Pradziadek był rybakiem w spółce z ukraincem, bogaci byli
Wioska miała pól na pól Polaków i Ukraińców, i mieszkali spokojnie, do czasu. Żydzi tez mieszkali i zgoda była. Babcia pamięta jako dziecko jak Żydówki wypiekaly mace na kamieniach i to był przysmak.
Wtedy słyszeli o bandach, przychodzili w nocy, barykadowali drzwi i palili całe gospodarstwa, a jak ktoś uciekał to zabijali czym mieli, pila, mlotkiem grabiami. Ksiądz katolicki schował sie w stogu słomy to porzneli pilami. Pewnego dnia dziadka wspólnik przyszedł i powiedział ze przyjdą do nich w nocy. Spakowali co mogli na wóz i wyjechali za Bug, tej nocy wioska spłonęła.
life is good