MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

KONKURS: MOJE WAKACJE

« poprzednia strona

Strona 2 z 2 - [ przejdź do strony: 1 | 2 ] - Skocz do strony

Str 2 z 2

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

SweetLiar

Post #1 Ocena: 0

2017-08-22 20:43:08 (7 lat temu)

SweetLiar

Posty: 10986

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

PRACA NR 10


W lipcu byliśmy w Grecji z jednodniowym wypadem do Turcji. Na ten jednodniowy wypad cieszyłam się najbardziej bo nigdy wcześniej nie miałam okazji być w tym kraju. Wiec zacznę od Turcji.
Po pierwsze w Mamaris było gorąco jak w piekle ( ponad 45C)
Po dziesięciu minutach spaceru stwierdziłam, że zawracamy bo inaczej trzeba będzie dzwonić po karetkę. Usiedliśmy w jakiejś knajpce, zamówiliśmy wodę i jedno piwo, lód zamówiony do wody roztopił się w pięć minut, a sama zawartość 1,5 litrowej butelki wody zniknęła w niewiele dłuższym odstępie czasu. Serio, to JEST możliwe!
O nachalności tureckich sprzedawców nasłuchałam się wiele (only loocking, only loocking, taniej niż w Biedronce), krążą legendy. Moją siostrę nawet to bawi. Mnie nie bawiło zupełnie
Trzeba unikać kontaktu nawet wzrokowego ze sprzedawcami bo inaczej człowiek ma pozamiatane. Mogę podać przykłady "markowych rzeczy", które były droższe niż te same markowe w Londynie
Widoki jednak są fajne i dla nich warto wybrać się na wycieczkę



Jedzonko też super za przystępną cenę *THUMBS UP*

Obrazek

Obrazek

Grecja. Grecja to dla mnie przede wszystkim bezdomne koty. Jeździmy tam od lat i z każdym rokiem te biedne koty wydają się coraz bardziej wychudzone :-(
Jestem bardziej miłośniczką psów, ale jak mam zjeść ze smakiem śniadanie kiedy patrzy na mnie chudy kot z żebrami na wierzchu? Nie robiłam zdjeć bo głownie dokarmiałam. Jedna Greczynka widząc to powiedziała, że nie ma takiej potrzeby bo koty dostają jeść dwa razy dziennie itd to skąd te chude żebra? Jak uwierzyć, że koty dostają dzienna rację pożywienia kiedy człowiek na własne oczy widzi jak w taki upał piją wodę z basenu?
Miałam Grecję za bardziej cywilizowany kraj, ale się myliłam. Miałam też rozterki czy karmić te koty czy nie. W końcu karmiąc je, daję im "prawo" oduczania się instynktów łowieczczych. Ale nie mogłam tak zjeść śniadania i odejść kiedy one są głodne. I tak większość z nich zdechnie z głodu jak wyjadą turyści.
A najgorsze jest to, że Grecy wszędzie sprzedają te widokówki, kalendarze, pamiątki z podobiznami słodkich kotów, ale jakoś nigdzie nie ma info, żeby chociaż jakiś niewielki procent ze sprzedaży tych rzeczy przeznaczali na bezdomne koty jak chociażby dokarmianie czy sterylizacja.
A i jeszcze się spotkałam z opinią, że w Polsce jest kult zwierząt i kochamy psy bardziej niż bezdomnych ludzi. Tylko, że ci bezdomni ludzie to nierzadko alkoholicy czynni, którzy mogą pójść na darmowy detoks itd, czego o zwierzętach powiedzieć nie można.

Zdjeć z Grecji nie będzie tylko taka moja mała refleksja, uważam że potrzebna










Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

dyziowpodrozy

Post #2 Ocena: 0

2017-09-03 22:00:59 (7 lat temu)

dyziowpodrozy

Posty: 65

Mężczyzna

Z nami od: 18-05-2017

Skąd: maidstone

PRACA NR 11

Na koniec swiata i jeszcze dalej, czyli o tym jak Dyzio zostal pielgrzymem.
Czas na wycieczke rowerowa, planowana od bardzo dawna.Jedziemy droga sw. Jakuba z Saint-Jean-Pied-de-Port do Santiago de Compostela, nastepnie planujemy odwiedzic Fisterra (mityczny koniec swiata). Potem zawitamy do Porto, Fatimy, Lizbony a zakonczymy wycieczke w Cabo da Roca (najbardziej wysuniety punkt europy.
Na przejazd mamy 14 dni i okolo 1400kilometrow do pokonania. Wyruszamy pociagiem z Ashford Int.
Hej przygodo!!! :-)

Czternascie dni, 1085 przejechanych kilometrow, dwa panstwa (Hiszpania, Portugalia) , Santiago de Compostela, Fatima, Cabo da Roca, Porto i Lizbona.
Niestety nie udalo sie dojechac do Fisterra – za bardzo optymistyczny plan.
Jechalismy, jako pielgrzymi, droga Swietego Jakuba (Camino de Santiago). Dzieki temu ze mielismy paszpoty pielgrzyma (wyrobilismy je na poczatku drogi w Saint-Jean-Pied-de-Port) moglismy korzystac z noclegow w domach pielgrzyma tzw – Albergue. Za kilka euro (od 5-12) bylo lozko, toaleta i (zazwyczaj) dostep do kuchni. Czasem nawet sniadanie, ale rzadko.
Na poczatku byly to male domki dla max 15 -20 pielgrzymow, a im blizej do Santiago potrafily urosnac do piecipietrowych hosteli dla kilkuset osob.
Mozna bylo spotkac tam bardzo ciekawych ludzi, np:
- byl gosc, ktory idzie z Polski juz trzeci miesiac, wymieniajac buty (za darmo) co 1000km w jednym ze sklepow (sieciowka), bo jak tlumaczyl znalaz wade konstrukcyjna ;-) (polak potrafi)
- byli dunczycy, ktorzy mieszkaja na lodzi w Kopenhadze, a w zeszlym roku spedzili pol roku w argentynie, gdzie przez kilka dni pracowali tylko za wyzywienie
- byl austriak Richard, ktory pije codziennie 10 litrowych piw, idzie szesc dni, siodmy ma wolne i pije jeszcze wiecej. Na poczatku mowil, ze jest muzykiem, potem zostal masazysta w pieciogwaizdkowych hotelach – tzw “AS wyprawy”
- byl szwed, ktory jedzie ze Szwecji na 80-scio letnim rowerze, ktorego dostal od wiekowego sasiada, a jak mu hamulec poszedl jadac z gorki, to na nowe kolo z holandii, czekal dni siedem
- byl niemiec, ktory mowil ze jest project menager w jednej z duzej firm motoryzacyjnych, ale zeby sie odprezyc od kilku lat jara trawe codziennie
- byl (ten tez byl dobry) australijczyk, ktory mowil ze po dziesieciodniowej medytacji zaczal rozumiec starozytne pisma
byl amerykanin, ktory mial tzw “open ticket” na powrot do domu mogl leciec z kazdego lotniska, gdzie dane linie lotnicze londowaly, pod warunkiem ze bylo wolne miejsce, albo ktos sie spoznil na lot.
- byl niemiecki-amerykanin, ktory mowil ze jest dzieckiem dyplomaty i mogl wybrac sobie obywatelstwo USA, albo Niemcy. Wybral to drugie, bo w stanach jest bardzo niebezpiecznie, a bogaci zyja w odizolowanych strefach, w ciaglym strachu przed biednymi zlodziejami.
- byl....byl.....byl.....

Czas na koscioly, ktorych na trasie jest mnostwo. Wiekszosc zostalo wybudowanych dosc dawno I widac w nich czasy swietnosci Hiszpanii i Portugalii.
Planowalismy podjechac pociagiem z Porto do Fatimy I tak tez zrobilismy. Kupilismy bilety do Fatimy (podkreslam do Fatimy), dojechalismy do Fatimy, wysiedlismy w Fatimie i do Fatimy mielismy jeszcze 20 km!!!! Cud! Dobrze ze nie jestem osoba religijna i w cuda nie wierze, ktos cos tam namieszal – moze jakas cudowna atrakcja dla turystow! ;-)
W Fatimie najbardziej zdziwila mnie “sciezka pokutna” - na placu glownym jest wylozona droga dlugosci okolo 250 metrow i pielgrzymi pokonuja ja na kolanach – najlepiej byc tam wczesnie rano, bo potem korki jak w Londynie! ;-)

Porto – piekne! Zatrzymalismy sie w hostelu prowadzonego przez brytyjczyka, ktory podczas meldowania opowiedzial o wszystkich ciekawych atrakcjach miasta (fantastyczny czlowiek).
Osobiscie najbardziej w pamieci utkwilo mi skaczacy mlodzi ludzie z mostu w centrum miasta do rzeki. Wysokosc okolo 20 metrow, tlum gapiow, jeden dzieciak z czapeczka zbierajacy kase za skok od turystow (euro for the jump), a potem sam skok i brawa!

Lizbona – moze byc, ale jak dla mnie za tloczno, glosno, ludzie dziwni i jacys niemili.
Dolaczylismy do wycieczki “zwiedzaj miasto za free”, ale na poczatku prowadzaca powiedziala, ze fajnie by bylo jakby kazdy dal kilka euro na koniec, wiec “urwalismy sie w polowie” ;-)
Irytujace bylo to, ze bardzo duzo ludzi oferowalo sprzedaz dragow, praktycznie co kilka minut ktos podchodzil i pytal czy cos pale. :-)
Konczylismy wycieczke w tym miescie i musielismy spakowac rowery, wiec udalismy sie do sklepu rowerowego po jakies kartony. Koles chcial 7.50 euro za jeden karton – powalony. Kartonowe pudla znalezlismy na ulicy za free – jest ich mnostwo.

Pogoda – coz lato na poludniu, wiec musialo byc goraco, chociaz w gorach bylo nawet zimno.

Jazda rowerem w hiszpanii byla bezproblemowa. Kierowcy bardzo uwazaja na cyklistow, zreszta hiszpanow da sie lubic. Natomiast w portugalii – o ja je.Obrazekie – idioci! Trabia na rowerzystow, wyprzedzaja na tzw “gazete” - strach jechac. Nawet sie cieszylem, ze nadrabiamy kilometry pociagami.

Koszty:
Ogolny koszt to 450 euro + bilety £124w dwie strony. (Eurostar i Monarch airlines)
Hostele – Porto -20, Lizbona 50 (dwie noce), Fatima 20 (pokoj z oknem na korytarz – :-) kolejny cud)

Dzieki Polskiej fladze, ktora byla przytwierdzona do bagaznika, poznalem kilka ciekawych rodakow.

Podsumowujac – Fantastycznie!!!! :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pozdrawiam
Dyzio w podrozy :-]
Dyzio W Podrozy

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

dyziowpodrozy

Post #3 Ocena: 0

2017-09-04 11:11:55 (7 lat temu)

dyziowpodrozy

Posty: 65

Mężczyzna

Z nami od: 18-05-2017

Skąd: maidstone

PRACA NR 12

Czas na gorska wycieczke :-) (czerwiec lipiec 2017)
Jutro jedziemy na pieciodniowy wypad w gory.
Zaczynamy w Lake District i konczymy w Snowdonii.
Znam nazwy dwoch, z szesciu szczytow, ktore bedziemy zdobywac. Pierwszy to najwyzszy wiercholek anglii – Scafell Pike ( 978mnp), drugi to najwyzsze wzniesienie walii - Snowdon (1085mnp). pozostale cztery nazwy bede podawal po ich zdobyciu.
Szczerze to nie mialem pojecia, ze na terenie Wielkiej Brytanii znajduja sie jakies pasma gorskie. Myslalem ze maja tylko krolowa, Londyn i brexit, a tu taka niespodzianka :-)
Mam nadzieje na swietna przygode i nie za duzo deszczu, co w tej czesci europy zdaje sie byc nieuniknione, ale jestesmy dobrze (chyba) przygotowani, wiec
Hej przygodo!!!!

5 dni w gorach minelo, wiec czas na male posumowanie.
Zaczne od tego, ze bylem tam po raz pierwszy i troche je zlekcewazylem - pagorki do 1000 metrow, pomyslalem. Spacerkiem w sandalkach polaze troche i zalatwione. Okazalo sie ze, co prawda nie sa one moze najwyzsze, ale podejscia zaczynaja sie prawie z poziomu morza i kilkaset metrow trzeba sie powspinac. Szlaki sa kamieniste, waskie i nie ma zadnych, ale to zadnych oznaczen – poza malymi tabliczkami informacyjnymi na poczatku drogi.
Identyczna sprawa sie ma z oznaczeniem szytow. Zero informacji na jaka gore sie wdrapales (wyjatek Skiddaw). Rodzilo to kilka zabawnych sytuacji.
W drugi dzien weszlismy na Sca Fell, rozgladnelismy sie dookola I zobaczylismy kilka “kupek” kamieni. Wybralismy jedna (najwyzsza naszym zdaniem), zrobilismy “selfie” i idziemy dalej. Jak wczesniej wspomnialem szlaki nie sa oznaczone, wiec pytamy sie napotkanego turysty o droge. Koles po zastanowieniu, wskazuje na jedna z “kupek kamieni” (inna niz myslelismy) I mowi ze to Sca Fell....:-) , wiec na tym wierzcholku zrobilismy kilka selfie na kazdym wzniesieniu – zeby byc pewnym ze szczyt zostal zdobyty. ;-)
Spotkalismy tez ludzi bawiacych sie w gre “The Hunt”. Polega ona na tym ze osoba/osoby biegaja po gorach i “poluja” na siebie wzajemnie, wiec jakbyscie napotkali tam dziwnie zachowujaca sie osobe, sprawiajaca wrazenie wystraszonej, nerwowo rozgladajacej sie dookola, chowajacej sie za kamieniami, badz wydajaca dziwne dzwieki – to jeden z uczestnikow tej gry.:-)
Owce, owce, owce sa wszedzie!!! :-)
Kilka slow o pogodzie --- tylko snieg nie padal! :-) Deszcze, deszcze, mgly, wiatry, zimno, cieplo, wiatry, deszcz.... Raz nie bylismy pewni czy juz jestesmy na gorze, czy nie, wiec zdobylismy ich kilka. Szczescie ze to byl dzien w ktorym wchodzilismy na jedyny oznaczony Skiddaw.
Najgorzej bylo w ostatni dzien, kiedy to w gestej mgle i padajacym deszczu nasz szlak sie skonczyl i zabladzilismy u podnuza Snowdonu, z grupa kilkunastu turystow. Naprawde bylo groznie. Zero widocznosci, nikt nie wiedzial co robic, a w pewnym momencie poczulem tak jakby kazdy czekal aby wylonil sie jakis lider grupy, ktory zdecyduje wracac, czy wspinac sie dalej. Dodatkowo jedna z zagubionych dostala ataku paniki. Nigdy nie bylem w podobnej sytuacji, naprawde chcielismy zawrocic. Uratowal nas jeden koles, ktory powiedzial ze wejdzie wyzej, sprawdzi teren i wroci po reszte. Poczekalismy chwile, a poniewaz bylo zimno i padal deszcz, to zeby nie marznac ruszylismy w gore. Po jakis 100 metrach dotarlismy do szczytu!!!.

Koszty wycieczki.
Oczywiscie musielismy jakos tam dojechac, wiec skladka na paliwo.
Sam pobyt to od £5 do £10 za noc od namiotu - to za £10 mialo lazienki z prawdziwego marmuru!
No i tyle.:-]
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
pozdrawiam
Dyzio w podrozy :-]
Dyzio W Podrozy

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Lisek1982

Post #4 Ocena: 0

2017-09-05 13:34:17 (7 lat temu)

Lisek1982

Posty: 7

Mężczyzna

Z nami od: 05-09-2017

Skąd: Manchester

PRACA NR 13

Witam wszystkich,
W tym roku wraz z żoną postanowiliśmy wynagrodzić dzieciaki za wytrwałość i cierpliwość w dążeniu do zakończenia adopcji Pichamon, więc wzięliśmy ich w podróż po Europie. Nasza przygoda zaczęła się wcześnie rano 10/08, kiedy to zapakowani po uszy wyjechaliśmy z Manchesteru w kierunku Dover. Naszym pierwszym przystankiem była Bruksela, której całe centrum praktycznie odeszliśmy wkoło. Jak już nam się znudziło wsiedliśmy w samochód i przenieśliśmy się do Amsterdamu, gdzie mieliśmy kemping. Na drugi dzień mieliśmy zaplanowane zwiedzanie Amsterdamu, lecz niestety pogoda nie dopisała, i zamiast tego ruszyliśmy w stronę Tropical Islands pod Berlinem. Przespaliśmy się pod namiotem na uroczym mało znanym polu namiotowym 10km od Tropical Islands i na drugi dzień ruszyliśmy na przygodę w ich basenach. Dzieciaki spędziły pół dnia bawiąc się w basenach Tropical Islands i jak już im się znudziło pojechaliśmy zwiedzić Berlin. W Berlinie byliśmy do wieczora, i jak już wszyscy byli wymęczeni wsiedliśmy w samochód, gdzie cała czwórka poszła spać a ja pojechałem do Bydgoszcz. Na miejscu byliśmy koło północy, wszyscy zmęczeni i głodni, więc zanim dojechaliśmy do hotelu mieliśmy przerwę na obiad w McDonalds ;). W Bydgoszczy zostaliśmy 2 dni, czas głównie spędziliśmy na odwiedzaniu rodziny… na trzeci dzień pojechaliśmy do Torunia. Po powrocie z Torunia spakowaliśmy auto i poszliśmy spać, gdyż na drugi dzień ruszaliśmy dalej. Kuzynka, z którą nie widzieliśmy się od paru lat była w tym czasie w Górach, więc zboczyliśmy nieco z trasy żeby się z nią spotkać w Krakowie, po czym ruszyliśmy do Czech. W Pradze spędziliśmy praktycznie cały dzień, po czy na następny dzień ruszyliśmy do uroczego miasteczka w Austriackich alpach – Hallstadt. Niestety pogoda nie dopisała, więc porobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy dalej – do Słowenii, a konkretnie do Bled – kolejne urokliwe miasteczko, tym razem w alpach Słoweńskich. Spędziliśmy tam z 2-3 godzinki, po czym ruszyliśmy w kierunku Chorwacji. Do Dubrovnika zajechaliśmy około 9:30 rano i od razu zameldowaliśmy się na kempingu. Oczywiście ja nie poszedłem spać tak jakby tego logika nakazała, lecz od razu polecieliśmy do morza, gdzie z synem i córką pół dnia spędziliśmy na nurkowaniu . Kolejne 2 dni spędziliśmy na zwiedzaniu Dubrovnika, oraz na pływaniu w morzu i basenie. Na trzeci dzień postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę po Czarnogórze. Objechaliśmy ją praktycznie wkoło zatrzymując się tu i ówdzie podziwiając widoki. Dotarliśmy nawet do klasztoru w Ostrogu, do którego dojazd to był prawdziwy koszmar..(wąziutka droga z przepaścią w dół), zestresowałem się, ale dałem radę . Do Dubrovnika wróciliśmy późnym wieczorem, gdyż nie chcieli mnie wpuścić do Bośni bo nie miałem ubezpieczenia (mimo tego, iż bez problemu wpuścili mnie w drodze do Dubrovnika), więc musieliśmy się cofnąć na granicę z Chorwacją. Na drugi dzień pora była ruszyć dalej. Wyjechaliśmy wcześnie rano żeby zwiedzić sobie Chorwację. Po drodze wjechaliśmy do Split, pózniej do Zadar, po czym na nocleg do Zagrzebia. Na drugi dzień zwiedziliśmy sobie Zagrzeb, po czym pojechaliśmy zwiedzić stolicę Słowenii Ljubljanę. Oczywiście tradycyjnie wieczorem wszyscy poszli spać a ja pojechałem dalej w kierunki Włoch. Rano byliśmy w San Marino – małym państewku na północy Włoch. Spędziliśmy tam 3-4 godzinki w upale 40 stopni, po czym pojechaliśmy do Pizy. Na miejscu byliśmy po południu. Porobiliśmy pare fajnych fotek i uszyliśmy do Biella, gdzie mieszka żony siostra. Następny dzień spędziliśmy z rodziną, po czym w poniedziałek pojechaliśmy do Lichtenstein. Prawdę mówiąc nie było nic ciekawego, wiec po godzince pojechaliśmy do Lucerny. Tam już było dużo lepiej – urokliwe miasteczko z mnóstwem zabytków. Spędziliśmy tam nieco więcej czasu niż zaplanowaliśmy, więc do kolejnego miasteczka na naszym planie - Lauterbrunnen zajechaliśmy pod wieczór. Lauterbrunnen to przepiękne miasteczko w Szwajcarskich alpach – naprawdę warto tam zajrzeć. Spędziliśmy wieczór w tym przepięknym miejscu, po czym pojechaliśmy do Luksemburga. Niestety jak się okazało ten kraj/to miasto było stratą czasu ( nic ciekawego i straszna drożyzna). Przespaliśmy się więc w hotelu, zabukowaliśmy prom i na następny dzień pojechaliśmy do miasteczka Lueven w południowej Belgii ( jest tu najstarszy na świecie katolicki uniwersytet), po czym na prom i do domku. Na urlopie spędziliśmy 20 dni i przejechaliśmy prawie 9500km (5.7k mil). W Manchesterze byliśmy 31/08 o 5:30 rano, do pracy poszedłem 1/09 .
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Lucy_J

Post #5 Ocena: 0

2017-09-14 21:44:04 (7 lat temu)

Lucy_J

Posty: 1199

Kobieta

Z nami od: 16-11-2012

Skąd: Hawarden

PRACA NR 14

Dobra jadymy z tym koksem:

:-]:-]:-]

Rok ubiegły, czas wrześniowy
Każdy w podróż byl gotowy
By świętować urodziny,
Mojej drugiej połowiny

Cel byl jasny od poczatku,
Wlochy, Wlochy! (Rzym dla porządku)
Szybko, tanio, czemu nie
Z Ryanairem nie jest źle;)

Gdy samolot zakołował,
Rzeczy nasze wypakował
Pierwszy szok na włoskiej drodze
Tu kierowcy jeżdżą srodze!

Kontent żeśmy to przeżyli,
Do mieszkania wyruszyli.
Szybka kąpiel, potem spanie
By mieć siły na zwiedzanie.

Czegoś myśmy nie widzieli!
Koloseum szturmem wzięli,
I Panteon i Di Trevi
Az mi obtarł stopę trzewik!

Gdy stopy konały w bolach
Hop do metra – tam się hula!
Kartę dniowa wykupiłam,
Podróż sobie ułatwiłam.

Jeść na miejscu tez cos trzeba,
Włoskie papu to jak niebo!
Wina, pizza, makarony
Ser na miejscu tam robiony!

No i słynne włoskie lody,
Gdzie kolejki już po schody
Od rana się ustawiają,
I pyszności zamawiają!

Po 3 dniach szaleństwa w Rzymie,
Apetyty wciąż olbrzymie,
Na przygodę, nowe łowy
A wiec w pociąg expressowy!

Do Bolonii nas przywiało,
Mortadeli spróbowało,
No I raga z pysznym sosem,
Na które nikt nie kręcił nosem

Lecz przystanek był tu krótki,
Bo przesiadka za minutkę
Imola - jest naszym celem
Stary tor Formuły 1,

Na tym torze, dawno temu
Zginał niegdyś Ayrton Senna
A ze druga ma polowa
To jest kibic nie od wczoraj

Było jego to marzeniem,
Stać gdzie idol jego kiedyś
I zamyślić się na życiem,
Przy pomniku, chwile w ciszy

Po tej chwili sentymentu,
Wrócić trzeba do momentu
Kiedy znów się czas odprawić,
Rzym i Włochy znów zostawić…

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Twinkle

Post #6 Ocena: 0

2017-09-15 23:59:55 (7 lat temu)

Twinkle

Posty: 1021

Kobieta

Z nami od: 18-12-2011

Skąd: Somerset

PRACA NR 15

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wspaniale Mazury 2017
Mragowo-Mikolajki-Ruciane Nida-Gierloz
Atrakcje:
-rejs statkiem z Mikolajek do Rucianego Nidy
-Piknik Country
-zeglowanie
-odpoczywanie na lonie natury
-grzybobranie
-jeziora lasy laki itd..

nocleg od 20 zl za osobe
wyzywienie tanio
lake...

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Strona 2 z 2 - [ przejdź do strony: 1 | 2 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,