MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

Opowieść Wigilijna- Konkurs Świateczny

następna strona » | ostatnia »

Strona 1 z 5 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 ] - Skocz do strony

Postów: 42

odpowiedz | nowy temat | Regulamin

EFKAKONEFKA33

Post #1 Ocena: +1

2017-12-03 19:02:19 (6 lat temu)

EFKAKONEFKA33

Posty: n/a

Konto usunięte

Obrazek

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Najwyższy więc czas wprowadzić się w szczególny nastrój towarzyszący tym magicznym dniom.
Chcielibyśmy żebyście podzielili się ta magią z nami w tym wątku.

Mamy dla Was konkurs świąteczny podzielony na dwie części.

Pierwsza część to Wasza opowieść Wigilijna czyli Wasze najbardziej niezwykłe święta. Od dziś do 24.12 tj niedziela czekamy na Wasze historie opisujące święta, które najbardziej zapadły Wam w pamięci. Święta, które Waszym zdaniem były wyjątkowe i o których chcielibyście tutaj opowiedzieć. Czekamy na historie, które wzruszą i takie, które wywołają uśmiech na twarzy. Te nostalgiczne i z odrobiną humoru.
Jedna osoba może wkleić jedną historię.


Na najbardziej niezwykłą historię wybraną drogą głosowania czekają vouchery.

1 miejsce - 100 funtów
2 miejsce - 50 funtów
3 miejsce - 25 funtów

Druga część to Wasze święta w obiektywie aparatu fotograficznego. Od 24.12 tj niedziela do 5.01 tj piątek czekamy na Wasze zdjęcia. Jedna osoba może wkleić do trzech zdjęć

Najlepsze zdjęcia będą nagrodzone voucherami.

1 miejsce - 30 funtów
2 miejsce - 20 funtów
3 miejsce - 10 funtów

6.01 sobota lub 7.01 niedziela ponumeruję prace

8.01 poniedziałek do 13.01 sobota będzie trwało głosowanie. W dniu 14.01 niedziela nastąpi ogłoszenie wyników.

W tym dniu zamieszczę w wątku wszystkie Wasze wiadomości z oddanymi głosami, żeby każdy mógł sprawdzić czy jego głos nie został pominięty.

Najlepsze prace wyłonią forumowicze. Każdy forumowicz zarejestrowany przed rozpoczęciem konkursu (3.12) będzie mógł zagłosować na trzy wybrane przez siebie prace.
Głosujecie na 3 prace i przyznajecie im odpowiednio 3,2 lub 1 punkt.


Przykładowo praca nr 1 - 3 pkt, 2 - 2 pkt, 3 - 1 pkt.
Swoje glosy wysyłacie na priv do mnie
Nie można głosować na siebie. Tylko głosy przesłane na priv będą akceptowane.


Nagrody w konkursie ufundował sponsor - firma Paczki do Polski


Są to vouchery One4All
One 4 all

Zapraszamy do udziału w zabawie


Posty muszą być zgodne z regulaminem naszego forum
Regulamin

Publikacja postu konkursowego oznacza automatyczną akceptację tego regulaminu oraz zgodę na wykorzystanie wpisów wraz z fotografiami do publikacji w portalu MOJA WYSPAi na FANPAGE MOJA WYSPA




Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

galadriel

Post #2 Ocena: 0

2017-12-04 01:48:26 (6 lat temu)

galadriel

Posty: 14700

Kobieta

Z nami od: 29-01-2009

Skąd: Lothlorien

Praca nr 1

"W dluga zimowa noc"

Poznan. Kaponiera. Rok, nie pamietam. Moze 94’, moze 95’, moze 96’. “Pijany bylem zreszta”. Zimno jak sto diablow. Wigilia dla bezdomnych, dla wszystkich dusz niespokojnych, dla tych, ktorym zle, dla tych, co nie pasuja, co zawsze pod prad, ktorym nie po drodze w miescie biznesu. “Gdy nie masz dokad isc, krzyk zmeczyl cie…”

A potem, sie skonczylo. Nie wiem, funduszy zabraklo podobno. Moze akcja nie pasowala do wizerunku miasta? Za malo medialna? Jacys tacy niefotogeniczni ci ubodzy?
No w sumie, wedle tradycji coca coli, swieto powinno byc wesole, radosne, konsumenckie, rodzinne, z dziecmi, z choinka, usmiechnietym psem i kotem (potem sie wyrzuci na mroz, albo odda do schroniska) z prezentami.

Tak czy inaczej, wspolnymi silami, cofamy czas. Jakas muzyka w tle. Silent Night, a moze De Mono. I caly przekroj tak zwanej drabiny spolecznej. Nagle wszyscy mowia ludzkim glosem. Na te jedna chwile w wiecznosci, “w dluga zimowa noc”. Albo tylko nam sie tak wydaje. Pobozne zyczenia. “ Tak bardzo chcialbym, abysmy zwariowali, tak bardzo chcialbym, lecz tak nas wychowali”.

Jestesmy i my. Krople wody, oceanu bledow swoich. Ziarna piasku pustyni osamotnienia. Szalestwa i obledu. W oczach lek, dotykasz dna” . Emocjonalna pustka. Nicosc i glod wpijajace swe lodowate szpony w dusze istot empatycznych. I gdzies wsrod tego korowodu, my. Dalecy, bliscy. Juz nie na haju, jeszcze nie na odwyku. A moze juz dawno po wszystkim, i to byl tylko kolejny sen. “They tried to make me go to rehab, but I said no, no, no”.

Twarze, a kazda z nich opowiada inna historie. Gdzies tam nawet prezydent miasta sie pojawil. Z jakims przemowieniem. I ci sami co zawsze bezdomni. Z alkoholowej otchlani. Ciekawe, co robia dzis. Czy juz przyszedl po nich Duch Przyszlosci. Czy juz wtedy wszystko co sie dzieje dzis, zapisane bylo w zimnym blasku komety? Potrafisz to zobaczyc, wyczuc?

Labirynt zludzen, zagubione dzieci nocy, stracone dusze. Bezdomni, na wlasne zyczenie. Uzaleznieni, chorzy psychicznie, od wszelkiego zlego, i cala reszta Poznania. Kaponiera. I wsrod nich my. Demony z przedwiecznego swiata. Jezdzcy Apokalipsy. Wrocilismy potem do swoich cieplych domow. Z wieczerza i ekstra talerzem dla zblakanego wedrowca. Z choinka i z coca cola.

Oni zostali tam na tym mrozie. Na zawsze. Na wieki wiekow. Ponad czasem i przestrzenia. Na wigili dla bezdomnych Pod Koponiera, Poznan A.D. 1995

sciezka dzwiekowa: W dluga zimowa noc, Armia
Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy. Ostatni Kontynent, Terry Pratchett

Do góry stronyOnline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Twinkle

Post #3 Ocena: 0

2017-12-06 11:03:14 (6 lat temu)

Twinkle

Posty: 1021

Kobieta

Z nami od: 18-12-2011

Skąd: Somerset

Praca nr 2

'Nie zapomne tych Swiat do konca zycia'

Zamykam oczy i czuje jakbym tam byla,widze las,drzewa,mazurskie laki,zamarzniete jezioro,opadajacy snieg z galezi,wszedzie bialy puch,ktory blyszczal w promieniach zimowego slonca....

Nawet teraz na samo wspomnienie lzy cisna sie do oczu...

Widze mnie i mojego brata,jak pedem ubieramy kombinezon i kominiarki z lat 80-90 tych...i biegniemy na pobliska gorke ze skocznia,ktora zrobili moi starsi koledzy...
Brat zaklada zolte narty a ja biore worek wypelniony sloma i juz zjezdzamy,pamietam nawet jak wiele razy zarylam nosem w snieg,ale czy plakalam?

Czasem tak,ale nigdy nie bieglam z placzem do domu,brat przytulil, pozalowal,a na poprawe homoru wysmarowal mi twarz zimnym sniegiem...takie mielismy zabawy kiedys...
Bez komputerow,bez laptopow,smartfonow,komorek,playstation czy innych elektronicznych rzeczy...

Bylismy my-dzieci ktore turlaly sie w sniegu,jezdzily na zamarznietym jeziorze na lyzwach,lepily balwana,chodzily do szkoly przez zaspy sniezne...szczesliwe i radosne

Szczegolnie pamietam te jedna zime,te szczegolne Swieta...

Jak zawsze wrocilismy z 'gorki'zmarznieci,mama szybko zdjela nam kombinezony,suszyla je na piecu kaflowym,a my grzalismy sie przy nim,pamietam plonienie... ahhh co to byl za czas...dzis taki piec mam tylko na fotografiach...

Siedzielismy z bratem przy kubku cieplego kakao gdy nagle zorientowalismy sie ze cos jest nie tak...
Mama z tata nie rozmawiali ze soba ,byly ciche dni,wiedzielismy ze dzieje sie cos niedobrego...

Rozstali sie kilka dni przed Swietami Bozego Narodzenia.
Nie klocili sie po prostu sie rozstali,do dzis nie wiem o co chodzilo i chyba nie chce juz wiedziec...

Pamietam jak wszystko przestalo nas cieszyc,nie obchodzil nas juz snieg,ani nasza 'gorka' ani zamarzniety lod na jeziorze,nie zalezalo nam nawet na prezentach...
Nasza rodzina sie rozpadla...
Jak dzis pamietam piosenke Johna Lenonna 'Imagine'ktora puscili wtedy w radio a my z bratem lezelismy w naszm pokoju i plakalismy...
Nawet dzis po ponad 20 latach kiedy uslyszymy te piosenke moj brat zawsze spojrzy na mnie i pyta czy pamietam...ja mowie tak pamietam...
Nie sadzilam ze pewne melodie oraz zapachy moga doslownie teleportowac nas w naszej wyobrazni w miejsce lub zdarzenie,ktore mialo miejsce nawet cwierc wieku temu...

Ale co jest najpiekniejsze,ze tuz przed Swietami pamietach moich rodzicow usmiechnietych,pogodzili sie- moi Ukochani Rodzice,coz to byla za radosc dla nas dzieci...

Dzis mam lzy w oczach kiedy to wspominam,jak my to przezyslimy jako dzieci,jaki to byl bol w tym dzieciecym serduszku a potem podwojna radosc:-)

Tuz przed Swietami pamietam mojego tate z pachnaca choinka,zawsze ubieralismy ja razem ja i tata...
Moja mama ,ktora krzatala sie w kuchni,piekla,gotowala,szykowala kolacje wigilijna...

Pamietam nasze psy i kot jak lezaly przy piecu i wydawaly sie rownie szczesliwe jak my...

Atmosfera Swiateczna byla szczegolnie radosna,poniewaz bylismy razem,cieszylismy sie z prezentow,ja dostalam misia w wozku,moj brat chyba samochod...
Ale wieksza radosc byla spowodowana widziac usmiechniete twarze rodzicow...
Wiecie ze czasem nawet dziecko musi na chwile cos stracic aby docenic co jest watoscia w zyciu ...
Nie tylko wypasione prezenty i torba slodyczy...

Rodzina to jest sila...

Dzis kiedy slysze piosenke So this is Christmas....
czuje jak moje serce sie roplywa,momentalnie widze siebie,brata oraz moich rodzicow siedzacyh razem przy stole,radosnych rozesmianych,kochanych...

Pamietam ze wtedy w Wigilie moi rodzice zapakowali pakunki z jedzeniem i ciastem i zanieslismy je pewnemu panu Edwardowi.
Pan Edward mieszkal niedaleko nas,byl to stary czlowiek,alkoholik,stracil rodzine,jednak byl czlowiekiem dobrego serca,bardzo samotnym...po prostu zycie czasem nas przerasta i nie tracimy nad nim kontrole...ale nie oceniajmy nikogo,kazdy ma swoja historie,ktorej nikt nie jest w stanie zrozumiec bo jej nie przezyl...traktujmy innych w taki sam sposob jak bysmy chcieli aby nas traktowano...

On nie mialby smialosci przyjsc do nas ale przyjal jedzenie i bylo mu bardzo milo,pamietam ze bardzo sie wzruszyl.
Nie zapominajmy o tym symbolicznym talerzyku,aby nie byl tylko tradycja,wokolo nas jest tylu samotnych lub potrzbyujacych ludzi.Moze jest to bezdomny,moze samotny sasiad,moze jakis starszy czlowiek w domu starcow,ktorego nikt nie odwiedzi w Swieta...

Zyjemy dla innych nie tylko dla siebie,czasem maly gest a nawet nasz usmiech moze sprawic radosny dzien komus innemu,ze zmieni sie jego bieg...pamietajmy o tym...

Nawet dzis kiedy mam ponad 30 lat czuje to samo kiedy mialam szesc lub siedem...nasz wiek nie jest w stanie wymazac nam tych wspomnien,wrecz przeciwnie,one sie poglebiaja i zakorzeniaja....sa piekne

Teraz w tym roku jade na Swieta Bozego Narodzenia do mojego rodzinnego domu,nie bylismy 9 lat na Swietach,zawsze cos stalo na przeszkodzie...
Teraz jade z mezem i trojka naszych dzieci,pierwszy raz w Swieta w takim skladzie...
Ciesze sie jak dziecko az jak pomysle to kluje mnie w brzuchu,zupelnie tak jak kiedys kiedy bylam dzieckiem...

Teraz codziennie nuce sobie piosenke 'Driving home for Christmas...'
Moj maz sie tylko usmiecha,nikt nie jest w stanie zrozumiec tego co ja czuje,moj tato czeka z ubraniem pachnacej choinki na nas...
Ja teraz mam lzy kiedy mysle o Rodzinnych Swietach...
a bedzie cala moja rodzina,rodzice,wszystkie babcie,ja i moj brat ze swoimi rodzinami...
na pewno zapyta mnie czy pamietam tamte Swieta...
lake...

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

SweetLiar

Post #4 Ocena: 0

2017-12-06 22:47:14 (6 lat temu)

SweetLiar

Posty: 10986

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

Praca nr 3


Fajny temat. I tak sobie o nim dzisiaj myślałam, bo chyba zaczyna mi się udzielać przedświąteczna atmosfera. Jak tak sięgnę pamięcią wstecz to wszystkie Święta Bożego Narodzenia były wyjątkowe, ale chyba jedne utkwiły mi szczególnie w pamięci. Raz, że wtedy po raz pierwszy od nastu lat, miał w nich uczestniczyć (za moją poniekąd sprawką) pewien bliski członek rodziny, a dwa, że w marcu okazało się, że były to niestety ostatnie takie Święta, w tym składzie, ponieważ w marcu zmarł mój Kochany Brat. Był rok 2005 i Święta zapowiadały się wspaniałe, ale nie ze względu na powyższe bo ja byłam wtedy młodym, głupim dziewczątkiem, co bardziej cieszył padający śnieg. Spadło go mnóstwo, zwłaszcza w górach, gdzie kilka tygodni pózniej spędziłam najlepsze wakacje mojego życia, nie zdając sobie sprawy jaka tragedia moją rodzinę wkrótce czeka. Nie, wtedy istotniejsze dla mnie były Nasze Klasy, nadchodzące Fejsbuki, gdzie spędzę Sylwestra, w co się ubiorę i to ile pierogów rozwali się/ nie rozwali podczas gotowania.
Tamte Święta uświadomiły mi, jak ważne jest tu i teraz, jak nie warto gonić za jutrem, za wczoraj, jak bardzo warto i trzeba się cieszyć tym co tu i teraz. Może to nie jest wzruszająca historia, ale jest prawdziwa i tak tamte Święta zapamiętam chyba już na zawsze, jako lekcję czym naprawdę są i czym powinny być Święta


Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

terefereqq

Post #5 Ocena: 0

2017-12-15 23:02:04 (6 lat temu)

terefereqq

Posty: 183

Kobieta

Z nami od: 27-11-2012

Skąd: Bedford

Praca nr 4


Świętując Boże Narodzenie jak co roku u babci i dziadka miałam wtedy może 7 lat odwiedził nas potwór, którego przeogromnie się wystraszyłam aż chyba nawet przestałam oddychać. Był wielki, miał jakąś dziwną brodę ale to nie były włosy tylko jakaś bliżej nieokreślona materia.Coś jeszcze miał na głowie ale nie to zatrzymało moją uwagę na tym stworze. Mianowicie jego ruchy. Jakby merdał ogonem ale w przód i tył i podczas tego "merdania" słychać było taki metaliczny dźwięk- stukanie. Stwór coś mruczał i nagle zapytał o grzeczne dzieci. Chyba wtedy udawałam nogę od stołu żeby mnie tylko nie dostrzegł i nie zbliżył się.:-T[ I nagle reszta wnucząt śmiało zaczęła podchodzić do niego i nawet się uśmiechali,a stwór każdemu coś dawał. Jako, że byłam najmłodsza w owym potworze, który nijak nie przypominał obecnego Mikołaja (tamten miał szarą sznurkowatą brodę i na pewno nie miał czerwonego kubraczka :-])nie rozpoznałam wujka. Później dowiedziałam się, ze dzwięki powstały na skutek uderzeń wielkiej chochli i pokrywki, którą wujek miał doczepione do paska jakimś cudem a obrzydliwa broda była z pakuł. Jego widok pamiętam jakby to było wczoraj:)

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer Skype

kasiachery

Post #6 Ocena: 0

2017-12-17 16:08:31 (6 lat temu)

kasiachery

Posty: 1528

Kobieta

Z nami od: 17-06-2013

Skąd: wypizdowek

Praca nr 5


swieta 2001, ostatnie swieta z tata i zdrowym bratem, w sumie takie ostatnie z nami wszystkimi na jednym swiatecznym zdjeciu. Kazdy taki usmiechniety, zadowolony i beztroski bo przeciez swieta, magiczny czas. Kilka miesiecy pozniej Tata nagle zmarl zostawiajac trzydzietokilku letnia wdowe i 6 malych dzieci. 10 lat pozniej brat ulega powaznemu wypadkowi, do tej pory jest w zawiaeszeniu miedzy swiatem zywych i umarlych. Nigdy wiecej swieta nie byly i nie beda takie same jak wtedy w 2001 roku. Nie wiesz, czy tegoroczne zdjecie przy choince z piekna zona, mezem, wlasnym dzieckiem czy z rodzicem nie bedzie tym ostatnim. Cieszmy sie chwila bo malo ich nam moze zostalo.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

MrAquario

Post #7 Ocena: +2

2017-12-19 01:32:03 (6 lat temu)

MrAquario

Posty: n/a

Konto usunięte


Praca nr 6

Wigilia, której nie było

…zachłyśnięci słońcem nie myśleli jeszcze o Świętach, jeszcze mieli w planach wakacyjne wojaże, tamtego jednak lata jedna rozmowa sprawiła, że tak bądź co bądź odległa data nabrała dla niego zupełnie innego znaczenia

znali się chyba od zawsze, to samo miasto, ta sama podstawówka i sąsiadujące ze sobą osiedla gdzie grupki gówniarzy rywalizują ze sobą o teren… później ich drogi się nieco rozeszły, zajęci swoim dorastaniem nie zwracali na siebie większej uwagi, z resztą on wybył w szeroki świat, gdyby wtedy ktoś powiedział że Ona zostanie jego Żoną upadłby chyba ze śmiechu… Ona pewnie też

a jednak… wrócił w rodzinne strony, widocznie tak miało być, widocznie gdzieś tam na górze Pan zwany Bogiem wymyślił sobie iż połączy tych dwoje po to, by po latach w tragiczny sposób ich ze sobą rozdzielić… bo wtedy na przełomie czerwca i lipca lekarz, profesor i uznany w Europie autorytet powiedział im wprost… te Święta nie będą już takie same… te Święta spędzicie osobno… Ty tutaj a Ona tam… tam gdzie podobno nie ma już bólu i cierpienia… zmarła kilkanaście dni później wołając go jeszcze resztką sił jak gdyby czuła że odchodzi… tak mówiła pielęgniarka

nie zdążyli się ze sobą pożegnać… gdy przyjechał na oddział łóżko było już zasłonięte parawanem… i tak stał w milczeniu patrząc w nie do końca jeszcze zgasłe oczy tuląc jednocześnie do siebie ich Córkę, tak długo budowany Świat runął nagle jak domek z kart, Świat którego już nigdy nie da się odbudować… i przyszły wreszcie te Święta, takie niechciane, bez radości i uśmiechu bo czym się tu cieszyć gdy przy stole zabrakło nagle Jej… Żony, Matki, Kumpla i Przyjaciela w jednej osobie, zabrakło kogoś kto zawsze te Święta organizował i dbał o to by były wspaniałe… w te jednak nie było nawet choinki, nie było kolacji, nie było prezentów… była pustka i łzy

nadchodzą kolejne, już piąte bez Niej… ale skoro ja nie mogę czerpać z nich radości mogę tę radość podarować innym, mogę w tym czasie zrobić coś bezinteresownie i szczerze od serca gdzie zapłatą za to jest jeden uśmiech czy łza wzruszenia spływająca po policzku kogoś, kto takich gestów mógłby się nawet nie spodziewać… od czasu Jej śmierci inaczej patrzę na niektóre rzeczy, co robię? gdzie? kiedy? nie ważne… dla wielu i tak zostanę bezdusznym sk***em, nie dbam już o to

wiem, że w tym roku znów sprawię komuś radość a gdy zmęczony wrócę do domu opowiem Jej o tym, bo Ona wciąż jest w domu, bo Jej miejsce jest przy mnie a moje przy Niej… urna z prochami stoi na kominku, przy którym tak lubiła siedzieć w jesienno-zimowe wieczory...

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

MaggieS

Post #8 Ocena: +3

2017-12-21 05:18:27 (6 lat temu)

MaggieS

Posty: 2

Kobieta

Z nami od: 21-12-2017

Skąd: Weston Super Mare

Praca nr 7

Ten jeden dzien, tylko jeden w calym roku…
Nie masz tak, ze zycie ucieka Ci miedzy palcami? Ze idziesz do pracy w poniedzialek z nastawieniem byle do piatku, a w piatek sobie myslisz cholera ale zlecialo, nawet nie wiem kiedy? Ale przychodzi taki czas, dla mnie bardzo wyjatkowy, czas, kiedy wlasnie czas sie zatrzymuje. Wszyscy biegaja wkolo jak szaleni, od sklepu do sklepu, bitwa w marketach jakby jutro mialby byc koniec swiata.
Wszyscy panikuja, robia listy zakupow, prezentow, potraw. O! jeszcze ciasta, pamietaj zamowic ciasta! I dom trzeba posprzatac, koniecznie umyc okna, przeciez do brudnego Dzieciatko Jezus nie przyjdzie… Tylko czy my o tych samych Swietach mowimy. Ja pamietam swoje z czasow dziecinstwa. Wlasnie takie zabiegane. Zawsze trzeba bylo cos zrobic. Umyc okna, podlogi, wytrzepac dywany I te serwetki porozciagane wszedzie szpilkami. Zaloze sie, ze wiekszosc z nas ma takie same wspomnienia. I mama, wiecznie zla bo jeszcze to I tamto I wszystko na jej glowie. Takie malo swiateczne te swieta byly. Bo co to za swieta, kiedy wszyscy sa wkurzeni, zabiegani, nic nie wolno jesc bo to na swieta, a potem tylko slyszysz w kolo jedz bo sie zepsuje, tyle sie narobilam a wy nie jecie….
Moje swieta to magia, ktora staram sie przekazac wlasnym dzieciom. To czas wyjatkowy. Bez pospiechu, przeciez Jezus nie urodzil sie w palacu wiec jedno nie umyte okno nie zrobi Mu roznicy…sprobuj sie zatrzymac, pomyslec. Uwierzysz, ze zwykle krojenie warzyw na salatke moze byc magiczne w te swieta? Zapal sobie swieczke, nalej wino, wlacz koledy, pastoralki, usiadz przy stole I zobaczysz, ze nawet zwykla salatka bedzie lepiej smakowala. Zatrzymaj sie, choc na chwile, moze wlasnie ta chwila bedzie magiczna. Moze w te swieta stanie sie cud?
W moim domu mamy taka mala tradycje, kazdego roku dziewczynki kupuja sobie jedna bombke na choinke. Same wybieraja. Emilka ma ich juz 11 I kiedy ubieramy choinke, dziewczynki zawsze mowia ‘’mamus, a pamietasz tego reniferka…a ta zobacz, to ta co bylysmy na lyzwach…’’
Ale takie swieta, ktore bedziemy pamietac chyba do konca zycia to gwiazdka 2016. We wrzesniu dostalismy klucze do naszego wlasnego domu. Wiecie co sobie czlowiek wtedy mysli? Swieta na swoim…radosc wszechogarniajaca. przyszedl grudzien, choinka ubrana, prezenty gotowe w garazu. Wszystko jest. Przyszedl nam takze do glowy pomysl, zeby maz przebral sie za elfa I pochodzil troche wkolo domu, pozagladal przez okna, niech dziewczyny maja radoche. Ciagle sie mowi ‘’badz grzeczna mikolaj patrzy’’ wiec postanowilismy im to troche urealnic. Wiec ten moj maz ubrany za elfa przez dwa dni zagladal przez okna. Pierwszego dnia konsternacja, przerazenie, ale o co chodzi? Drugiego dnia dziewczyny podeksytowane od rana wygladaly przez okno kiedy pojawi sie elf. Trzeciego dnia 23go grudnia wieczorem ok godz 18tej elf pojawil sie w ogrodku. I moje dziewczynki niczego nam nie mowiac zaplanowaly sobie, ze zlapia elfa…wybiegly z domu w pogoni na skarpetkach, krotkim rekawku biegajac wkolo I robiac atak na elfa. Maz nie wiedzial gdzie uciekac wiec siup do garazu. Zamknal drzwi od srodka a dziewczyny krzycza mamy go mamy go, mamo otworz mamy go….powiem wam, ze to co sie potem dzialo, to czysty cyrk. Maz zamkniety w garazu, dziewczynki przekonane,ze maja elfa, jest 23 grudzien pozny wieczor…dzwoni moj telefon ‘’otworz garaz drzwi sie zatrzasnely nie moge wyjsc!’’ Zamykam dzieci w domu pod przykrywka, ze ‘’bedziecie chore’’ I te sprawy, tlumacze, ze zajme sie elfem. Ide po sasiada. Godzine walczymy z drzwiami nic. Dzwonie do dewelopera. Ratunku!!! Maz w garazu na 22ga idziemy do pracy jutro wigilja tam sa nasze prezenty! I co slysze! Sorry Hun, we can’t help you…what??? Placze do telefonu, tlumacze kobiecie, ze maz sie zatrzasnal, ze ma klaustrofobie, ze musimy isc do pracy, ze albo ktos przyjedzie albo ja sama rozwale te drzwi. Sytuacja komiczna. Ja rycze tlumaczac babie po drugiej stronie, ze maz utknal a moje dziewczynki ‘’mamo, co ty mowisz, tam jest elf’’. Sama nie wiedzialam czy smiac sie czy plakac.
Przyjechali, wyciagneli meza. Mozna powiedziec, ze czas sie wtedy zatrzymal. Na szczescie w tym wszystkim elf mial przy sobie telefon…
Wesolych Swiat Kochani. Niech beda dla Was wyjatkowe.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

stanislawski

Post #9 Ocena: 0

2017-12-21 22:20:20 (6 lat temu)

stanislawski

Posty: 7976

Mężczyzna

Z nami od: 10-04-2008

Skąd: Narnia


Praca nr 8

O upadłej bańce

Rzecz wydarzała się cyklicznie. Ale nie zawsze była taka sama. A dotyczy tego, co działo się w dzień wigilijny - ale po oficjalnej Wigilii.

Otóż jak wiadomo, w ów dzień imieniny mają Adam i Ewa. Imieniny fajna rzecz, warto by się napić. Ale przecież prawdziwy katolik w Wigiliję nie pije...

No ale w mojej rodzinę ukuto specyficzną dyspensę. Bez konsultacji z plebankiem, ale sumienie dyktowałao, że "momy recht". No i chyba mieliśmy.
Powód zaś był taki, że na osiedlu obok żyła moja kuzynka, której mąż miał na imię Adam. I jest to człowiek z gór, bardzo otwarty i imprezowy (acz mocny i nie muszący pić na drugi dzień - prawie).
Adama musielieśmy celebrować. W związku z tym, po oficjalnej kolacji, po parokrotnym odbęknięciu, oglądnieciu jakiegoś filmu, odwiedzeniu toalety - szliśmy "do Adama".
Przez osiedle mające nawet złą sławę w Nowej Hucie. Ale przecież Święta. W tamtych czasach nawet złodziej siedział w danym momencie na d... I plemiona nowohuckie raczej nie walczyły.

Zmrożeni docieraliśmy na kraniec krakowskiej cywilizacji. Dalej już tylko kolej Warszawsko-Wiedeńska, wyborcy wrażej partii, może i Kozacy.

Jako mały chłopak, jeszcze z rodzicami, przychodziłem wcześniej. Dostałem raz bańkę do powieszenia na choince. Powiesiłem, jak inni wcześniej. Choinka się wywróciła - właśnie po tej bańce - a że stała na lodówce (miała metr trzydzieći), to wszystko się rozp... o podłogę, takie mam czasami szczęście.

Aż strach mi było później tam chodzić. Czułem się winny. Może nie powinienem - ale wytłumaczcie to parolatkowi.

Przeszły lata, rodzice odeszli, a my z bratem ciągle chodziliśmy do Adama - "na Adama". Tym bardziej, że "po Adamie" trzeba było iść na Pasterkę. Bo wszystko musiało się odbyć z regułami sztuki.
To był już rytuał. Tyle, że jako "duzi" faceci szliśmy już nie po chodniku, ale na wprost, przez lasek między dwoma osiedlami (tak - "śledczy" z MW odnajdą to na mapie) bunkry austriackie. Przez zaspy, podmarznięci, przez las - coż za urok!
A w ogóle, to przestałem się bać chodzić po bunkrach po nocy. Zaś Adam, ciut starszy, musiał wreszcie stać na Pasterce podtrzymywany przeze mnie i przez brata z obywdu stron. Ale wystał.

Tymczasem, po latach, wracam do Polski i w obecności rodziny wspominam te wizyty i ową... upuszczoną bombkę... a tu śmiech! wszyscy to pamiętają! I to... z jak najlepszej strony! No bo rzecz weszła do legendy rodzinnej. Zwłaszcza, że dzieciak się przejął tym co zrobił.

Nie bójcie się jak wam czasami bańka choinkowa spadnie, albo co innego. Będzie dobrze.
Wszystko będzie dobrze.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

SlodkaKociarnia

Post #10 Ocena: 0

2017-12-23 23:02:15 (6 lat temu)

SlodkaKociarnia

Posty: 15

Kobieta

Z nami od: 26-07-2017

Skąd: N

Praca nr 9

Moja opowieść wigilijna zaczyna się poranną próbą chóru w kościele. Sami przyjaciele, serdeczna atmosfera i pieśni tak piękne, że już w człowieku serce się radowało. Potem jak zwykle ostatnie przygotowania. Upieczenie ciasta, ulubionego makowca z jabłkiem, który jest w rodzinnym świąteczym menu co najmniej kilkanaście lat przed moim narodzeniem. Zostało jeszcze zapakowanje prezentów, nakrycie stołu. Czekanie na brata z rodziną, gdyż rodzinną tradycją u nas jest nieco się spóźnić. Jeszcze przed dzwonkiem do drzwi słychać kłótnie bratanków. Siadamy do stołu i wszystko jest idealnie. Jak zawsze. Bracia zapominają o złośliwościach, mama uśmiecha się częściej. Tata taki dumny, jeszcze nie jest świadom walki o życie jaką stoczy. Opłatek, barszcz, karp... oczekiwane przez dzieciaki prezenty :) potem odpoczynek, dzieci bawią się zabawkami, a ja właśnie muszę się zbierać. Zaraz podjadą po mnie i pomkniemy na pasterkę. Marta, Dominik, Albert oraz Jego mama. Wszyscy dumni. Jak co roku wiele tygodni z chórem się przygotowujemy do tego dnia. "Bóg się rodzi..." i rzeczywiście wtedy się rodził. Jeszcze nigdy nie wiedziałam, że te iskry w oczach Alberta tak bliskiego sercu... pozostaną mi tylko wspomnieniem. Bo niedługo później umrze. Że radość świąt stanie się wspomnieniem... gdyż niedługo po śmierci Alberta, mój tata zacznie chemię. Tak mi tęskno do tamtych pięknych i magicznych chwil :(

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona 1 z 5 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 ] - Skocz do strony

następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,