Ta - nazywana także „prawem powrotu trzeciej generacji” - socjologiczna reguła została sformułowana już w latach 30-tych ubiegłego wieku i odnosiła się do imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. Marcus Lee Hansen zauważył, że dzieci przybyszów uciekały od narodowości rodziców i chciały za wszelką cenę udowodnić swoją „amerykańskość”.
Mimo, że znały ich ojczysty język - bo przecież nim posługiwano się w domu - to starały się go nie używać lub nie przyznawały się do tej umiejętności. Dopiero wnuki tego „pierwszego pokolenia” miały się czuć wystarczająco pewnie w swoim nowym otoczeniu, by szukać korzeni i porządkować rodzinne historie.
Prawo Hansena nie zostało sformułowane w odniesieniu do Polaków, jednak jak pokazują badania prowadzone wśród amerykańskiej Polonii, jego działanie można zauważyć także i w tej grupie. Szczególnie, jeżeli wydłuży się okres obserwacji, bo choć niekiedy to dzieci uciekają od narodowości rodziców, to może to być także stopniowy proces utraty starej tożsamości w kolejnych pokoleniach, by w końcu - po uzyskaniu wspomnianej pewności, w tym wypadku „amerykańskości” - na nowo odkryć etniczność przodków.
„Mam, Dad. I'm an American”
Proces przeobrażeń amerykańskiej Polonii został opisany m. in. przez dwóch znanych polskich socjologów Hieronima Kubiaka oraz Jerzego J. Wiatra. Chociaż tekst (opublikowany w zbiorze „Polonia amerykańska) nie należy do najnowszych, to wciąż nie traci na swojej aktualności. Badacze opisali tam - zgodny z prawem Hansena - proces przechodzenia jednostek z jednej grupy narodowej (polskiej) do drugiej (amerykańskiej) oraz zjawisko ponownego poszukiwania swojej etniczności.
Polska emigracja do USA była w trudnej sytuacji, ponieważ przybywała do kraju, który z nowego wielonarodowego tworu przeobraził się już w państwo zdominowane przez kulturę anglosaską. Przynależność do „starych” grup imigrantów (np. z Anglii) znacznie poprawiała szanse życiowe oraz społeczny status. Tymczasem przybysze z Polski - wyjeżdżający m. in. z biednej Galicji - nie znali języka, nie wiedzieli co ich czeka po drugiej stronie oceanu, a swój pobyt tam traktowali jako tymczasowy. Z tego powodu ich pozycja w społeczeństwie nie była zbyt wysoka. Często też wycofywali się do etnicznych gett i szukali kontaktu jedynie z tymi, których język oraz zachowania mogli bez trudu zrozumieć. Bywało też i tak, że starali się ukryć to, co mogło powodować negatywne oceny obcych. Było z to tym łatwiej, że na ogół nie przywozili ze starego kraju dobrych wspomnień. - Imigranci przynoszą wizję Polski biednej i niesprawiedliwej - pisali Kubiak i Wiatr.