W sobotę Leos zafundował Bumbajowi "Godziny grozy"..Jak zawsze wyszedł sobie do ogródka na "południowego klocuszka"..Jego Pan standardowo tv i dwa piloty w dłoniach..Minęło z 20 minut..przerwa na reklamy..rzut oka w stronę drzwi do ogródka..Hmm..nie widać kudlatego ryjka..Nic to..pewnie lazi gdzieś pod płotem..Reklama za reklamą..bleee..Niech się dzieje wola Boska - zapalimy papieroska..Może się Bumbaj wyrobi nim skończą się reklamy tych proszków do prania..W samych bokserkach i bez koszulki (jak zwykle) pocina na expresowego dymka..Nic to, że mróz albo prawie..Pod drzwiami Leosia brak...Ooo..Leoon..Hoop hoop!..Hmm..raptem 3 opcje ukrycia kot ma w ogrodzie..
Pierwsza - pusto..
Druga - już Bumbaj ma kapcie brudne i mokre, ale i tu go nie ma..
Trzeci schowek - Upss..Houston..We have a problem..
Z niedowierzaniem poważnie zaniepokojony nasz kudlaty bohater rozgląda się raz jeszcze nie wierząc w to co stało się faktem..Leona w ogródku nie ma..
Reszta papierosa wciagnela się na raz do płuc..ale i tak Kubuś (inaczej Bumbaj) nie poczuł morderczej dawki nikotyny, bo sekundy wcześniej adrenalina przekroczyła wszelkie dopuszczalne normy..
"No to teraz mam całkiem prze.....e"..
Dobrze, że choć o założeniu koszulki pomyślał przed wybiegnieciem na zewnątrz..Trzy godziny "kiciania"..gróźb, próśb i obietnic..Nie było krzaka w promieniu dwóch mili, którego by nie przegladnal..ogródka gdzie nie zerknal..
Nadaremnie..Zniknął jak 5 miliardów w budżecie..
Cały dzień nieprzespany..na wieczór chciał nie chciał znów trza do pracy..Głodny, śpiący i bez kota (czyt. biedniejszy o pięć stow, że o wydatkach na karme nie wspomni)..Było minęło..był kot - kota ni ma..
Niby jest zachipowany, ale czy to taki plus dla kota?, skoro ktoś go przygarnal na siłę to szansa, że będzie go zabierał do weterynarza maleje prawie do zera (tam mogą sprawdzić chipa i właściciela)..
Po drugie, Leos obok dzwoneczka na szyi miał również blaszke z imieniem, adresem i numerem telefonu, plus info o chipie..
Więc gdyby ktoś go znalazł i miał oddać zadzwonilby już albo telefon albo dzwonek u drzwi..A gdyby jakimś cudem nikt nie zwrócił uwagi na krecacego się w biały dzień wielkiego kota z olbrzymim ogonem to Kubuś napewno by go zdybal przez te 3 godziny, bo Leos przecież nigdy wcześniej stopy nie postawił poza ogródkiem i powinien być przestraszony w nowym otoczeniu..
Całą noc Kubek rozmyslal o Leonku z nadzieją, że jakimś cudem rano będzie czekał pod domem..
Wyszedł z pracy godzinę wcześniej, raz bo się przewracal z niewyspania i zmęczenia, a dwa, bo nie mógł znieść myśli, że może kotek płacze pod drzwiami..
Całą drogę powrotną zamiast patrzeć gdzie jedzie rozgladal się dookoła czy gdzie jakis ogon nie wystaje..I ani nic..Pod domem bez niespodzianki...ani widu, ani słychu..Zakicial bez przekonania razy trzy i wlazl do domu..Dla świętego spokoju zagladnal do ogródka z tylu domu..Po otwarciu drzwi poczuł, że coś mu się przemknelo między nogami i usłyszał znajomy dzwonek..
Jak nie rypnelo wtedy..Chyba się wszyscy sąsiedzi pobudzili..To kamień Kubusiowi z serca spadł..Leon wrócił..A co dziwne wrócił w lepszej kondycji niż wyszedł

Gdzieś ty lajdaku polazl?..Odpowiedź na to pytanie nurtuje Bumbaja..tak bardzo, że przed chwilą otworzył drzwi na zewnątrz i wypuścił kota na żywioł..
Dziś skończył 9 miesięcy..Dwa dni temu zaliczył "maturę" więc niech się dzieje wola Nieba..żal patrzeć jak jęczy pod drzwiami, a w ogródku wskoczenie na płot zajmuje mu raptem 3 sekundy, choć wcześniej nigdy mu się ta sztuka nie udała..
Zaraz Bumbaj wylazi z wanny i z ciekawości sprawdzi czy Leon pod drzwiami, czy znów polazl w tango..
Moral z tej historii taki, że kot też człowiek i Bozia dała mu jajeczka nie tylko, by miało mu się co obijac między nogami..
