Firma przyzwyczajona jest do pewnych procedur, ma swoje wypróbowane metody, a wiadomo, że diabeł tkwi w szczegółach. Dobry projekt ma dopracowane detale. Ciężko producentom przetłumaczyć, że to wcale nie musi być trudniejsze w wykonaniu, albo że nie będzie drożej kosztować. Nie zawsze chodzi o barierę finansową, czasem trzeba pokonać przyzwyczajenie do takiej, a nie innej metody nawet łączenia dwóch rurek. Trzeba przedzierać się przez koleiny myślowe, stereotypy, przełamać opinię typu "nigdy nie robiliśmy tego w ten sposób".
Przedmiot dla ludzi
Przedmiot dogłębnie przemyślany i estetyczny, który można sprzedać, i który trafi do ludzi – oto clue projektowania. Maciek opowiada o dizajnerach, których główne źródło utrzymania nie pochodzi z wdrożeń, lecz z dodatkowych zleceń. To projektanci tworzą przedmioty dla biur architektonicznych ,które potrzebują elementu małej architektury będącego np. centralnym punktem wnętrza. Wtedy projektant wnosi element artyzmu, albo jak kto woli: rzemieślnictwa. Bo design bardzo mocno wywodzi się z rzemiosła. Pierwszymi projektantami byli rzemieślnicy i architekci, którzy stawali przed wyzwaniem nie tylko konstrukcji bryły budynku, ale także jego wnętrza. Jeśli to, co było na rynku nie odpowiadało ich ambicjom, sami brali się za projektowanie detali: krzeseł, stołów, wyposażenia.
Kiedy narodził się współczesny design? Zapewne między wojnami, gdy w Weimarze powstała szkoła artystyczno-projektowa Bauhaus, która zrewolucjonizowała podejście do architektury i jej dzieci, więc również do wzornictwa. Odrzucono bombastyczne ozdobności, postawiono na prostotę i funkcjonalność. I tak trwa do dzisiaj: ma być tanio w produkcji, łatwo w używaniu, stylowo, ale nie dla wybrańców, lecz dla ludzi. Takie jest „Stanowisko pracy L.O.F.T” druga praca dyplomowa Maćka, która kończyła jego naukę w Royal College of Art. - Tania produkcja i prosta obsługa. Można je złożyć bez żadnych narzędzi, albo się klinuje, albo przywiązuje, albo wciska - konkluduje projektant.
Masa fantazji
Projektantów trzeba nauczyć „opisywania” w głowie przedmiotów, które nie istnieją, a potem przelania wyobrażenia na papier. Muszą mieć poczucie masy, zmysł konstrukcyjny, a wyobraźnię uchwycić w cugle zdrowego rozsądku. Rozpoznaje się te cechy na etapie selekcji do szkół projektowych.
- Egzaminy wstępne na wydział wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku trwały pięć dni, po osiem godzin dziennie. Musieliśmy, m.in. zrobić projekt z użyciem danego materiału, np. drutu; realizację problemu konstrukcyjnego, np. przetransportowania elementu o danej masie i rozmiarze na drugi brzeg rzeki przy użyciu jedynie prądu płynącej wody. Innym elementem egzaminu był rysunek złożeniowy. Przedmiot z pojedynczej fotografii trzeba było w wyobraźni rozłożyć na części, z których się składa i narysować go w takiej formie, w jakiej można sobie wyobrazić, że będzie wyglądało jego składanie w jedną całość - opowiada Maciek. Cechą projektantów jest elastyczność myślenia. Muszą być niezadowoleni z zastanego porządku świata. Od tego zaczyna się kreatywność.
Elżbieta Sobolewska, Dziennik Polski