abstrachujac od obecnego
off-topu napisze historie ktora mi sie przytrafila ostatnio... no, z pol roku temu:
cieply wieczor, kobita szaleje w szafach bo 'leci' na wakacje do Pl, sidze sobie popijac Debowe a tu telefon - zaskoczenie, bo raz nieznany, a dwa z polskiej komorki... odbieram i slysze:
- czesc S...
- a jaki S?
- z Polski, mozemy sie jakos spotkac?
- wiesz, ale jak wwidzisz siedze w Londku a do Pl pojade po wakacjach...
- ja jestem tu, przyjechalem niedawno
- jak tu?! gdzie jestes?!
- niedaleko ciebie na Brixton...
umowilismy sie pod kinem (jak z dziewczyna jakas)... gadka-szmatka typowa - co tam, jak tam itp.
po jednym piwku, pyta sie czy moge pomoc z praca, bo jest tu juz dwa-trzy tygodnie i zero... 'popytam sie' mowie, bo coz powiedziec...
nasptepnie pada pytanie o kase - no tak, nie maja za co zyc - jak nie majA? bo, on tu z kobieta przyjechal i 3-letnia corka do brata - znaczy mieszkaja w councilowskiej chacie 2-bed (brat ma dwie corki) w 7os. za benefity szwagierki (brat aktualnie w 'kiblu', wiec tez nie zarabia, ale przyjechala tesciowa z Pl) i czy nie moglbym im pozyczyc paru stow...
nie wytrzymalem i ryknelem smiechem - kolesia nie widzialem lata, ba jest znajomym co pracowal u kumpla w warsztacie - skonczylo sie na £20
zalatwilem mu robote u kumpla za dniowke do reki codziennie - niezla kasa, bo ja tyle nie dostaje - poumawialem ich w urzedach po NIN i cala reszte (konta itp.) i choc byl problem z adresem to jakos to poszlo... S. mial jedynie zalatwic sobie SE, by zaczac legalnie pracowac u kumpla...
w trakcie zalatwiania pracy (co nietrwalo tak szybko jak napisac mozna to zdanie), wieczorami zachodzili do mnie na piwko... kobita z dzieciakami na wakacjach to nie mialem nic przeciwko do momentu, kiedy w pewien cieply weekend kupilem 80 puszek piwa...
moze i sie zbyt dosadnie wyrazalem, moze fakt ze kobita wrocila, w kazdym razie cisza byla przez dwa miesiace
znowu telefon, znowu prosba o pozyczke - od kumpla wiedzialem ze nie ma wiele pracy, wiec i S pracuje nieregularnie - czyli powrot do poczatkow... na pytanie czy wyrobil SE powiedzial, ze czasu nie mial? nosz... dwoch godzin nie mial (z dojazdem)
po chamsku i z premedytacja zgodzilem sie £10, ktore poswiecilem dla chwili 'swietego spokoju' - od tamtego czasu juz sie nie pokazal ani nie dzwoni, ale wiem jedno -
nie znasz ni dnia, ni godziny...