Ksiądz Piotr Kaczorowski sprawował swoje powinności w St Mary’s RC Church przy Huntly Street. W ostatnich dniach miejscową społeczność zelektryzowała wiadomość o jego odejściu. W Inverness zahuczało od plotek. W końcu zareagował rzecznik diecezji Aberdeen. W oficjalnym komunikacie podano, że polski ksiądz „odchodzi z parafii, aby skupić się na wypełnianiu swoich obowiązków rodzicielskich” – czytamy w serwisie pressandjournal.co.uk.
Pierwsze plotki zaczęły się przed ostatnimi Świętami Bożego Narodzenia. Parafianie narzekali, że księdza jakoś mniej widać w terenie, a także w kościele. Potwierdza to Zofia Wierbowicz-Fraser z Inverness Polish Association. Jej zdaniem to właśnie wtedy ludzie zaczęli się niepokoić i coś podejrzewać. – Nagle przestał się pokazywać publicznie. Praktycznie go nie widywaliśmy. Czuliśmy, że coś jest na rzeczy. Coś wisiało w powietrzu, a w całej parafii huczało od coraz nowszych plotek – dodaje pani Zofia, która po raz ostatni ks. Kaczorowskiego widziała 18 grudnia ub. roku. Potem znikł na dobre.
– To był bardzo dobry i lubiany ksiądz. Kim jesteśmy, aby potępiać innych? – pyta parafianka. – Jednak mimo wszystko jesteśmy trochę zakłopotani tym wszystkim. Szkoda, że to się wszystko tak skończyło.
Dwa etaty
Ks. Kaczorowskiego zastąpi inny polski duchowny – ks. Joachim Zok. Pani Zofia narzeka, że nie jako parafianie nie doczekali się żadnego wyjaśnienia sytuacji ze strony Kościoła. Ks. Piotr był jednym z 10 duchownych z Warszawy, którzy trafili do diecezji Aberdeen. Ich zadaniem była opieka nad polską społecznością katolicką.
Rzecznik parafii dodał, że ks. Kaczorowski mógłby formalnie dalej wypełniać swoje powinności duchowne, ale kolidowałoby to z jego życiem rodzinnym. – Powinności kapłańskie i obowiązki rodzinne to jakby dwie prace na pełen etat. Nie da się udźwignąć obu rzeczy. Dlatego trzeba wybrać jedną – dodaje rzecznik.
Ks. Piotr już raz był bohaterem mediów. We wrześniu ub. roku został zaatakowany przez dwóch złodziei, którzy próbowali okraść jego kościół. Ksiądz próbował bronić dobytku i doszło do bójki.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk