Hej,
napiszę krótko i na temat. Spojrzałem ostatnio w lustro i stwierdziłem, że przydałoby się pójść do fryzjera. No okej, no to chodźmy. Zazwyczaj chodziłem do polek, które przyjmowały w swoich prywatnych domach, ale przecież to głupota ganiać na drugi koniec miasta do fryzjera, skoro mam angielski salon fryzjerski pod nosem. Prawda? No prawda, ale tutaj zaczynają się schody.
Prawdę mówiąc, mieszkam tutaj już 4ty rok i jakoś czuję strach przed tą pierwszą wizytą u angielskiego fryzjera. Mimo, że angielski znam, myślę, że bardzo dobrze, to mam taki ogromny lęk przed tym. Boję się, że się nie dogadam, że nie wiem jak to wygląda. W Polsce pójdziemy, powiemy co i jak... okej, tutaj też bym mógł powiedzieć, ale pewnie zabraknie mi języka w gębie i nie będę wiedział jak to fryzjerowi wytłumaczyć.
Jak to tutaj wygląda? Jedni mi mówią, że dostaje się od fryzjera 'kartę' z której prosi nas o wybranie fryzury, drudzy znów coś innego.
A więc jak to jest? I jest się rzeczywiście czego bać?