Kiedyś z 5 lat temu, pojechałem do pewnego domu.
gdy wszedłem do przedsionka cofnął mi się żołądek, i ta kawa o świcie co ją wypiłem przed wyjściem z rana, no i ja.
Miałem czyścić, ale w sumie tam było tak że większość z was nawet nie potrafi sobie wyobrazić.
koniec konców, dogadaliśmy się z właścicielka i poprosiła by zamiast czyścić to zerwać, to co jest na podłodze.
I tu był cyrk
w większości pokojów były 3-4 warstwy wykładzin, a ktoś kto kładł następną nawet miotłą nie pozamiatał poprzedniej warstwy!
Zapleśniałe damskie majtki!!!, skarpetki, syf wszytko przykryte nowym!
W kuchni były 3, albo 4 warstwy linoleum, miedzy warstwami co było wole nie wspominać, ale kwaśny odór był taki że było go czuć na zewnątrz.
Zanim zaczęliśmy prace, musieliśmy wszytko zalewać specjalną chemią która umożliwiła nam oddychanie.
A w czasie pracy cały czas przy wejściu tryskała mgła ze środkiem do neutralizacji smrodu.
wyobrażacie sobie taką norę?!
Właścicielka chodziła w koło domu ze łzami w oczach.
Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.