To efekt programu walijskiego rządu, który od 2002 zachęcał mieszkanki tego regionu do porodów domowych. Liczby mówią same za siebie – 8 lat temu takich porodów było 604, za to w ubiegłym roku zanotowano ich już 1395 – podaje serwis BBC News.
- To świetny wynik, ale moim zdaniem może być jeszcze lepiej – komentuje Helen Rogers, szefowa walijskiego Royal College of Midwives.
Program walijskiego rządu skierowany był i jest przede wszystkim do kobiet w ciąży niskiego ryzyka, które przekonuje się do porodu w domu, z dala od szpitali. Początkowy plan zakładał osiągnięcie progu 10 proc. porodów domowych. Okazał się on jednak trudno do spełnienia. Położne jednak są zgodne, że ten wysiłek opłacił się i przyczynił się do zmian w wyborze metod porodów.
Obecnie około 4 proc. porodów w Walii odbywa się w warunkach domowych. Średni wskaźnik dla całej Wielkiej Brytanii wynosi 3 proc. Wiele rejonów Walii może pochwalić się wyższym wskaźnikiem. Należą do nich m.in. okolice Porthcawl, Powys and Carmarthen. – Walia bez dwóch zdań jest liderem porodów domowych – dodaje Helen Rogers. – Nadal jednak naszym celem jest wskaźnik 10 proc.
Położne nadal zachęcają kobiety do porodów domowych, które ich zdaniem mają bardzo dużo zalet. Jedną z nich są oszczędności w wydatkach, które są większe w przypadku pobytu w szpitalu. – Zalety dla matki to przede wszystkim niższe ryzyko powikłań po interwencji medycznej, oczekiwanie na poród w bez stresowej domowej atmosferze. Matka nie musi też na czas porodu opuszczać swoich starszych dzieci – wylicza Rogers.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk