
I z tej okazji - ale nie tylko - pomyślałam, że przydałby nam się tutaj wątek o zabawnych historiach z naszymi zwierzakami. Każdy posiadacz sierściucha na pewno ma ich sporo do opowiedzenia
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif )
Zaczynam pierwsza. Kiedyś prowadziłam bloga o swoim psie (labrador), stamtąd jest ta historia. To było parę lat temu...
***
Niedziela to szczególny dzień w ciągu całego tygodnia. Niedzielne przed- i popołudnia spędzamy z Irką na dłuuuuugim spacerze. Najczęściej chodzimy na łąki za Cmentarzem Batowickim - tam mogę spokojnie puścić sierściucha, bez ryzyka, że spotkamy inne psy czy ludzi. Łazimy, dopóki starczy nam obu sił, następnie wracamy do domu, czyścimy łapy (obie) i dalej świętujemy dzień wolny od pracy. Tak też miało być i dzisiaj. Ale nie było. Zaczęło się od tego, że rano nie pojechałam na basen ( … ) zamiast tego, energię przeznaczoną na aktywność fizyczną wykorzystałam na pucowanie mieszkania. Lśniło (już nie, ale tym później) i błyszczało w feerii resztek porannych promyków słońca. A teraz? Gooowno (dosłownie).
Cykl pór roku wg rolników
Łąki, na które chodzimy, są spore i na dodatek obrośnięte przeróżnym wysokim zielskiem. Zbierało się na deszcz, jak wychodziłyśmy. Ale nic to, wszak z cukru nie jesteśmy. Założyłam zielone kalosze, nieprzemakalną kurtkę i wio. Doszłyśmy do celu. Spuściłam Irkę ze smyczy, poszalałyśmy z piłeczkami, przeciągnęłyśmy się sznurem i postanowiłam nagrodzić ją świętym patykiem. Bo Irka najbardziej na świecie lubi aportować patyk. Patyk na stałe jest przechowywany w moim plecaku, zabieram go zawsze na łąki, Irka na widok kawałka drewna wydaje się być najszczęśliwszym psem na świecie.
Rzuciłam patyk raz, drugi, trzeci, biegnąć z psem (Irka niestety jest szybsza). Dużo śmiechów, radości, beztroski, tylko ja i moje zwierzęcie. I którymś razem patyk powędrował bardzo daleko - aż się zdziwiłam, że moja ręka ma taki zamach. Piesek buch - za patykiem, ja za pieskiem, ale już było za późno. Piesek pierwszy to zobaczył. Za łąkami zaczynało się pole, wyglądało na świeżo poorane. Na środku dużego świeżo pooranego pola była wielka kupa gnoju - inaczej, nawozu, obornika. Gnój jest produkowany przez ssaki hodowlane przetrzymywane w oborach, inaczej - chlewach. Cudownie użyźnia glebę. Eko na całego.
Perfuma nie do wytępienia
Tak więc Irka dojrzała kupę gnoju, a być może już wcześniej ją wyczuła. Niestety, nie zadziałały moje metody przywoływania psa, nawet drobiowy kabanos pocięty na kawełeczki nie poskutkował. Irka ile sił w łapach pobiegła do ekologicznego nawozu do ziemi. To, co później zrobiła, wprawiło mnie w osłupienie. Albowiem pies nie podszedł, nie powąchał, nie posmakował. Pies z dzikim impetem rzucił się w środek gnoju i zaczął się w nim TARZAĆ. Tak, jakby chciał jak najwięcej gówna w siebie wetrzeć. Efekt - osiągnięty. Chcąc odciagnąć Irkę od gnoju, sama weń wskoczyłam. Sądząc po zapachu, gnój wyprodukowały krowy oraz świnie. Zapach obłędny. Cudem dotoczyłysmy się do domu, mijając Cmentarz Batowicki i tabuny ludzi, którzy odwiedzali groby zmarłych. Założyłam kaptur na głowę, żeby nie patrzeć nikomu w oczy, ale trudno było nie dostrzec, jak wykręca im nosy. Najgorsze - spotkałam w windzie sąsiada, och, bardzo lubianego sąsiada. Zzieleniał. Ciekawe, czy dalej będzie mi codziennie życzył miłego dnia...
Wszedłszy do domu Irka otrząsnęła się w przedpokoju. Zanim zdążyłam zareagować otarła się o łóżko w sypialni, następnie przebiegła do salonu i buch na kanapę. Umarłam. Zdjęłam z siebie wszystko, wsadziłam do pralki. Irkę pod prysznic. Siebie również. Szorowanie nie pomogło. Wrzuciłam ją do pralki, podobnie jak i siebie, program na gotowanie, 90 stopni. Do tego spora ilość ace. Nie pomogło. Wszędzie czuję gnój. Pytam - dlaczego nie kupiłam sobie żółwia???
Kolejny raz wypucowałam WSZYSTKO, łącznie z myciem ścian. I dalej śmierdzi. Profilaktycznie wyszorowałam swój nos - a nuż widelec wsadziłam tam ugnojony palec. Nie pomogło. Help.