traci dzieci
To nie jest pojedynczy wypadek. Podobnych zgłoszeń polska ambasada w Londynie otrzymuje wiele. Podobne telefony, raz na jakiś czas, zdarzają się również w biurze Zjednoczenia Polskiego. Kierowane są do wydziału konsularnego Ambasady, do East European Advice Centre, do prawników.
– Sprawa Natalii jest bardzo dobrze znana polskiej Ambasadzie w Londynie – mówi rzecznik placówki, Robert Szaniawski. Udzielono jej wszelkiej dostępnej prawnie pomocy. – Niejednokrotnie interweniowaliśmy w służbach socjalnych, przedstawiciel Ambasady uczestniczył w rozprawie sądowej w sprawie dzieci, przekazaliśmy jej przykładową listę prawników, w tym polskojęzycznych. Udzieliliśmy jej zapomogi finansowej, kilkanaście razy Wydział Konsularny Ambasady był z nią w kontakcie. Jesteśmy otwarci na udzielanie dalszej pomocy w zależności od rozwoju sytuacji i możliwości prawnych – deklaruje Szaniawski.
Swego czasu jednym z priorytetów rodzinnej polityki Tony Blaira było znaczące zwiększenie liczby adoptowanych dzieci. Ponadto obowiązuje reguła, by białe dzieci trafiały do rodzin białych, tymczasem w ośrodkach opieki zawsze przeważają dzieci kolorowe. Statystyki nijak nie chcą się zgadzać. Uczestnik
dyskusji na portalu Moja Wyspa, która odbyła się w listopadzie ubiegłego roku, pisze, że do dzisiaj poszczególne oddziały Social Services rozliczane są z ilości pomyślnie przeprowadzonych adopcji: „Od tego zależą nie tylko premie, ale też często kariery pracowników. I nie jest to żadna tajemnica. (…) To nie jest żadna zorganizowana akcja. Nikt nie każe odbierać Polakom czy Czechom dzieci. Po prostu – białe, czyste, zdrowe, niezapchlone dzieci są łatwiejsze do adopcji. Łatwiej znajdzie się chętny. (…) Osobiście znam trzy takie przypadki: w jednym dwójka dzieci poszła do adopcji. Rodzice walczą od 3 lat o prawo widywania się z dziećmi. Wszystko zaczęło się od tego, że starsze dziecko było chorowite i często opuszczało szkołę. W drugim przypadku para po prostu uciekła z UK. Tutaj sprawa była inna – dzieciak spadł z bujaczki. Matka poleciała z nim do szpitala (bo mieszkali niedaleko). Ze szpitala już go nie odebrali. Social Services podejrzewało w tym wypadku przemoc w rodzinie i do czasu wyjaśnienia – dzieciak został przekazany rodzinie zastępczej. Najciekawszy przypadek jest taki, że rodzice zostali zmuszeni do zrzeknięcia się władzy rodzicielskiej i przekazali ją dziadkom, którzy specjalnie musieli przylecieć z Polski.”