Cytat:
2020-08-03 00:47:24, NIUNKA28 napisał(a):
Tylko ja jestem singelką, a ona ma rodzinę: męża i 2 dzieci (mieszkaja w swoim domu). Obawiam sie jakis potencjalnych prawnych problemow w przyszlosci. Wiadomo ze ja ma 50 proc i ona mialaby 50proc.A co jakby ktorej z nas cos sie stalo (*wypadek, choroba* zanim to zostanie sprzedane)? Jej maz i dzieci wejda w jej 50 proc. Tak samo u mnie: moje 50 proc otrzyma moj brat (moja jedyna rodzina). Wiadomo ze rodzina moze robic problemy przy pozniejszej sprzedazy...albo nawet ktoras z nas moze sie rozmyslwc co do sprzedazy. Jak to prawnie zapisac, ze obie strony i ich zstępni zobowiazuja sie do sprzedazy domu po splaceniu mortgage?
Podzielam opinię co Misia napisała.
Dla specjalisty prawnika napisać umowę "spółki" nie powinno być problematyczne ale Może być (raczej na pewno będzie) jak podzielić obowiązki i jak wykonywać zarząd nieruchomością.
Pomiędzy wspólnikami to tak jak w małżeństwie kłótnia o małe detale i kto ma rację albo kto zawinił bo coś poszło "nie tak".
I co? z tym iść do adwokata ? tu raczej na ukojenie nerwów będzie psycholog potrzebny.
Np.: lokator dzwoni mi że jest problem ze "spłuczką" w toalecie.
W takiej sytuacji biorę narzędzia i wszystkie możliwe podzespoły do wymiany i czasem to tylko 15 minut a czasem 2 godziny jak wszystkie "bebechy" trzeba wymienić.
Będąc ze wspólnikiem to by wypadało skonsultować się ze wspólnikiem zadzwonić po hydraulika i nadzorować jego pracę.
Rachunek za serwis to po 50% ale jak wycenić mój czas co to będę nadzorował?
Jak to sam naprawię i wystawie rachunek wspólnikowi to może na takich reperacjach sobie dobrze dorobię i mojego wspólnika "puszczę z torbami"?
Takich telefonów od lokatora może być sporo : wilgoć w łazience, wentylacja w łazience, przeciekający dach, źle ocieplone ściany, ogrzewanie, okna, drzwi, elektryczność, pęknięcia tynków, schody, wykładziny podłogowe, płot, ogród, podjazd, itd.
Oczekiwania lokatora : płacę to wymagam, znam swoje prawa a jak nie to zadzwonię gdzie trzeba, itd.
Dla przyszłych zysków chcecie zainwestować w nieruchomość, czyli trzeba zakładać że umiecie liczyć pieniądze a to najczęściej jest kością niezgody bo każdy inaczej liczy.
Ja muszę się przyznać na wspólnika się nie nadaję (ale próbowałem) jestem człowiekiem "czynu" "akcji", ale cierpliwym w stosunku do innych oraz dużego doświadczenia, dobrych pomysłów, trafnych decyzji. W moim przypadku wspólnik to "kula u nogi".
Po roku wykupiłem wspólnika i skończyły się dyskusje nic nie wnoszące.
Może ktoś inny napisze pozytywne osobiste doświadczenia ze spółki co trwała co najmniej 10 lat.
Kupić dom do remontu i po kilku miesiącach po remoncie z zyskiem sprzedać to co innego.