Komisja opublikowała raport, który miał zdiagnozować najpoważniejsze brytyjskie problemy i pomóc gospodarce wyjść z największego kryzysu od roku 1975. Wnioski z dokumentu nie wywołują entuzjazmu: przewidywany wzrost gospodarczy osiągnie w tym roku zaledwie 0,5 proc. i 1,7 proc. w przyszłym roku. To mniej niż przewidywały rządowe analizy.
Problemy z liczeniem i czytaniem
Autorów raportu szczególnie zaniepokoiła duża liczba młodych ludzi pracujących na niepewnych posadach: na część etatu lub sezonowo. I tu wina leży po stronie rządu, który pozwala, by szkoły kończyły osoby na skraju analfabetyzmu, których nikt nie chce zatrudniać. Trudno się dziwić, że część z nich decyduje się skończyć szkołę wcześniej i od razu iść do pracy - w Wielkiej Brytanii odsetek takich osób jest wyższy niż unijna średnia. Dorosłym, którzy mają problemy z podstawowymi obliczeniami i czytaniem, nie są w stanie pomóc nawet programy aktywizacji zawodowej, z których korzystają głównie osoby z większym zasobem umiejętności. Tymczasem w ciągu najbliższej dekady liczba ofert pracy dla niewykwalifikowanych pracowników ma spaść o połowę, co dodatkowo pogorszy sytuację na rynku zatrudnienia. W tym samym czasie ofert dla wykwalifikowanych pracowników przybędzie, ale tylko o 21 proc.
Zasiłki bez alternatywy
Drugą bolączką brytyjskiej gospodarki jest zbyt hojne oferowanie zasiłków, jako jedynej alternatywy dla stałego bezrobocia. Raport opisuje sytuację samotnych matek, którym brakuje programu aktywizacji zawodowej. Z zasiłku utrzymują one 2 miliony dzieci, które - wychowane w domach, gdzie nikt nie pracuje - w przyszłości same mogą mieć problemy z adaptacją na rynku pracy. Ich liczba jest najwyższa w całej Unii. Dodatkowym problemem jest zbyt mała liczba tanich i porządnych przedszkoli, dzięki którym młode matki mogłyby wrócić do pracy.
Sonia Grodek, MojaWyspa.co.uk