[ Ostatnio edytowany przez: taka_mala 23-07-2011 13:13 ]
Postów: 28 |
|
---|---|
taka_mala | Post #1 Ocena: 0 2011-07-09 17:12:11 (14 lat temu) |
Z nami od: 09-07-2011 Skąd: UK |
,,,
[ Ostatnio edytowany przez: taka_mala 23-07-2011 13:13 ] |
Post #2 Ocena: 0 2011-07-09 17:22:21 (14 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
taka_mala | Post #3 Ocena: 0 2011-07-09 17:29:59 (14 lat temu) |
Z nami od: 09-07-2011 Skąd: UK |
Przeczytałam już całe forum i nie tylko to...
Nie chcę się załamywać, ale wydaje mi się że znalazłam się w sytuacji patowej... Chciałabym odejść i normalnie zacząć żyć, ale nie wiem czy mam na to najmniejsze szanse.. Glównie dlatego, że nie mam pracy (nie pracowałam nigdy w UK), jak mam znaleść pracę, mieszkanie i opiekę dla dzieci jednocześnie nie mając żadnego zaplecza finansowego? Czy to w ogóle możliwe? Czuję się jak małe dziecko które chciałoby chodzić, ale jeszcze nie wie jak to zrobić, żeby nie upaść... |
Dwunasty | Post #4 Ocena: 0 2011-07-09 17:34:12 (14 lat temu) |
Konto usunięte |
5 latek w UK powinien być już w szkole...
Będzie Ci bardzo ciężko. Wiem że to może zabrzmieć okrutnie ale czy myślałaś o powrocie do Polski? |
taka_mala | Post #5 Ocena: 0 2011-07-09 17:41:16 (14 lat temu) |
Z nami od: 09-07-2011 Skąd: UK |
Zgadza się, od września zaczyna szkołę.
Gdybym tylko miała gdzie wracać na pewno pierwsze myśli skierowalyby mnie do PL, niestety tam nie mam dokąd i po co wracać. Niestety w chwili obecnej muszę zostać tu, w mieście gdzie nie ma pracy bo uwierz mi gdybym tu miała możliwość pracować to nie zastanawiałabym się przez chwilę, wtedy mogłabym coś odłożyć a mając jakąś gotówkę mogłabym się stąd wyprowadzić, a tak niestety koło się zamyka. |
|
|
JuLia22 | Post #6 Ocena: 0 2011-07-09 17:58:46 (14 lat temu) |
Z nami od: 09-07-2011 Skąd: Manchester |
skad jestes dokladnie ?
![]() |
taka_mala | Post #7 Ocena: 0 2011-07-09 18:07:36 (14 lat temu) |
Z nami od: 09-07-2011 Skąd: UK |
Newark
|
Post #8 Ocena: 0 2011-07-09 18:09:07 (14 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
Post #9 Ocena: 0 2011-07-09 18:27:01 (14 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
Samurajka | Post #10 Ocena: 0 2011-07-09 21:05:36 (14 lat temu) |
Z nami od: 14-08-2010 Skąd: Marden |
Cytat: 2011-07-09 17:12:11, taka_mala napisał(a): Witajcie. To mój pierwszy post na tym forum, choć przeglądam je dosyć często i zawsze jest pomocne. Tym razem to ja potrzebuję pomocy. Nie wiem od czego zacząć... siedzę i zalewam się łzami, ale wiem że muszę wziąść się w garść i zrobić coś ze swoim życiem, tylko nie bardzo wiem co... ![]() Zacznę od tego, że jestem w Anglii od listopada ubiegłego roku, przyjechałam tu z moją partnerką i dwójką moich dzieci (5 i 11 lat), układało nam się dobrze, ona pracowała, ja "na razie" zajmowałam się mlodszym dzieckiem, dawałyśmy jakoś radę finansowo, więc nie musiałam "na siłę" szukać pracy i opiekunki. Jakiś czas temu zaczęło się między nami psuć, ona zaczęła znowu pić (kiedyś miała problem, ale wydawało mi się że go pokonałyśmy), za którymś razem spakowałam się i postawiłam sprawę jasno, albo picie albo my. Oczywiście wybrała nas powtarzając jak bardzo nas kocha itp. itd. To wszystko trwało może 2 tygodnie, trafila się okazja, napiła się- choć tym razem z umiarem, ale jednak. Ma do mnie pretensje, że tak stawiam sprawę, mówi że "chciałaby normalnie żyć, napić się czasem jak każdy człowiek". Nie rozumie że ona już nigdy nie napije się "jak normalny człowiek", bo zawsze alkohol będzie ją ciągnął w dół. W tym samym mieście co my mieszka jej matka, niestety jest to kobieta od której nigdy nie dostała miłości, nie będę o niej pisać, bo nic dobrego bym nie napisała, powiem tyle, odkąd powiedziałam jej co myślę o niej i o tym co robi i robiła córce zostałam "wrogiem nr 1" (z wzajemnością zresztą). Wtedy jak się spakowałam poszła do niej i mimo że przez kilka miesięcy ze sobą nie rozmawiały wtedy nadrobiły ten czas oczywiście przy wódce. Dziś rano zmyła się z domu mówiąc że idzie jej zanieść plyty, bo kiedyś tam obiecała. (tak ni z gruszki ni z pietruszki) ok. Nie bronię jej, w koncu to jej matka... Wróciła po godzinie, zapaliła i wyszła spowrotem do niej, gdy po godzinie zadzwonilam powiedziała, że wróci za godzinę, spytałam czy pije, powiedziała "nie". Po 2 godzinach zadzwoniłam raz jeszcze, miałyśmy jechać na pocztę więc zadzwoniłam spytać czy długo jej jeszcze zejdzie, usłyszałam że na pocztę możemy jechać po niedzieli za godzinę będzie w domu. Minęły kolejne 2, zebrałam dzieciaki i poszliśmy pod dom jej matki, gdy dzwonilam już nie odbierała telefonu... Zapukaliśmy do drzwi, otworzyła nam ona... już wypita... Prosiłam żeby poszła z nami do domu, a ona, że mam iść do domu ona przyjdzie... Jej matka wyskoczyła z drzwi zaczęła mnie wyzywać... Ona nie zareagowała... Ona odwróciła się i weszła do środka... Ja wróciłam do domu. Wiem, że ona mnie kocha, a jednocześnie wiem, że walka z alkoholizmem jest strasznie trudna zwłaszcza jeśli ktoś twierdzi że nim nie jest. Nie wiem czy chcę ten związek ciągnąć... kocham, ale mam dosyć podporządkowywania się jej trybowi życia. Chciałabym odejść, ale gdzie? jak? Nie mam żadnych oszczędności, żadnej pracy, żadnych benefitów. Mój angielski jest na zbyt niskim poziomie żebym mogła cokolwiek załatwić, nie mam tu żadnej rodziny, przyjaciół... Powiedzcie mi co mogę zrobić żeby zacząć normalnie żyć? Wiem, że rozpisałam się strasznie, ale nawet nie mam się komu wyplakać, a to wszystko co dzieje się w moim życiu strasznie mnie przytlacza. Proszę, nie krytykujcie mnie i nie piszcie że sama sobie takie życie wybrałam, bo doskonale wiadomo, że nie chciałam żeby tak wyglądalo. Walczyłam z każdym złem na ile mi starczyło sil... Teraz już ich nie mam... bardzo trudna sytuacja,powiem szczerze ze mialam podobnie,tylko ze w gre wchodzilo inne uzaleznienie (hazard) i odeszlam od meza.jak cos pisz smialo na gg pozdrawiam Nadzieja, to matka tych, którzy nie boją się rzucać myśli w daleką przyszłość.
![]() |