MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

16/09/2007 20:09:09

Jak Prezes z Premierem

Wszyscy wobec prawa są równi. Tak powiadali bohaterowie Orwella. Tę frazę słyszymy i dziś kilka razy dziennie. Na czym ta równość polegała w „Folwarku zwierzęcym”, wszyscy mniej więcej wiedzą. Kto sądził, że powieść owa zalicza się do gatunku SF, od paru lat musi swój pogląd zdecydowanie korygować.


Co na to WSA w Warszawie?
Otóż i fragment postanowienia, sygn. akt II SO/Wa 353/05): „(…)Zdaniem Sądu przekroczenie terminu na przekazanie odpowiedzi na skargę wraz z aktami sprawy jest niewielkie, a organ dopełnił wszystkie obowiązki związane z przekazaniem sprawy (…)”. Podobne stanowisko zajął w sprawie…Prezes WSA w Warszawie, na wniesioną skargę na tak kuriozalne postanowienie sądu.

Finał? Obywatel złożył wniosek zgodnie z przepisami prawa, zgodnie z przepisami prawa został wezwany do uiszczenia opłaty sądowej, zgodnie z przepisami prawa opłatę wniósł, a na koniec otrzymał postanowienie WSA w Warszawie o treści, jak wyżej zacytowano i skargę oddalił.



WSA w Warszawie, dwukrotnie, potwierdził złamanie prawa przez organ i na koniec, pospołu z ministrem Janem Pastwą, pokazali obywatelowi gest Kozakiewicza. I nawet nikt nie zwrócił poniesionych kosztów opłaty sądowej. Znaczy, obywatel zapłacił Sądowi za to, by Sąd stwierdził, że obywatel ma rację, ale jednocześnie pokazał mu w związku z tą racją to, co pokazał.

W obu przypadkach dotyczących WSA, wraz z przekazywanym stanowiskiem w sprawie łamania prawa przez organ władzy publicznej, pouczano też obywatela o prawie wniesienia skargi kasacyjnej. Znaczy, nie dość, że obywatel został, de facto, pozbawiony pieniędzy w pierwszej instancji, mimo zasadności złożonego wniosku, bo nikt mu ich nie zwrócił, choć złamanie prawa przez organ stwierdzone zostało, to jeszcze obywatela kierowano na drogę ponoszenia dalszych kosztów.
Nie tylko już samej opłaty, ale też – z uwagi na przymus adwokacki – również kosztów pełnomocnika. Jakiego finału, wobec tak kuriozalnej postawy WSA, można się było spodziewać po NSA?

Jeśli taki kierunek i sposób stosowania prawa wskazuje sam WSA w Warszawie, to skarżenie się teraz na minister Kalatę, że nie przekazuje skarg, wygląda i zabawnie, i zastanawiająco.

Panu Prezesowi można, co najwyżej, podarować paczkę chusteczek jednorazowych z dedykacją porzekadła: „Sameś sobie zgotował ten los, Grzegorzu Dyndało”. Minister Kalata pokazywała właśnie, że nawet jak już sąd, z jakiejś przyczyny, grzywnę nałoży, to i tak funkcjonariusz publiczny ma tę grzywnę, prawo i sąd w miejscu nieszczególnie szacownym.
A skoro uzbierało się tyle tych zobowiązań, to znaczy, że minister Kalata działała tak od dłuższego czasu i w niejednej sprawie. Co robił Pan Prezes WSA przez ten czas?

Panu Premierowi zaś może by podesłać tekst ustawy o finansach publicznych, z powiększoną czcionką i tłumaczem, szczególnie tej części o dyscyplinie finansów publicznych. Wprawdzie jest jeszcze parę ustaw z przepisami pasującymi jak ulał do minister Kalaty i jej działalności, ale już ta jedna by wystarczyła. Zresztą, kto by je czytał i po co?

Gest Kozakiewicza na dobre zagościł w polskim życiu publicznym, teraz sobie utrwala miejsce w systemie prawnym państwa.
Być może zagości też przy urnach wyborczych.

Witold Filipowicz, Warszawa, 10 września 2007 r., mifin@wp.pl
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska