
Wczoraj wieczorem siedziałam w livingu, starszy syn ze mną, młodszy w pewnym momencie wyszedł.
Nagle słyszę huk, ale taki, że myślałam, że dom się wali! Lecę na ślepo do góry, myśląc że młodszy tam poszedł i szukam go po pokojach z sercem na ramieniu ( co się do cholery stało?!! ) Nie ma go...
Drę się na dół do starszego "gdzie jest Igor?!!" - odpowiada, że poszedł do ubikacji ( na dole ).
Zlatuję na dół - mały stoi jak wryty z ręką na klamce od ubikacji...
Otwieram drzwi i zastaję taki widok...




Połamana spłuczka, kuweta kotów w rozsypce...
Wszystko trwało sekundy, a ja biegnąc na górę, nawet nie zauważyłam, że mały stoi pod tą ubikacją...
Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby on tam został kilka sekund dłużej


Pomijając wszystko ( jakieś tam nieszczelne rury w łazience na górze, które od 4 lat robiły na suficie ubikacji zaciek )- jaki inteligent i po co, zostawił między stropami cegły?!
