MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

28/05/2011 08:55:00

Angielski syn, polski wnuk

Tylko w 2009 roku Polki w Wielkiej Brytanii urodziły 20 tys. dzieci. Kim będą kiedy dorosną? Polakami w Anglii, Anglikami polskiego pochodzenia, czy może raczej całkowicie odrzucą narodowość rodziców? Odpowiedzią na to pytanie może być tzw. „prawo Hansena”.

W wywiadach pojawiły się osoby, które nie wiedziały, że edukacja szkolna rozpoczyna się w UK wcześniej niż w Polsce. Innym często pojawiającym się problemem, na który wskazywali londyńscy nauczyciele były częste przeprowadzki za pracą i zmiany szkół oraz zaczynanie przez dziecko „od nowa” w każdym nowym miejscu. Zdarzały się także osoby, które choć zapisały dzieci do angielskich szkół dbały też o eksternistyczne zaliczanie polskich egzaminów „na wszelki wypadek”.  - Niektóre z nich przyjechały do UK dwa dni wcześniej. To musiał być szok kulturowy. Panika - opowiadał nauczyciel. Inny opisał sytuację, w której do brytyjskiej trzeciej klasy trafił siedmiolatek nie mający żadnego doświadczenia szkolnego. Nie znając języka musiał odnaleźć się w już istniejącej grupie.


Oczywiście mimo tych problemów nasze dzieciaki wiele wnoszą do brytyjskich szkół. I nie chodzi jedynie o lepszą znajomość matematyki oraz wyniesione z domu przywiązanie do wartości wiedzy. - To co mnie u nich zaskakuje to etyka pracy. Wiedzą, że nie mówią za dobrze po angielsku i chcą się uczyć - mówił jeden z nauczycieli.

Problemem bywa właśnie angielski. Tym większym, że brak znajomości języka wpływa nie tylko na osiągnięcia edukacyjne, ale może także utrudniać wejście do grupy. Statystyki szkolne pokazują, że o ile w Londynie i kilku innych większych miastach dla wielu uczniów angielski nie jest pierwszym językiem (w stolicy to ok. 40 proc. uczniów), to na prowincji ten odsetek spada do zaledwie 10 proc. - Ważne jest by pomóc dziecku zaadoptować się w szkole – ten okres przejścia z domu, gdzie mówimy tylko po polsku do szkoły – gdzie mówimy po angielsku, może być dość bolesny i mieć różne konsekwencje. Jedne dzieci w mig łapią język i sfrustrowane mamy na forach internetowych narzekają że syn mówi „Daj mi apple”. Z drugiej strony dzieci przyzwyczajone mówić tylko po polsku mogą czuć się odtrącone przez rówieśników którzy ich nie rozumieją - mówi dr Kubal.

Nie zawsze rodzice mają wpływ na wiele z wymienionych czynników. Szukanie lepszego życia - także dla dzieci - zmusza do przeprowadzek. Nie każdy miał też możliwości, by przed wyjazdem z kraju odpowiednio się do niego przygotować. Problemy nie dotyczą też oczywiście wszystkich, a zapewne nawet nie większości. Jednak niezależnie od tego, jak sami sobie z tym radzimy warto mieć świadomość tych problemów i dobrze przygotować siebie i dziecko do pójścia do szkoły. Poznać system szkolny, starać się by mówiło po angielsku.

Dobrze jest też wiedzieć, jaki wpływa ma na dzieci tymczasowość pobytu lub mające niekiedy miejsce zamknięcie w etnicznym „getcie”. Rodzice, którzy nie planują dłuższego pobytu nie widzą potrzeby uczenia się języka, zwyczajów, szukania lepszej pracy. Najważniejsze jest dla nich przetrwanie i stan konta. Warto zadać sobie pytanie, czy na pewno powrót wchodzi w rachubę? Jeżeli tak to kiedy? Gdy jego data jest nieokreślona to może warto zadbać, by dziecko w pełni „wrastało” w lokalną kulturę i miało w UK możliwie dobry start. Tak „na wszelki wypadek”.
   
Angielski syn, polski wnuk?

Prawo Hansena to tylko pewna wskazówka, która pomaga przewidywać, co zdarzy się w przyszłości. Chodzi o ludzi. Niczego nie da się przewidzieć z całą pewnością. Krytycy tej reguły mówią, że proces przyjmowania nowej kultury jest inny niż opisany przez Hansena. Ich zdaniem przebiega w kolejnych pokoleniach liniowo. Dzieci są już nieco bardziej „amerykańskie” (lub brytyjskie), a wnuki całkowicie „rozpływają” się w nowym otoczeniu. Jeszcze inni upierają się, że w wielokulturowym społeczeństwie nikt nie musi się „asymilować”.

O ile to ostatnie jest raczej wynikiem myślenia życzeniowego, to stopniowe wnikanie w brytyjskie społeczeństwo będzie w tym wypadku udziałem wielu. Zwłaszcza tam, gdzie rodzice dobrze sobie radzą (czyli w znacznej części polskich rodzin), znają system szkolny i będą wspierać dziecko w początkach w nowym otoczeniu, proces będzie przebiegał stopniowo. Także w miastach, gdzie mieszka więcej mniejszości narodowych presja na „angielskość” będzie mniejsza.

Tam, gdzie dominuje tymczasowość i pojawiają się wspomniane problemy, prawdopodobnie będzie to skokowa asymilacja do „angielskości”, która może być postrzegana jako droga do akceptacji w szkolnym środowisku i lepszego radzenia sobie w brytyjskiej rzeczywistości. To także może stać się udziałem wielu rodzin. Całkowite odrzucenie polskości może być dla rodziców zaskakujące, choć - w pewnych okolicznościach - korzystne dla wchodzącego w dorosłość dziecka. Warto znać źródła tego zjawiska, warto też wiedzieć co może do niego prowadzić, by nie zdziwić się kiedy nastolatek nie będzie chciał z rodzicami rozmawiać po polsku.

A może obserwacja Hansena jest przestarzała lub nie ma swojego zastosowania w dzisiejszym świecie? Może młodzi Polacy korzystając z możliwości wielokulturowego otoczenia zbudują sobie podwójną, transnarodową tożsamość? Zobaczymy. Za kilkanaście lat. Choćby po tym, którą z narodowych reprezentacji wybiorą zawodnicy wychowani w szkółkach Manchesteru i Chelsea.

 

Tomasz Borejza, Cooltura

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

rafald

12 komentarzy

29 maj '11

rafald napisał:

Autor artykułu wydaje się nie rozróżniać pojęć "Anglik" i "Brytyjczyk"...

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska