Dzieci nie bawią się tak samo, jak ich rodzice. Inne zabawy, inne dzieci, inne czasy. 72 procent dzisiejszych rodziców wolało spędzać czas na dworze, ale ich dzieci, jedynie w 40 procentach decydują się porzucić telewizor i komputer, by wyjść z domu. 1/4 dzieci nigdy nie turlała się z górki, 1/3 nie nie ma pojęcia o grze w klasy. Pod koniec lat 70-ych, 90 proc. uczniów docierało do szkoły pieszo, dziś robi to 10 proc.
Winne są nie tylko ekrany i monitory, ale po części zbyt opiekuńczy rodzice, którzy wolą, by pociecha była w domu, niekiedy nawet zabraniając dołączenia do już przebywających na powietrzu innych dzieci. Poza tym, co siódma mama i ojciec twierdzą, że nie nadają się do gry z dziećmi, a 8 proc. uważa, że czuje się w takiej sytuacji niekomfortowo i w zakłopotaniu.
Catherine Prisk, była pedagog i dyrektor „Play England” mówi otwarcie: „Spędzać czas na dworze, umorusać się porządnie, wspinać na drzewa, robić łańcuchy z kwiatów rumianka, to jest to, co ucieka przed nosem dzisiejszym dzieciom. Zdrowy dorosły, to jednak kilkanaście lat wcześniej aktywny maluch, który umie bawić się z rówieśnikami. To punkt wyjścia do emocjonalnego i fizycznego rozwoju, dobrego samopoczucia i szczęścia.”
To samo badanie podaje również, że 1/3 dzieci nigdy nie zbudowała kryjówki. Pozornie nieistotna zabawa, która uczy małego człowieka jak radzić sobie w dorosłym życiu z prawdziwymi problemami.
Kiedy dziesięciolatek dowiaduje jak wspiąć się na drzewo, dowiaduje się jak pokonać swoje fizyczne ograniczenia. Obecnie dzieciom brakuje życiowych doświadczeń, wyzwań emocjonalnych, fizycznych, które angażowałyby ich wyobraźnię, ciało i duszę. Upośledzone dzieciństwo będzie przyczyną dysfunkcjonalności u dorosłych.
Wystarczy 20 min aktywności na trawie, by pomóc uczniom wyhasać się na tyle, by już nie wiercili się nadmiernie w klasie i koncentrowali na lekcji. Jest to równie dobre i skuteczne do walki z brakiem uwagi i problemami z koncentracją, co przepisywane lekarstwa. Sprawa jest poważna. Aż 59 proc. chciałaby więcej bawić się poza domem.
Siedmiu na dziesięciu rodziców czuje presję czasu, a dodatkowo narzeka na brak zielonej powierzchni dookoła domu, co skutecznie redukuje ilość spędzanego wspólnie czasu. Tak twierdzą rodzice.
Jednocześnie ponad 1/3 z nich przyznaje, że ich namilszymi wspomnieniami są chwile, gdy bawili się w wymyślone przez siebie gry, gdziekolwiek, co tylko potwierdza, że aktywność na zewnątrz nie ma związku z kosztami, czy zagospodarowaniem przestrzeni wokół naszej posesji.
Austin Healy, były reprezentant rugby i ojciec czterech córek w wieku 3-9 lat jest twarzą kampanii wspieranej przez Savlon i „Play England”. O akcji wyprowadzania dzieci z domów mówi w wielu wywiadach: „Rodzice muszą zabrać swoje dzieci od komputera, konsoli, internetu i wyjść z nimi na zewnątrz. Statystyki są alarmujące. Wiem, że żyjemy w szybkim tempie, bardzo zajęci, ale nie może być tak, że brakuje nam czasu na zabawy z własnymi dziećmi. Gry na świeżym powietrzu to podstawa.
Jesteśmy zbyt opiekuńczy dla dzieciaków i tym je krzywdzimy. Naszym obowiązkiem jest zachęcać je do aktywności i wyjścia z domu, a nie pozostawania w nim. Jeśli w każdej rodzinie wygospodaruje się na to 15 minut dziennie, korzyści będą olbrzymie. Wymyślajmy sami nowe zabawy i nakłaniajmy do tego nasze pociechy.”
Przedstawione dane: na podstawie badania przeprowadzonego przez Savlon i „Play England”.
Sylwia, Milan, Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.