MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

16/02/2010 08:08:00

Tańcem przez życie

Miałem wówczas cztery lata, a będąc jedynym chłopcem stałem pośrodku koła jako krakowiak otoczony nieco starszymi dziewczynkami – tak swój pierwszy publiczny występ na scenie wspomina Włodzimierz Lesiecki. Z tancerzem, choreografem, kierownikiem londyńskiego Zespołu Pieśni i Tańca Mazury rozmawia Piotr Gulbicki.

 

Pan jest związany z zespołem już ponad pół wieku.


Dokładnie 58 lat. Zaczynałem jako czteroletni brzdąc, a na salę trafiłem dzięki mojemu ojcu Bolesławowi Lesieckiemu, ówczesnemu dyrektorowi brytyjskiego oddziału polskiej Imki. Pochodził ze Lwowa, a jako młody chłopak robił kajaki, latał na szybowcach. Podczas wojny walczył w Armii Poznań, dostał się do niewoli, przez kilka lat przebywał w różnych niemieckich obozach. W obozie Grossborn został zaprzysiężony do AK, gdzie znalazł się w gronie osób prowadzących tajną radiostację, tę samą, która dzisiaj znajduje się w zbiorach Instytutu i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie. Potem działał w PCK, był oficerem łącznikowym, a w 1948 roku przyjechał do Anglii, gdzie odbudowywał polską Imkę. Za swoją działalność został odznaczony między innymi Orderem Imperium Brytyjskiego oraz Orderem Polonia Restituta. To właśnie dzięki pomocy ojca, z inicjatywy Wiesława Gąsiorowskiego, powstały Mazury, na początku przyjmując nazwę Zespół Pieśni i Tańca Polskiej YMCA.

 

 

Ja z grupą jestem związany niemal od początku, jednak prawdziwą moją pasją była działalność obozowa. Początkowo były to wypady do południowej Anglii, gdzie YMCA miała swój ośrodek w hrabstwie Hampshire, potem zaczęliśmy wyjeżdżać na wojaże zagraniczne. Francja, Austria, Belgia, Hiszpania... Dla nas, młodych ludzi, to była wielka frajda. Wycieczki, zwiedzanie, możliwość przeżycia czegoś nowego. Kiedy miałem 16 lat zostałem przodownikiem, potem kierownikiem, a w końcu opiekunem. Co ciekawe, wówczas gros osób do Mazurów trafiało właśnie z obozów, odwrotnie niż teraz. Na letnie obozowe wyprawy jeździłem i nadal jeżdżę regularnie, rok w rok – zarówno z młodzieżą polską, jak i brytyjską.

Z przyzwyczajenia?


Bardziej z pasji. Zawsze byłem niespokojnym duchem, lubiłem sport, nowe wyzwania. Dlatego jako młody chłopak, poza tym że udzielałem się w polskim środowisku, równocześnie należałem do angielskiego harcerstwa morskiego. Mieliśmy mundury, pływaliśmy statkiem po Tamizie, mieliśmy regularne zajęcia na wodzie. Do dziś pamiętam rejs do Paryża, co wówczas było dla nas wielkim przeżyciem. Do wody sentyment pozostał mi do dziś – wcześniej pływałem na kajakach, a ostatnio przesiadłem się na łódki. Wysiłek fizyczny, łono natury. Piękna sprawa...

Z wykształcenia jest pan romanistą...


Skończyłem romanistykę na Univerity of Sussex, a później, po powrocie do Londynu, pedagogikę na Univeristy of London. Byłem wykładowcą na różnych wyższych uczelniach,uczyłem też w szkołach średnich.
Od dziecka interesowały mnie języki obce i o ile do przedmiotów ścisłych raczej nie miałem głowy, to lingwistą byłem całkiem niezłym. Poza angielskim, polskim, francuskim i rosyjskim, nieźle radzę sobie z hiszpańskim, a próbowałem też – chociaż nie do końca skutecznie – uczyć się hebrajskiego.
Ale – co ciekawe – jako młody chłopak chciałem zostać archeologiem. Życie potoczyło się inaczej, jednak cały czas interesuję się historią. Różne okresy, różne wydarzenia. Sporo na ten temat czytam, oglądam filmy dokumentalne. Jest wiele racji w słynnej sentencji – „Historia magistra vitae est”.

Nie myśli pan o powrocie do Polski?


Przyznam, że nawet się nad tym zastanawiałem. Tylko że ja praktycznie nie mam gdzie wracać. Wychowałem się w Anglii, tu mam rodzinę, i chociaż Polska jest w moim sercu to tak naprawdę tu jest mój dom.
Pamiętam ogromne wzruszenie kiedy po raz pierwszy byłem w kraju; kraju o którym tyle wcześniej słyszałem. Był rok 1974, akurat obchodzono 30-lecie PRL-u. Ludzie byli wspaniali, ale rzeczywistość dookoła szara i smutna. Nigdy wówczas nie myślałem, że komunizm upadnie tak szybko i tak gwałtownie.

Komunizm upadł, za to fala emigrantów z Polski zalała Wyspy Brytyjskie...


Bezrobocie oraz fakt, że wielu ludzi zostało na marginesie życia społecznego na pewno bulwersuje. Nie wszystko poszło tak, jak się spodziewaliśmy. Ja jednak podziwiam polską młodzież. Jest wykształcona, ambitna, nie boi się wyzwań. Również tu, na Wyspach, swoim działaniem daje Polsce dobre świadectwo.

Piotr Gulbicki, Dziennik Polski

 

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska