Justyna (28 lat) z północnej Polski do dziś nie może otrząsnąć się po pobycie w Wielkiej Brytanii. Kiedyś uśmiechnięta i szczęśliwa dziewczyna, dziś nie może żyć bez pomocy psychoterapeuty. Powrót do kraju okazał się trudniejszy niż decyzja o wyjeździe za granicę. Nie dość, że życie w Anglii mocno różniło się od jej wcześniejszych wyobrażeń, to powrót do Polski zepchnął ją w głęboką depresję. Po czterech latach spędzonych poza krajem wylądowała na kozetce u psychologa. Według lekarzy, dziewczyna może potrzebować pomocy terapeuty do końca życia.
Ani tu, ani tam
Dla Justyny wyjazd za granicę miał być sposobem na nowe życie i spełnieniem marzeń. Entuzjazm umierał stopniowo – miesiąc za miesiącem. Mimo znalezienia dobrej pracy, ciągle nie potrafiła ułożyć sobie życia. Winą obarczała przede wszystkim swojego szefa - wieczne spięcia z przełożonym i znajomymi z pracy sprawiły, że porzuciła stanowisko menedżera restauracji. W pracy biurowej też nie było lepiej. Dziewczyna nie potrafiła znaleźć swojego miejsca, konflikty rodziły się niemal codziennie. - Nie wiem, co było ich przyczyną. Może nie potrafiłam znaleźć wspólnego języka, a może po prostu brakowało mi otwartości na inne myślenie - mówi dzisiaj była emigrantka. - Czułam, że sytuacja robi się coraz bardziej napięta. Nie mogłam się z nikim dogadać, zachowanie Anglików wydawało mi się zupełnie niezrozumiałe i obce. W pewnym momencie nie miałam już żadnych przyjaciół.
Oliwy do ognia dolał toksyczny, 4-letni związek z chłopakiem z Anglii, od którego nie potrafiła się uwolnić.
W końcu spakowała walizki i wróciła do Polski. Szczęście nie trwało długo. Dziewczyna zamknęła się w domu i pogrążyła w depresji. Siedziała w czterech ścianach i nie chciała nikogo widzieć ani nigdzie wychodzić. Załatwienie najprostszych spraw w mieście sprawiało jej ogromny problem - dostawała ataków paniki, lęku - bała się pójśc do urzędu czy nawet do sklepu. Aż w końcu trafiła do psychologa.
Terapia u specjalisty miała być początkiem nowego życia w Polsce. Lekarze przewidywali długie leczenie, mówili nawet, że dziewczyna może potrzebować pomocy do końca życia. Justyna rzuciła terapię po dwóch miesiącach. Spotkała nowego chłopaka i stwierdziła, że już jest zdrowa. Dziś znowu myśli o emigracji - nowa miłość mieszka bowiem w Szkocji i para postanowiła razem tam zamieszkać.
Bezlitosne zderzenie
O ile przypadek Justyny jest kliniczny, problemy psychiczne wracających emigrantów zauważyli terapeuci z całej Polski. Po kilku latach spędzonych za granicą ciężo wrócić z dnia na dzień do dawnego życia, jakie zostawiliśmy przed wyjazdem w kraju. A emigranci często nie mają do czego wracać.
Aleksandra Sendal, właścicielka prywatnego gabinetu psychologicznego we Wrocławiu uważa, że problem wracającej emigracji jeszcze pół roku temu nie istniał. - Dopiero sześć miesięcy temu przyszedł do mnie pierwszy pacjent. Do dziś przyjęłam ich dziesięciu, a to zapewne nie koniec.
Według psychologa, nowy typ pacjentów dzieli się na dwie grupy. Pierwsza to ta, która stosunkowo niedawno opuściła kraj i jeszcze nie przywykła do życia za granicą. Cierpią z powodu tęsknoty za rodziną i znajomymi i nie potrafią odnaleźć się w nowym świecie. - Przyjeżdżają na kilka dni do Polski i przy okazji wpadają do gabinetu po wsparcie - mówi Aleksandra Sendal.
Druga, zupełnie nowa grupa, to właśnie ci, którzy życie na obczyźnie mają już za sobą. Kiedy decydują się na powrót okazuje się, że to dopiero początek problemów. Schody zaczynają się już po kilku tygodniach.