" Komu dzwoni temu dzwoni"
Jak już kiedyś zostało wspomniane Leoś należy do rasy Maine Coone, która notabene wywodzi się od Norweskich Kotów Leśnych..Sama nazwa tych przodków brzmi groźnie i jednoznacznie wskazuje na to, że to urodzeni myśliwi..
Leoncjusz naturą rzeczy instykt łowcy powinien mieć we krwi..i niech nie zmyli jego słodki widok..już w lecie, gdy był zaledwie kilkumiesięcznym uroczym kociaczkiem uwielbiał przesiadywac w ogrodzie..czaić się w wysokiej trawie (efekt lenistwa tego większego) i skakać na czterech lapkach do wszystkiego co fruwa mu nad głową..muszki, motylki i małe ptaszki..
Wyglądało to przezabawnie..aż do czasu gdy sięgnął..
Kubek wylazi na standardowego papieroska do ogrodu (jak zwykle w samych gaciach, chyba nawet dziurawe miał wtedy).. a kot podejrzanie grzeczny..leży skulony i coś łapką trąca.. na zmianę..raz lewą, raz prawą..
Hmm..- co tam masz łajdaku?..ciekawość wzięła górę nad lenistwem..Kubek się dzwignal i ruszył do kota..a ten myk...podskoczył i przykrył sobą to coś..
No wtedy już Kubuś musiał sprawdzić..podniósł kotka siłą, choć ten za wszelką cenę starał się pozostać na pozycji...
- Eeej! Leoon..- zatkalo, gdy zobaczył czego tak chronił kot..w trawie leżał mały szary ptaszek nie wykazujacy zbyt wiele chęci do życia.choć obrażeń zewnętrznych brak było..
Najnieszczesliwszy z kotków dostał reprymende ustna i wylądował w domu, a Kubek zmieszany zastanawiał się czy usta - usta, czy masaż serca ptaszkowi zrobić..
W normalnych warunkach ofiara przekrecila by się dwa razy nim taki "ratownik" zareaguje..
Ptaszek zniecierpliwiony otworzył oczy i zaczął dochodzić do siebie próbując złapać pion..Kotek go jedynie przydusil, mając nadzieję na dłuższą zabawę, która tak brutalnie została mu przerwana..Po minucie przewracania się ptaszyna zsynchronizowala ruchy i odleciala...Niedaleko..Bo nie zdążył nabrać wysokości przed płotem..Padł jak niezywy w trawę..Świadom tego że reanimacja nie nastąpi otrzepal się po raz drugi i zaczął lazic w kółko..
Kubek na wszelki wypadek rozgladnal się dookoła z nadzieją, że żaden sąsiad nie siedzi w oknie i nie dzwoni do Greenpeace..Wycofał się do domu zostawiając nielota samemu sobie..
Godzinę później dokładnie przeszukal ogród i odetchnął...Ptak przeżył i odleciał..
A kotek niezwłocznie został zaopatrzony w System Wczesnego Ostrzegania..czyli po chlopsku mówiąc..mały dzwoneczek u szyi..
I od tej pory ptaszki bezpieczne, a Leoś nieszczęśliwy..bo mu wiecznie coś dzwoni..

[ Ostatnio edytowany przez: bumbaj 18-12-2012 01:57 ]
użyszkodnik