
Witajcie Drodzy Forumowicze
Część z Was może kojarzyć mojego Mateuszka z Marzycielskiej Poczty. Mateuszek dostaje od Was wspaniałe podarunki na Święta Bożego Narodzenia, co sprawia mu ogromną radość. Jestem za każdym razem ogromnie wdzięczna za takie życzliwości.
Mimo, że nasza sytuacja poniekąd zmusza nas do tego aby prosić ludzi o wsparcie to mi jako matce wciąż brak śmiałości.
Mateuszek był dzieckiem planowanym. Mieliśmy już z mężem jednego syna Nikodema, który dość często zagadywał, że chce mieć braciszka. Nikodem był tzw „miłosną wpadką” ,ciąża z nim była pełna stresu i obaw.
Decyzja o poczęciu kolejnego dziecka zapadła podczas wakacji we Francji. Byliśmy odwiedzić tam ciocię.
Paryż… Romantyczne miasto sprawiło, że oboje z mężem bardzo zapragnęliśmy mieć drugie dziecko. Po powrocie do domu zaczęłam suplementację kwasem foliowym, zrobiłam komplet badań, uzupełniałam niedobory. Sumiennie przygotowałam się do kolejnej ciąży.
Druga kreseczka na teście ciążowym była bardzo niewyraźna, a ja mimo to oszalałam z radości. Chciałam aby ta ciąża była wyjątkowo, aby dzidzia czuła się w brzuszku spokojnie i bezpiecznie. Zrobiłam także odpłatnie badania prenatalne- na których nie wyszło nic niepokojącego.Myślałam pozytywnie, nie stresowałam się- chciałam zapewnić Mateuszkowi to czego nie potrafiłam zapewnić Nikodemowi podczas ciąży.
10 czerwca 2009r. rozpoczęła się akcja porodowa. Lekarz był pewien, że dziecko urodzi się szybko, ale poród się wydłużał… Zrobili mi jeszcze ostatnie usg. Na aparacie lekarz dostrzegł coś czego nikt wcześniej nie zauważył-dziwnie powiększoną główkę dziecka. Lekarz powiedział mi, że dziecko ma powiększone komory mózgowe, co może świadczyć o wodogłowiu. Jednak w związku z tym iż nikt wcześniej nie zauważył żadnych wad dziecka to i ten lekarz uznał, że być może z jego aparatem jest coś nie tak. Postanowiłam się tym nie martwić.
11 czerwca z samego rana przyszedł na świat Mateuszek.

Urodziłam go siłami natury. Kiedy wyjęli dziecko ze mnie usłyszałam „O Boże! A to co?!!”. Przeraziłam się… Dopytywałam co się stało.
Lekarze podali mi fachowe określenie choroby mojego dziecka „przepuklina oponowo-rdzeniowa”. Kompletnie nie wiedziałam co to takiego. Zobaczyłam plecy syna na których było ogromne wybrzuszenie. Zaczęłam szlochać…
Przepraszam nie będę kontynuować opisu tego co czułam bo się rozklejam… Załamałam się.
Pielęgniarka ochrzciła Mateuszka. Prosili mnie abym wybrała szpital w którym Mateuszek miałby być zoperowany, gdyż wymagał natychmiastowej operacji zamknięcia worka przepuklinowego na kręgosłupie. Mateuszek urodził się także z ostrym zapaleniem płuc co jednocześnie go dyskwalifikowało do operacji, ale w związku z tym, że bez operacji i tak by nie przeżył to zapadła decyzja o operacji.
Wiadomo było, że Mateusz nie będzie mógł w stanie samodzielnie oddychać i potrzebny będzie respirator. Z tego względu miałam do wyboru dwa szpitale w których odbędzie się operacja. Opole lub Warszawa. Wybrałam Opole bo było bliżej. Nie miałam czasu zaznajomić się z tym który szpital jest lepszy.
Operacja trwał bardzo długo, zbyt długo... Myślałam, że straciłam dziecko. Zadzwoniła do mnie sama Pani ordynator Opolskiego szpitala. Pani doktor płakała… Co mnie bardzo zaniepokoiło.
Tymczasem usłyszałam przez słuchawkę telefonu, że mam nie płakać, że mam być silna bo mój syn jest niezwykle silnym dzieckiem i dzielnie walczył i przeszedł operację bez żadnych komplikacji. Te słowa Pani doktor zapamiętam na zawsze-mój syn jest silny i dzielny to ja też muszę.
Mateuszek przed operacją ruszał nóżkami, po operacji były niewielkie ruchy kończyn, ale niestety okazało się, że to ruchy mimowolne. Mateusz po dziś dzień nie rusza nóżkami, ale żyje! Umysłowo jest w pełni zdrowym dzieckiem ☺ W czwartym miesiącu życia przeszedł jeszcze operację wstawienia zastawki, aby zatrzymać narastające wodogłowie.

Mati jest niezwykle mądrym i radosnym dzieckiem. To takie nasze rude szczęście ☺ Z jego nastawieniem do życia jest jakby łatwiej.
Tak jak wspomniałam Mateusz nie rusza nóżkami, ale mimo tego ma szansę na chodzenie w specjalnym aparacie. To już zależy tylko od jego chęci. Jako matka chcę aby miał możliwość wyboru. Mateuszek jest pionizowany i podejmuje próby chodzenia w aparacie HKFO.
Oprócz aparatu potrzebny jest balkonik, aby Mati czuł się w pełni bezpieczny. Balkonik umożliwi Mateuszowi bezpieczniejszą pionizację i naukę chodzenia. Rehabilitantka widzi w nim ogromny potencjał. Mateuszek nauczył się już jak wykonać ruch z biodra aby ruszyć nogą w przód. To wielki sukces. Będziemy wdzięczni jeśli zechcecie przyczynić się do dalszych sukcesów Mateuszka.

Balkonik który potrzebujemy jest jednak kosztowny. Firma wyceniła balkonik na kwotę 4 600 złotych. Refundacja z NFZ to 2000 PLN.
Dziś jestem matką samotnie wychowujaca dwójkę dzieci. Nasze małżeństwo nie przetrwało. Utrzymujemy się z pieniędzy z MOPS i alimentów. Może z boku wydawać się, ze nie są to małe pieniądze, ale w przypadku chorego dziecka jest dużo wydatków i na wszystko nie starcza. Czeka nas równiez wymiana wózka dla Matiego, a to również wiąże się z wydatkami
Będziemy wdzięczni jeśli będziecie chcieli wspomóc Matiego w jego walce o lepsze jutro.
Potrzebowalibyśmy zebrać ok 2600 PLN (600 funtów). Mam nadzieję, że i tym razem się uda pomóc kolejnemu dziecku.
Tu można więcej poczytać o Matim i wydatkach, jakie ponoszą Wydatki
Mój paypal koneffka1@googlemail.com
Wpłat mozna dokonywac z dopiskiem dla Matiego
Jako pierwszą zapisuję wpłatę przekazaną jakiś czas temu przez Aquariusa - 10 f