"Nie miala baba klopotow, to ..." przekopala ogrodek, a teraz ledwo sie rusza. Mowia, ze ruch jest dobry dla zdrowia, a moje plecy wydaja sie miec inne zdanie.
Rezultat taki, ze braklo mi energii i dnia, zeby posadzic co zamierzalam. Pocieszam sie, ze ziemia troche odswiezy sie i osuszy, bo od pln-wsch strony jest bardzo mokro w ogrodku (murki dookola tez nie pomagaja). Przekopalam z 15m2, przenioslam nawierzchnie (cos co malo przypomina trawnik z powodu tej wilgoci gleby) w inna czesc ogrodu, gdzie od dwoch lat doczekac sie nie moze odzyskana spod betonu czesc ogrodu. Zostalo mi jeszcze drugie tyle do przekopania, jak sie doczeka kiedys, chyba ze komus zaplace wczesniej.
Jak nie bedzie padac, bede testowac homowe sposoby na pozbycie sie chwastow (ocet, plyn do naczyn, sol), zastanawiam sie czy poradzi sobie z pnaczami bluszcza, ktory sie od sasiada wciska na ogrod? Chyba ze ktos zna lepszy sposob (wyrwac moge tyle ile dosiegne, sasiad nie mialby nic przeciwko wejsciu na jego czesc ogrodu, zeby dojsc do punktu startowego, ale ja mam tylko jedno zycie), zastanawiam sie czy ocet nie wyjalowi ziemi jak skapie z lisci chwastow.
Ada